Jutro miał być pierwszy dzień Willow w nowej szkole, a jej rodzice postanowili dopilnować, żeby tam poszła. Wiedziała, że zadzwonią i sprawdzą jej obecność. Zbyt dobrze ją znali.
Nie miała więc wyboru. Gdyby próbowała protestować, to pewnie zaciągnęliby ją tam siłą. Uważali, że wyjście do ludzi dobrze jej zrobi, szczególnie że ostatnio zachowywała się jeszcze dziwniej. Nie mogła im wytłumaczyć, że to wszystko przez przeklęty szmaragd. Zamknęliby ją w psychiatryku.
Zawsze uważali, że wiedzą, co dla niej najlepsze. Kiedy zaprzyjaźniła się z Alyssą, od początku byli przeciwni tej przyjaźni przekonani, że dziewczyna ma na nią zły wpływ. W końcu zabronili Willow kontaktów z przyjaciółką, a ta wkrótce się zabiła, bonie było jej przy niej, gdy ta ją potrzebowała. I to wszystko przez Lilith i Carla, którzy byli uprzedzeni do Alyssy, ponieważ pochodziła z ubogiej rodziny. Jakby pieniądze były najważniejsze w życiu.
Willow przyjrzała się talerzowi spaghetii i zaczęła dziobać w nim,rozpryskując sos na stół. Jej ojciec siedział na krześle naprzeciwko, również jedząc kolację. Uparł się, że ma z nim zjeść. Chciał porozmawiać, lecz jak na razie nie odezwał się ani słowem.
Zrobił to dopiero, gdy Willow rozdzieliła porcje jedzenia na dwa równe kawałki.
- Denerwujesz się przed pierwszym dniem szkoły?
Kiwnęła w odpowiedzi głową, chociaż jej zdenerwowanie wynikało z zupełnie czego innego, niż myślał Carl. Bała się, że gdy będzie siedzieć na lekcji, to na środku ławki ni z tego ni z owego pojawi się szmaragd albo stanie się coś jeszcze gorszego. Od rana miała pesymistyczne przeczucie, które nie chciało jej opuścić.
- Na pewno poznasz kogoś fajnego. Nie masz się czym martwić- zapewnił ją z uśmiechem ojciec.
- Nie chcę nikogo poznawać.- Wzruszyła ramionami, nie odrywając wzroku od talerza.
- Willow, nie możesz zatrzymywać się w miejscu.
- Możesz decydować ile pieniędzy mi dasz, gdzie mogę wychodzić, gdzie nie, co mogę robić, a czego nie, ale na to nie masz wpływu- mruknęła, kolejny raz wracając myślami do słów szamanki.
- Willow!- warknął Carl.- Jestem twoim ojcem! Nie masz prawa się tak do mnie odzywać. Robię, co dla ciebie najlepsze.
- Najlepsze?- Uniosła brwi.- A może to, co najlepsze dla was?
Mężczyzna już otwierał usta, aby odpowiedzieć, lecz w tym samym momencie Willow wstała od stołu, kierując się ku wyjściu z kuchni.
- A ty dokąd?- zawołał za nią.
- Jak najdalej od ciebie- mruknęła pod nosem, wiedząc, że ojciec jej nie usłyszy, po czym głośniej niż wcześniej odpowiedziała.
- Do siebie!
Carl jej nie zatrzymywał, więc zamknęła się w pokoju i rzuciła na łóżko, chowając twarz w pościeli. Była boleśnie świadoma szmaragdu w szafie. Nawet na sekundę nie przestawała o nim myśleć. Dosłownie wszystko, co robiła przypominało jej o nim.
Przekręciła twarz, przykładając prawy policzek do poduszki i zerknęła na zdjęcie stojące na komodzie pod ścianą. Z łóżka słabo je widziała, lecz tyle razy studiowała je wzrokiem, że pamiętała każdy szczegół. Przedstawiał ją wraz z Alyssą na karuzeli w parku rozrywki. To było jedne z ich nielicznych fotografii. Jej przyjaciółka nienawidziła zdjęć. Bardzo rzadko pozwalała je sobie robić.
Willow przewróciła się na plecy, wzdychając. W tej chwili chciała jedynie znowu iść spać, lecz wiedziała, że jej się nie uda. Odkąd znalazła szmaragd spała zdecydowanie mniej przez natrętne, niemal kompulsywne, myśli.
CZYTASZ
Kamień Lucyfera
Fantasy"A jeśli mój Anioł Stróż ma na imię Lucyfer? " Decyzje podejmujemy na co dzień. Wybieramy w co się ubrać, co zjeść na śniadanie, bądź, o której wstać. Na pozór są one błahe, bez znaczenia, są przecież częścią naszej codziennej rutyny, lecz co gdyb...