Siedziała pośrodku nieprzeniknionego mroku, czując na swojej twarzy suche, pustynne powietrze, które drażniło jej płuca przy każdym oddechu. Ciało miała dziwnie ciężkie, jakby zrobione z betonu. Nie miała siły nawet drgnąć.
Nie wiedziała, gdzie jest ani nie pamiętała, kim jest. Wszystkie wspomnienia, jakie posiadała, wydawały się uciekać za każdym razem, gdy próbowała po nie sięgnąć. Przerażona rozglądała się po otaczającej ją ciemności. Wiła się ona niczym oślizgłe macki, kumulując w miejscach, gdzie akurat patrzyła. Miała wrażenie, że mrok próbuje ją pochłonąć, że owija się wokół niej i odbiera wszystkie sensowne myśli.
Kolejny raz spróbowała się ruszyć, lecz nadal to nic nie dawało. Poczuła jak po jej twarzy spływają łzy bezsilności, które błyskawicznie wyparowywały, unosząc się i łącząc z ciemnością. Nagle ujrzała dziwny, zamazany cień, jakby wysoką, ludzką sylwetkę. Przyjrzała się jej uważniej. Mogłaby przysiąc, że postać stoi do niej odwrócona.
Desperacki krzyk zamarł na ustach dziewczyny, gdy jej podejrzenia okazały się słuszne. Istota odwróciła ku niej głowę i ukazała parę świecących czerwonych oczu. Oczu demona.
Willow leżała na podłodze, wpatrując się tępo w sufit. Jej klatka piersiowa nie unosiła się, a oczom brakowało blasku, jak gdyby już dawno uszło z nich życie. W prawej dłoni trzymała szmaragd, który niemal oślepiał zieloną poświatą. Z każdą chwilą jednak bledną, aż z powrotem przypominał zwykły kamień szlachetny.
W tym samym momencie Willow ocknęła się, oddychając spazmatycznie. Przewróciła się na brzuch i mocno wczepiła palce w podłogę. Kamień wypadł z jej ręki, po czym potoczył się kawałek dalej na śliskiej podłodze. Zaskoczona dziewczyna utkwiła w nim przekrwione oczy i natychmiast zaczęła się cofać. Zatrzymała się dopiero pod prysznicem, mając wrażenie, że nadal czuje ten duszący mrok.
Nie miała pojęcia, skąd szmaragd się tu wziął. Zostawiła go przecież w pokoju pod stertą ubrań. Z obawą zerknęła przez drzwi, lekko się wychylając. Dostrzegła, że jej rzeczy leżą odgarnięte w różne strony, zdecydowanie nie tak, jak je zostawiła.
Willow powoli podniosła się na nogi i okrążając kamień jak najdalej tylko mogła, wybiegła z łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi, chociaż wiedziała, że to nic nie da. Ten szmaragd przywędrował za nią aż do domu, więc co mógł w tym przypadku zrobić zwykły kawał drewna?
Przyłożyła dłonie do skroni. Nadal podświadomie nie wierzyła we wszystko, co się dzieje. Czuła się tak, jakby w jej mózgu nastąpiło zwarcie, przepalenie od zbyt dużej ilości informacji.
Gdyby tylko zignorowała swoją ciekawość, po prostu usiadła na mostku, to wszystko byłoby jak dawniej. Nie ujrzałaby demona, a jej życie nie zamieniłoby się w jeszcze większy koszmar. Wcześniej sądziła, że to niemożliwe. Gdy ktoś jej mówił, że niektórzy ludzie mają gorzej, wpadała we wściekłość. Nienawidziła tych słów z całego serca. Zawsze powtarzała "Nie będę porównywać mojego życia do innych. Przeżywam swoją stratę, a inni przeżywają swoją." Nie miała zamiaru mierzyć czegoś, co jej się przytrafiło, w porównaniu do większych tragedii, które się dzieją na świecie.
Teraz mogłaby oddać wszystko, aby wczorajszy dzień nigdy się nie wydarzył. Pragnęła z powrotem zatopić się w swojej tęsknocie za przyjaciółką, w swoich wyrzutach sumienia. Pokręciła głową. Musiała coś zrobić. Mogła coś zrobić, aby wrócić do realnego świata. Z tą myślą kołatającą się w głowie, rozejrzała się po pokoju. Wszystko było tak boleśnie normalne, podczas gdy ona trzymała w swojej łazience przeklęty szmaragd.
Przecierając twarz dłońmi, ruszyła do biurka i usiadła na obrotowym, beżowym krześle. Otworzyła laptop, po czym włączyła go. Wystukując paznokciami przypadkowy rytm, czekała aż załaduje się ekran startowy. Starała się nie panikować, co było trudne. Cały czas katował ją widok twarzy Alyssy, zmieniającej się w obrzydliwego potwora oraz ten obwiniający krzyk. Przez ten cały czas sama to robiła. Obwiniała siebie oraz rodziców, lecz usłyszenie tego od, nawet jedynie podobizny, przyjaciółki bolało. Możliwe, że nawet bardziej niż jej śmierć.
CZYTASZ
Kamień Lucyfera
Fantasy"A jeśli mój Anioł Stróż ma na imię Lucyfer? " Decyzje podejmujemy na co dzień. Wybieramy w co się ubrać, co zjeść na śniadanie, bądź, o której wstać. Na pozór są one błahe, bez znaczenia, są przecież częścią naszej codziennej rutyny, lecz co gdyb...