Rozdział 16

4.9K 438 20
                                    

Całą sobotę się nudziłam, do Maćka przyszedł Sam i Alex i pomagali ogarnąć po wczorajszej rozwałce rozmawiając oczywiście o dzisiejszym spotkaniu. Miałam ich dość więc wyszłam na taras.

Mały wróbelek usiadł na poręczy tarasu, a ja uśmiechnęłam się lekko.

- Hej mały. Co tak sam sobie siedzisz?

Wróbelek zaćwierkał, a ja wsłuchałam się w jego piosenkę. Była naprawdę piękna, błądziła po moich uszach i umilała mi samotne siedzenie na huśtawce. Stała ona w końcie tarasu, otoczona kwiatami w doniczkach. Kiedyś wujek ją zrobił dla mnie i Maćka, dla tego jest podwójna. Spędzałam na niej całe wakacje.

- Co tak sama siedzisz?

Zaśmiałam się otwierając oczy i patrząc kto przyszedł.

- Z czego się śmiejesz? Jestem aż tak śmieszny?

Znów lekko się zaśmiałam i dałam Alexowi usiąść koło mnie.

- Nie tylko że chwile temu zadałam to samo pytanie wróbelkowi.

Chłopak od razu spojrzał na mnie zdziwiony. Wyprzedziłam więc jego pytanie.

- Siedzi sobie na barierce i śpiewa. To znaczy już nie... ale...ale śpiewał.

Spuściłam głowę czując że się rumienie w skutek zająknięcia i pogubienia w tak prostym zdaniu. Alex jednak uniemożliwił mi to szybko podnosząc mój podbródek tak by mógł mi spojrzeć w oczy.

- Jesteś śliczna jak się rumienisz. Choć nie wiem w sumie dlaczego.

Lekko się uśmiechnęłam.

- A co ciebie do mnie sprowadza?

Moje pytanie nim poruszyło jakby sobie o czymś przypomniał.

- No tak. Posłuchaj chciałbym abyś poszła razem ze mną i chłopakami na to spotkanie. Będzie fajnie, no i nareszcie zobaczysz Zielonego w akcji. Mówię ci będziesz zachwycona.

Zmieszałam się. Przecież nie mogę. A było tak pięknie. Spuściłam więc głowę.

- Przepraszam, ale nie mogę. To wasza sprawa. W dodatku nic tam po mnie. To wy jesteście Tiangszi, ja nie miałabym co tam robić. Sam ma racje za bardzo się wam wcinałam. Powinnam to zostawić wam.

No nie wierzę. Ja przyznałam rację Samowi. Tak Alex zdecydowanie dziwnie na mnie działa. I teraz to jego miłe pełne zawiedzenia smutne oczy. Są takie piękne, piwne. Mogłabym się w nich utopić.... Nie! Spokojnie, co ty robisz Lisa?

- Szkoda.

Chłopak wstał i powoli zaczął iść do środka kiedy w ostatniej chwili się odwrócił.

- Ja uważam że bardzo byś nam pomogła angażując się w to kim jesteśmy i co robimy. Sam nie ma racji , nie słuchaj go.

Uśmiechnął się do mnie, a ja zszokowana jeszcze przez chwilę patrzyłam jak zamyka za sobą drzwi.

On naprawdę chciał mojej pomocy? Och.... Może powinnam jego pierwszemu powiedzieć, i wtedy zobaczyć jego reakcje. Nie wiem.

---------- ---------- ------------ ------------ ----------- ----------

Na spotkanie przyleciałam punktualnie. Byli tam już chłopaki, bo oczywiście musiałam najpierw poczekać aż oni wyjdą z domu i zniknął na tyle by mnie nie widzieli. Dopiero potem mogłam się przemienić i polecieć.

Wylądowałam miękko na ziemi, wciąż mając kaptur oczywiście. Zmieniłam głos.

- Witajcie.

Wszyscy troje kiwnęli głowami ale to Maciek się odezwał.

- Polećmy w inne miejsce, tu może nas ktoś zobaczyć.

Kiwnęłam głową i na skrzydłach pognałam za chłopakami. Z łatwością dorównywałam im tępa. Niestety Zuko mnie poznał i dołączył się po drodze. Prosiłam w myślach by sobie odleciał, ale stwierdziłam że może to da im wskazówkę i odgadnął.

Dolecieliśmy oczywiście na polanę, tą co zwykle. Po wylądowaniu Zuko zaczął krążyć nad naszymi głowami.

- A ten co tu robi?

Pytanie Sama zagłuszyło gwizdanie Maćka. Co zwróciło uwagę orła. Zniżył lot.

- Znasz się na orłach?

Zadałam pierwsze pytanie , a Maciek tylko się uśmiechnął.

- To orzeł mojej siostry i...

Przerwałam mu. Tyle razy mu powtarzałam.

- To nie jest jej orzeł. Zuko to wolny ptak.

Po tych słowach ptak choć z zamiarem siadania na ramię mojego brata usiadł na moim.

- Nieźle. A skąd znasz jego imię?

Alex zaczął się zastanawiać, a ja tylko się uśmiechnęłam.

- To już chyba nie jest wasz interes. Słucham po co chcieliście się spotkać.

Wszystkim trzem opadła szczęka. A Sam wybuchnął.

- Jak to po co?! Wokół nas biegają demony, a my się nie znamy. Uratowałeś nam życie, chcemy cię poznać, nauczyć się czegoś od ciebie. A ty jeszcze się nie zastanawiałeś czy z nami pogadać?

Wykręciłam oczami. Ale nie odzywałam się . Nie wiedziałam co powiedzieć.

- Okej to chociaż powiedz czy możesz rozczytać tę księgę.

Powoli do mnie podeszli, na co tylko mocniej się skupiłam by nie dać się zdemaskować. Wzięłam od nich tą samą księgę którą co noc wykradałam z kryjówki wujka. Uśmiechnęłam się kiedy zaświeciły się jasne zdobienia na jej okładce.

- Oczywiście że mogę. Ta księga jest o obdarzonych darem, czyli o takich jak ja. Tu nie ma nic co się wam przyda.

Wkurzony Sam podszedł bliżej i zabrał mi księgę. Zwracając się teraz do reszty.

- A dlaczego mamy mu ufać? Może.... Ta książka właśnie ma rozwiązanie naszych problemów, a on nam tego nie mówi. Twój ojciec Maciek mówił że to bardzo ważna książka, więc...

- Więc co? Nie potrafisz jej odczytać więc lepiej oddaj ją zielonemu i choć kawałek niech nam przeczyta.

Na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech kiedy dostałam księgę z powrotem. Zaczełam czytać początek.

- ,, Ta księga jest dla Tiangszi stworzonych z natury. Książka ta pomoże zjednoczyć się z naturą, pomoże stać się naturą i współpracować z nią...''

Przerwał mi Alex.

- Wiesz o co chodzi? Masz jakieś zdolności dodatkowe?

Kiwnęłam głową, na co się zaciekawili, a ja tylko poczułam lekką satysfakcję z tego ze umiem coś czego oni nie.

- Jaką?

Maciek już po prostu nie mógł wytrzymać więc im powiedziałam jednocześnie głaszcząc Zuko.

- potrafię odczytywać emocje zwierząt, silniej lub słabiej. Dzięki temu mogę się tak jakby z nimi porozumieć.

==============================================================================

Dziś trochę krótszy, ale mam nadzieje że wcale nie gorszy. Dziękuję za komentarze , gwiazdki i czytanie. Pozdrawiam KasiaAS.


Skrzydła duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz