Prolog

7K 451 152
                                    

/ Za wszelkie błędy przepraszam /

Obudził się, jak zwykle zlany potem. Mógł się do tego przyzwyczaić? Może i mógł, ale za każdym razem wracało ze zdwojoną siłą. Przetarł oczy i usiadł na łóżku przełykając ślinę. Kolejny koszmar. Kolejna nieprzespana noc. Kolejne dawki bólu, który mu to przynosiło. Odetchnął głęboko i oparł czoło o zimną ścianę, po czym zamknął oczy.

Dlaczego zawsze śniło mu się to samo? Kolejne wspomnienia z Afganistanu...

Gdy zamykał oczy jedyne co widział, to to jak jego przyjaciele i niewinni ludzie ginęli, cóż sam chciał jechać na tę wojnę, ale został postrzelony, więc wrócił i teraz mieszka samotnie w swoim niewielkim mieszkaniu.

Łzy mimowolnie spłynęły po jego policzkach, męczyło go to, ta ciągła rutyna. Wstał i poszedł pod prysznic, później podreptał do kuchni, by wyjąć jabłko i kubek, do którego nalał sobie herbaty. Tak wyglądało jego śniadanie na co dzień. Codziennie robił to samo, to stawało się już powoli nudne. Wiedział, że potrzebował jakiegoś urozmaicenia.

Skończył śniadanie i wyszedł z domu, do swojej terapeutki, ale jednocześnie mógł przy tym zaczerpnąć świeżego powietrza, nienawidził siedzieć w domu, więc po spotkaniu z terapeutką poszedł na dłuższy spacer.

Wracając powolnym krokiem do domu i podpierając się co krok swoją laską, usłyszał jak ktoś woła jego imię, odwrócił się.

- John! John Watson! - Wołał nieznajomy i wstał z ławki po czym podszedł do blondyna.

- Mike Stanford, byliśmy razem na misji - Powiedział i podał Johnowi rękę by się przywitać.

- A, tak dzień dobry - Mężczyzna przywitał się i usiedli razem na ławce, by chwilę pokonwersować, Johnowi i tak w tej chwili nie spieszyło się do domu.

Po dłuższej chwili rozmowy Mike stwierdził coś, co nieco zszokowało Johna.

- Powinieneś znaleźć sobie współlokatora - Stwierdził krótko i spojrzał na niego.

- A kto niby chciałby mieszkać z kimś takim jak ja - Odparł zdziwiony John i odwrócił głowę w stronę Mike'a.

- Zabawne, dziś rano spotkałem przyjaciela, który powiedział mi dokładnie to samo, dobra, muszę się już zbierać, ale zadzwonię do ciebie później i cię z nim zapoznam - Rzucił na odchodne, po czym wstał i zaczął się kierować w kierunku miasta.

John jeszcze chwilę siedział zdziwiony na ławce i patrzył za znikającą sylwetką dawnego przyjaciela z służby.

Może Mike miał rację? Może on naprawde potrzebował kogoś z kim dzieliłby mieszkanie? W sumie z jednej strony spodobała mu się oferta Stanforda, nie musiałby już dłużej budzić się w pustym mieszkaniu nie mając się do kogo odezwać. Nienawidził samotności, potrzebował kogoś. Potrzebował przyjaciela.

Po kilkunastu minutach wstał z ławki i zaczął powoli kuśtykać do pustego pudła zwanego mieszkaniem.

***
Telefon zadzwonił niespodziewanie koło godziny 16.

Zdezorientowany John przetarł oczy i oderwał się od wpatrywania się w krajobraz za oknem, po czym odebrał telefon.
-Wyjdź z mieszkania, czekam pod drzwiami - Usłyszał głos Stanforda i odetchnął, po czym skinął głową (Choć Mike i tak nie mógł tego zobaczyć) i wyszedł na zewnątrz.

Mężczyzna uśmiechał się przyjaźnie, po czym zaprosił go do swojego samochodu.

Po około godzinie Mike ogłosił, że są na miejscu. Wysiedli z auta i ruszyli w stronę budynku, który stał naprzeciwko nich.

Szli po schodach na piętro, gdzie Mike otworzył drzwi Johnowi, który wkuśtykał do środka i spojrzał przed siebie. Zdziwił się nieco, gabinet? Laboratorium? Zwłoki? Gdzie on do cholery jest?

- Mogę pożyczyć telefon? - Usłyszał głos kolejnego mężczyzny, który stał przy blacie pochylając się nad zwłokami. John przyjrzał się mężczyźnie dokładniej, miał krótkie, ciemnie loki. Odziany był w czarny płaszcz z kołnierzem, oraz ciemno fioletowy szal owinięty wokół szyi. John musiał przyznać, że owy facet był przystojny.

- Weź mój - John wypalił szybko, gdy usłyszał, że Mike swój telefon "przypadkiem" zostawił w szatni.

Wtedy nieznajomy spojrzał na niego, a Johnowi serce zabiło szybciej, miał delikatne, błękitne oczy, w które były żołnierz mógłby się wpatrywać godzinami.

Watson przełknął ślinę i podał mężczyźnie telefon. Palce mężczyzny w płaszczu prawie niewyczuwalnie ale jakby specjalnie musnęły dłoń Johna, gdy ten brał od niego telefon.

John był jak w transie, patrzył oczarowany na nieznajomego,nawet nie słyszał, o co ten go pytał.

- Afganistan czy Irak? - Nieznajomy podniósł głos.

- Co? - Odpowiedział jakże inteligentnie John.

- Pytałem Afganistan czy Irak ? -
Popatrzył na Watsona i oddał mu telefon

- Skąd ty... - John spojrzał na niego zdziwiony.

- To proste, twoja postawa i sposób mowienia wskazuje na wojsko, utykasz i masz laskę, byłeś na wojnie i cię postrzelili, czyli są dwie możliwe odpowiedzi, Afganistan lub Irak - Odpowiedział szybko i dokładnie nieznajomy.

- A-Afganistan - Wydukał nadal zdziwiony John.

- To było niesamowite - Dodał po chwili, ale mężczyzna tylko poprawił kołnierz.

- Lubisz skrzypce? - Zapytał znienacka

- Słucham? - Jak zwykle bardzo umiejętnie odpowiedział mu zdezorientowany Watson.

- Lubie grać, robie to często, zdarza mi się nawet po nocy, więc pytam czy nie będzie Ci to przeszkadzało skoro mamy być współlokatorami.

- Czemu myślisz, że będziemy wspólnie mieszkać?

- Mówiłem rano Mike'owi, że szukam współlokatora, a teraz on przychodzi tu z tobą, to proste.

John westchnął.

- Znamy się zaledwe kilka minut, nic o Tobie nie wiem, nie znam nawet adresu.

- Na imie mam Sherlock Holmes, adres to Baker Street 221B - Powiedział i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Johna i Mike'a samych w osłupieniu.

***
Leżał na swoim łóżku i myślał o całej sytuacji, z jednej strony nie wiedział, czy chciał się w to pakować, czy to całe wspólne mieszkanie nie będzie dla niego przytłaczające. Z drugiej strony zaś bardzo zaintrygowała go i zainteresowała postać Sherlocka Holmesa. Postanowił poszukać czegoś o nim w internecie, ale po krótkiej chwili wiedział już, że chce się do niego wprowadzić.

Nawet nie wiedział jak bardzo ta decyzja zmieni jego życie....

Cause you are the only one [Johnlock/Mystrade]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz