Podczas marszu przez gęsty las na tyłach obozu Meg ciągle marudziła pod nosem. Z początku mnie to nie obchodziło, ale po jakiś 30 minutach, było to nie do wytrzymania.
- Meg zamkniesz się wreszcie?! - wrzasnęłam.
- Nie krzycz na nią. To tylko dziecko - w jej obronie stanął Apollo.
- Sorry, ale to ja jestem bardziej doświadczona w walce i tropieniu niż wy oboje razem wzięci. Tak więc należy się odrobinę ciszy.
- Jestem Apollo, bóg..
- Raczej ex bóg, koleś - przerwałam mu.
Przez dłuższą chwilę szliśmy dalej w milczeniu.
- Słyszałem o twojej historii Ann..
- No i ?
- Przykro mi z powodu L..
Nagle stanęłam. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z nastolatkiem. Odruchowo wyciągnęłam sztylet i przycisnęłam mu do szyi.
- Było minęło jasne?! Koniec tematu.. - nagle przerwałam.
Tuż za chłopakiem stały trzy ogromne mrówki.
- Myrmeki.. To niemożliwe.. - wyszeptałam.
Chłopak ostrożnie odwrócił głowę w stronę zagrożenia.
- Im to powiedz. - odpowiedział Apollin.
- Tylko, bez żadnych gwałtownych ruchów, jasne?
Potwory zbliżały się do nas niebezpieczne szybko. Ostrożnie wyciągnęłam drugi sztylet.
- Bądźcie cicho i ostrożnie wycofajcie się ..
Nie zdążyłam dokończyć ponieważ Meg i Apollo zaczęli przeraźliwie krzyczeć. Spojrzałam na nich. Myrmeki były blisko nich. Do mnie zbliżała się dwójka. Nagle poczułam skok adrenaliny. Uśmiechnęłam się szeroko.
- No dawajcie mróweczki.. - dodałam po chwili - uważajcie na ich jad, sparaliżuje was...
- Dzięki za info - spojrzałam w bok i ujrzałam leżącego ex boga.
- Wysłać nowicjuszy na misję, bez treningu, świetnie.
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, gdy usłyszałam krzyk Meg. Odwróciłam się i spotkałam wzrok dziewczynki. Leżała na ziemi, a nad nią stała mrówka. Spojrzałam na chłopaka, który był w podobnej sytuacji.
Chciałam ruszyć im na ratunek, gdy Myrmeka rzuciła się wprost na mnie. Upadłam na ziemię. Wróg chciał mnie sparaliżować, ale byłam szybsza. Przywołałam ogromny strumień wody z rzeki Lete wprost z mojego ciała. Mrówka wyleciała w powietrze i poszybowała wśród chmur. Ostrożnie wstałam. Niespodziewanie zakręciło mi się w głowie, ale w porę przytrzymałam się najbliższego drzewa. Nagle coś sobie przypomniałam. Meg i Apollo. Dziewczyny nie widziałam, lecz dostrzegłam chłopaka ciągniętego przez mrówke. Natychmiast rzuciłam się do walki. Próbowałam przebić pancerz tego świństwa, lecz z marnym skutkiem. Na dodatek wyszczerbił mi sztylet. Tego było za dużo. Ponownie przywołałam jeszcze większy strumień wody i cisnęłam nim w Myrmeke. Początkowo się opierała, lecz po chwili leciała już przed siebie.
Wyczerpana upadłam na ziemię.
- Ann, pomóż mi.. - usłyszałam słaby głos Apolla.
Podeszłam do jego bezwładnego ciała i ostatkami sił przecięłam kokon stworzony przez Myrmekę.
- Musimy ratować Meg, zanim będzie za późno! - wrzasnął.
- W takim stanie chcesz ją ratować? Prędzej zginiesz niż wejdziesz do ich mrowiska. - odpowiedziałam spokojnie.
- Czekaj.. skąd wiesz o mrowisku?
- Ehmm. Podczas nieobecności Chejrona kilka razy tu byłam, z moim bratem, Nickiem.
- Di Angelo? Przecież jesteś córką Posejdona...
- No i ? - wzruszyłam ramionami - Kocham go jak rodzinę, której z resztą nie mam i muszę tkwić w tym nudnym obozie.
Chłopak nic nie odpowiedział.
- Musimy odpocząć.. Ale nie możemy wrócić do obozu. Wiem.
Ostrożnie podniosłam Apollina i biorąc pod rękę ruszyłam w stronę bardzo dobrze znanego mi miejsca.
- Gdzie idziemy? - zapytał chłopak.
- Do bunkru Hefajstosa.. Kryjówki mojej i Leo.. - po policzku spłynęła mi samotna i niechciana łza.
CZYTASZ
Ann Fray - Mrok Jest Wśród Nas
Hayran KurguMija rok po wojnie z Gają. Obóz Półkrwi i Jupiter stracili łączność. Tak jak Ann ze swym bratem. Podczas nudnego spaceru w obozie dostrzega znajomą postać. Czy stary znajomy uleczy złamane serce? Czy spełni się proroctwo?