Poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia dla każdego nastolatka. Przypominał o minionym weekendzie i nadchodzącym całym tygodniu szkoły, który dzielił od kolejnych wolnych dni. Willow nie była wyjątkiem. Od rana czuła się jak żywy trup. Omal nie wyszła z domu z koszulką założoną tyłem na przód. Namiastka normalności, którą wczoraj uzyskała, zniknęła, dosadnie przypominając jej, że nie jest normalna. I nigdy nie będzie.
Patrząc w lusterko w samochodzie, kolejny raz pomyślała o filmie "Intruz".
Udało jej się zaparkować wyjątkowo blisko szkoły, a tym razem przed nikogo się nie wepchała. Idąc korytarzami szkoły, poczuła się jak w Matrixie. Jakby ta rzeczywistość nie była tą prawdziwą. Jedynie sztucznym wytworem, maskującym prawdę.
Jakby ona sama nie była prawdziwa.
Bardzo chciałaby, aby tak było, bo czegoś nieprawdziwego nie można skrzywdzić.
Przez swoje zamyślenie zapomniała o wyjęciu książek z szafki. Nie miała jednak już czasu, by o nie iść, więc z zrezygnowanym westchnieniem weszła do klasy. W oczy rzuciły jej się dwie dziewczyny o długich blond włosach. Ubrane były w długie do kolan, czarne spódnice oraz identyczne buty. Jedynie bluzki miały innego koloru. Siedziały dość daleko od siebie. Jedna z nich zajmowała miejsce tuż obok biurka nauczycielki, za to druga ławkę przed Willow.
Zdecydowanie jestem w Matrixie- pomyślała, krzywiąc się.
- Co tak sterczysz?- zapytała skrzekliwym głosem niska, chuda kobieta. Jasnobrązowe włosy miała spięte w wysokiego, ulizanego koka, a czarne spodnie i białą koszulę idealnie wyprasowaną. Nie wyglądała na osobę starszą, jednak Willow nigdy nie była dobra w określaniu wieku.
- No, siadaj!- warknęła nauczycielka, machając na nią ręką, niczym na nachalnego owada.
Wywróciła oczami, lecz posłusznie zajęła swoje miejsce. Już po chwili zadzwonił dzwonek. Kobieta rozpoczęła lekcję. Niby to było tylko czterdzieści pięć minut, a ciągnęło się w nieskończoność. Na dodatek skrzekliwy głos nauczycielki doprowadzał Willow do szału. Miała ochotę w coś walnąć.
Nagle poczuła wibracje w prawej kieszeni jasnych dżinsów. Odetchnęła z ulgą, że nie zapomniała wyciszyć telefonu. Naprawdę nie chciała teraz ściągać na siebie wściekłości wychowawczyni.
Zerknęła na nią, upewniając się, że jest zajęta krzyczeniem na jakąś biedną dziewczynę i odblokowała telefon.
Od: Gavin Lewis
Hej. Czy ty też przeżywasz najgorsze czterdzieści pięć minut życia?
Uśmiechnęła się pod nosem. Ponownie spojrzała z obawą na nauczycielkę. Schowała się za siedzącą w ławce przed nią postacią z Matrixa, po czym odpisała.
Do: Gavin Lewis.
Jakbyś czytał mi w myślach. Do jakiej szkoły chodzisz?
Od: Gavin Lewis.
Do Lincoln, a ty?
Do: Gavin Lewis.
Opelausas high school of science? Czy jakoś tak.
Od: Gavin Lewis.
Tak. Of Science.
Przygryzła wargę, wpatrując się w jedną literę widniejącą w polu do pisania. Zerknęła na nauczycielkę, która na szczęście tłumaczyła coś, uderzając wskaźnikiem w tablicę. Nie miała pojęcia co mu odpisać. Wszystko, co przychodziło jej do głowy, wydawało się nie odpowiednie. W końcu wystukała "Co robisz?" i wysłała.
CZYTASZ
Kamień Lucyfera
Fantasy"A jeśli mój Anioł Stróż ma na imię Lucyfer? " Decyzje podejmujemy na co dzień. Wybieramy w co się ubrać, co zjeść na śniadanie, bądź, o której wstać. Na pozór są one błahe, bez znaczenia, są przecież częścią naszej codziennej rutyny, lecz co gdyb...