Rozdział 25

7.7K 630 131
                                    

Odkąd chłopaki wpadli na ten głupi pomysł ( czyli pięć minut temu) nie mogą przestać się cieszyć że się zgodziłam. Zaczęliśmy już walkę, ale oni wciąż mają banany na twarzach. To rozprasza.

Uderzyłam Sama i Alexa naraz , odparli ruch, ale moja siła ich odepchnęła. Maciek korzystając z okazji rzuci się na mnie od tyłu. W porę go zauważając odwróciłam się i zakryłam skrzydłami, później go odpychając.

Sam się podniósł i wzleciał w powietrze tak by później z hukiem i siłą we mnie uderzyć. Jednak ten atak też odparłam. Alex podciął mi nogę, ale udało mi się nie przewrócić dzięki skrzydłom.

Atakowali coraz to mocniej i szybciej, ale wciąż wygrywałam ja. Byli na przegranej pozycji, gdyby nie jeden mały głupi ruch. Maciek zaklęciem sprawił bym się nie ruszyła ,a wtedy z całej siły rzucił we mnie sztyletem. Z łatwością przeciął on moją skórę, nie tylko raniąc, ale też i otwierając stare rany po dzisiejszej bitwie.

Skuliłam się co również wykorzystali, i wszyscy troje okrążając mnie wycelowali bronie tak, by po każdym moim ruchu móc mnie zabić.

Przeklęłam pod nosem wiedząc że ten głupi błąd sprawił ze jestem przegrana. Jak to się mogło kurwa stać?!!! Przecież jestem silniejsza!!

- Wygraliśmy?

- Pewnie że tak, było trudno, ale dzięki treningom pokonaliśmy mistrza. !

Duma jaką słyszałam w głosie Maćka sprawiła że poczułam się lepiej. To dobrze ze się cieszą , ale mieli fory, bo walczyliśmy chwile po bitwie, w której oberwałam. Może lepiej niech tego nie wiedzą.

Już chciałam wstać, kiedy przyszły nudności. Podniosłam się na rękach, peleryna zniknęła pozostawiając tylko kaptur będący częścią mojej sukienki. Widziałam że chłopaki widzą teraz ze jestem kobietą, ale nie widzą mojej twarzy. I co najważniejsze dla mnie w tej chwili, widzą że mam plecy całe we krwi.

- To jest dziewczyna.

Szept Sama przyprawił mnie o dreszcze. Jednak wiedziałam że to rozcięcie na plecach jest zatrute. I nie mam za dużo czasu.

- Odsuńcie się.

Mój głos był słaby, choć nadal zmodulowany. Zrobili co chciałam , a wtedy na polanę wbiegły znane mi już z lasu zwierzęta. W tym i Zuko. Poczuły mój ból i chcą mi pomóc.

Usiadłam ostrożnie i pozwoliłam by zwierzęta przesyłały do mnie swoje emocje i siłę. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale wiedziałam że mi pomagają i byłam im za to wdzięczna.

Kiedy mi ulżyło podniosłam głowę i rozłożyłam skrzydła, po kolei wysyłając wszystkim podziękowania.

Plecy mnie piekły, ale już wracałam do zdrowia.

- A więc twoją mocą jest uzdrawianie się?

Sam spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Nie , ja potrafię wyczuwać uczucia zwierząt, które dzięki temu mogą mnie leczyć. To coś o wiele lepszego.

Uśmiechnęłam się do nich, a Maciek zaczął do mnie podchodzić. Na co się cofnęłam.

- Umowa była jasna. Przegrałeś... yy przegrałaś więc mówisz kim jesteś i dlaczego nas oszukałeś.

- Oszukałaś.

Sam poprawił szybko mojego brata, na co ja tylko spuściłam głowę. Wyłączyłam modulator.

- Niby kiedy was oszukałam?

Wszyscy wsłuchali się w mój glos. Ciekawe czy się zorientują, czy mnie rozpoznają. Czy Alex mnie pozna?

- Mówiłaś że chodzisz do naszej szkoły , że masz szesnaście lat, że jesteś facetem i...

- Nigdy nie mówiłam że jestem facetem, po prostu nie reagowałam jak tak do mnie mówiliście.

Zaśmiałam się na co Alex jakby się ożywił. Może już wie.

- Więc ile masz lat? Kim jesteś? Czy możemy ci zaufać?

Spojrzałam na moja rękawiczkę i po prostu ją zdjęłam. Koniec z sekretami, koniec z oszustwami. Teraz się dowiedzą teraz im powiem. No po prostu ... muszę.

- Mam szesnaście lat, Jestem stąd. Chodzę z wami do szkoły, często spotykamy się na korytarzach.

Znowu się zaśmiałam sięgając do kaptura, który powoli zaczął opadać. Najpierw wyszły moje włosy pod wpływem przemiany były złote z nutką zieleni na końcówkach, a później już całą twarz. Miny chłopaków były nie do zapomnienia.

- I mam na imię Lisa.

--------- ------------- ------------- -------------

Leciałam teraz nad miastem. Moje skrzydła pięknie wyglądały w świetle księżyca. W innych częściach miasta lecieli Alex ( mój chłopak) , Maciek ( mój brat) i Sam ( ich przyjaciel). Każdy z nas miał ręce wyciągnięte w stronę ziemi.

Nadeszła zima, a ja wraz z nimi musiałam tą zimę przyprowadzić. Jak się sprawy mają? Świetnie. Chłopaki zaakceptowali to że to ja jestem zielony Tiangszi, przyjęli mnie do swojej paczki, i teraz razem możemy zmieniać porę roku.

Wujek z ciocią , nadal są w szoku, ale jakoś żyją i w końcu im przejdzie. Jestem pewna. Bardzo lubię latanie nad miastem. Nareszcie mogę to robić bez uciążliwej peleryny, czy kaptura, który zakładam tylko w tedy , gdy spotykam ludzi.

Właśnie ludzie. Oni tez już wiedzą że istnieje. Demony się na razie nie pojawiają, jednak ja i tak czuwam. Doszło nawet do tego że mamy opowiadają o mnie bajki dzieciom na dobranoc.

Kto wie, może kiedyś ktoś coś takiego napisze, i wy kiedyś taką przeczytacie. Wszystko jest możliwe jeśli się wierzy i nie boi iść dalej. Nie ważne ile ludzi mówi ci żebyś przestał, ty i tak idź na przód i nie poddawaj się. Dlaczego?

Dlatego że ja w ciebie wierzę.

================================================================================

Koniec książki. Już trzeciej tak w ogóle. Zamierzam oczywiście jeszcze pisać. Jest to dla mnie naprawdę cudowne uczucie. Wokół siebie mam mnóstwo pomysłów , które chcę wam zaprezentować.

Dziękuję że dotrwaliście do samego końca, że byliście ze mną. Wspieraliście mnie komentarzami i gwiazdkami. To naprawdę cudowne patrzeć jak ich liczba rośnie, bo komuś podoba się to co piszesz. Dziękuję i pozdrawiam na zawsze wasza KasiaAS.


Skrzydła duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz