Rozdział 8

5.4K 446 5
                                    

Stojąc z brudnymi talerzami w ręku i nakładając sobie na tackę brudne szklanki , które oczywiście miałam zanieść do kuchni czekałam na to aż ktoś się odezwie. Nic, żadnej odpowiedzi od chyba pięciu minut. Więc po prostu wstałam i zaczęłam sprzątać po obiedzie. To niesamowite jak długo ten obiad się robiło ,a jak szybko zniknął.

- Wiedziałaś?!!!

Maciek się odezwał!!! Ludzie, mamy pierwszego zwycięzcę!! Kurczę nie mogłeś wcześniej.

- Tak... od niedawna, ale tak.

Odwróciłam się i spokojnie powędrowałam do kuchni. Po odłożeniu naczyń do zlewu wróciłam po kolejną porcję, jednak czyjaś silna ręka zatrzymała mój ruch.

- Wtedy kiedy nas zobaczyłaś na polanie wiedziałaś?

Przekręciłam oczami, nie mogą po prostu zrozumieć że wiem i się tyle nie zastanawiać? Mózgi im się przegrzeją.

- Tak, to znaczy... Nie sądziłam że wy wszyscy... Och... Kurczę. Po prostu to był dla mnie szok i ... nie karzcie mi tego powtarzać.

Sama zaczęłam się plątać. Nie wiedziałam jak na to wszystko zareagować. To było dziwne, bardzo dziwne. Myślałam że nigdy mi nie powiedzą , a tu proszę. Puf, coś wujkowi odpaliło i mam. Kicha, po prostu kicha. Znowu westchnęłam.

- Dobra, przekalkulujcie to sobie, a ja idę odrabiać lekcję.

Tak zrobiłam , bez żadnych sprzeciwów pozwolili mi wyjść i w ciszy siedzieli jeszcze parę minut. Ja za to zajęłam się rysowaniem. Tak... głupota, bo przecież miałam odrabiać lekcję, ale rysowanie wygrało i tak jakoś się stało, że moja ręka sama zaczęła rysować.

--------- ----------- ------------- ------------ ---------

Po godzinie było już widać większość rysunku. Byłam na nim ja. To znaczy nie ja... tylko dziewczyna lecąca na skrzydłach nad miastem. Chciałam to dziś zrobić, chciałam dziś w nocy chociaż spróbować polecieć. To właśnie pragnienie rozsadzało mnie od środka. Kiedy do pokoju wszedł Maciek.

- Lisa. Słuchaj reszta już poszła, a ja chciałbym wiedzieć co ty tak w zasadzie wiesz?

Odkręciłam się do niego nie chętnie. Wiedząc że ta rozmowa nie skończy się szybko, przez co chciałam płakać, no ale czego się nie robi dla świętego spokoju?

- Nie dużo. Tak jak mówiłam wiem o Tiangszi od nie dawna.

- No dobra, a więc wiesz kim jesteśmy i nie przeraża cię to?

Przez chwilę myślałam, w sumie to przerażało by mnie gdyby nie fakt ,że ja też nim jestem. Pierwszy widok jaki pokazywał mi chłopaków ze skrzydłami wywarł na mnie niesamowite wrażenie, czułam wtedy strach, ale i ciekawość no i chęć do tego bym ja też tak mogła. Ale w sumie to się nie boję. No może troszkę, ale nie na tyle by płakać czy krzyczeć.

- W głębi duszy się was boję , ale wiem że nic mi nie zrobicie i dlatego ...

- Czyli że się nie boisz?

Kiwnęłam głową na co mój brat się uśmiechnął. Miło było wiedzieć , że on tez się cieszy z tego że ja wiem i że się nie boję. To miłe mieć takiego brata.

------- ---------- --------- ----------- ----------- -----------

Rozmowa trwała tak jak sądziłam dosyć długo, potem doszedł jeszcze wujek i ciocia, ale w końcu wymówką że muszę iść spać zostawili mnie w spokoju.

Skrzydła duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz