Rozdział 17

4.9K 430 17
                                    

- Niech będzie.

Będę żałować tych słów. Właśnie zgodziłam się uczyć mojego braciszka używania broni. Mówiłam że sama dopiero się uczę, ale oni się uparli. W końcu uległam. Pozwolili mi za to zatrzymać księgę. W końcu i tak się im nie przyda.

- W takim razie pokarz kim jesteś.

Alex spojrzał na mnie zagadkowo. Siedzieliśmy na tej samej polance już od jakiejś godziny. Nie jestem pewna. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. W sumie miło było być w końcu zauważanym. Normalnie by mnie nie słuchali, a tu proszę, mam stać się ich nauczycielem.

- Tego nie było w naszej umowie.

Maciek się skrzywił.

- Ale jak mamy ci ufać skoro nie znamy twojego imienia? Nie wiemy jak wyglądasz i kim jesteś?

Zaśmiałam się lekko.

- Musicie sobie jakoś z tym poradzić. Nie spodobałaby wam się moja postać.

Wszyscy od razu zaczęli myśleć. I to mocno. A przecież to im nie za dobrze wychodziło. Wstałam i rozpostarłam skrzydła.

- na dziś koniec, spotkajmy się tu jutro o północy.

Moje skrzydła zatrzepotały, ale zatrzymał mnie Alex.

- Wiem że cię znam, ale przez modyfikacje głosu nie mogę poznać. Powiedz chociaż ile masz lat byśmy mogli szukać w dobrej strefie. 25?20?

Zawisłam w powietrzu. Nie wiedziałam czy im mówić czy nie. W końcu to im ułatwi zadanie. Już nie raz chciałam by się sami zorientowali, ale nie idzie im dobrze jeśli myślą że mam 25, 20 lat. Zlustrowałam ich wzrokiem. Może to jest odpowiedni moment by się pokazać?

Westchnęłam, ale na chwile bo później poczułam strach, nie swój tylko czyjś. Odwróciłam się do jego źródła i zobaczyłam sarenkę wybiegającą z lasu. Szybko opuściłam się na ziemię. Sarna bez zastanowienia do mnie podeszła i dała się dotknąć.

- jest przestraszona.

Nie minęła chwila od moich słów , a poczułam smród demonów.

- Demony, chłopaki przygotujcie się. Lekcja pierwsza, kiedy chcesz by broń się pokazała musisz w nią uwierzyć. Ona tworzy się z waszej duszy i magii która jest w was. Musicie ją wydobyć z wnętrza siebie.

Zza moich pleców wybiegły demony było ich siedem i wszystkie biegły prosto na nas.

- Wyjmijcie broń dopiero kiedy demon będzie myślał że jest na wygranej pozycji. Jeden cios, i od razu zabijacie.

Mówiąc to sprawiłam że do mojego pasa przypięte zostały dwa miecze . Demon rzucił się na tego kto był najbliżej czyli mnie. Wiedziałam że kiedy używam mieczy moje moce nie działają, a więc i modulator głosu jaki miałam również zniknął. Nie mogłam więc nic więcej powiedzieć.

Zamiast tego w ostatniej chwili rozcięłam gardło demonowi. A serce przebiłam drugiemu. Spojrzałam ukradkiem na resztę. Alex miał w rękach miecz. Większy niż moje. Moje były długie czarne i smukłe. Lekkie. Jego był jeden gruby i srebrny. Wyglądał na ciężki, ale Alex bez problemu sobie z nim radził. Samowi i Maćkowi nie udało się wyczarować broni, ale pomagali zaklęciami.

Demony były pokonane w zaledwie pięć minut. A na mojej twarzy zagościł uśmiech. Schowałam miecze i włączyłam modulator, szepcząc znane mi już zaklęcie ,, Huange ci'' co z japońskiego oznacza zmiana słowa.

- Brawo chłopaki, nawet jeśli wam się nie udało wyczarować broni i tak sobie poradziliście. Alex tobie gratuluje wspaniałej broni.

Wszyscy się zatrzymali i spojrzeli na mnie zaskoczeni. Zdałam sobie sprawę z tego ze przecież wypowiedziałam jego imię. Ale ze mnie gamoniowaty głupek!

- Znasz moje imię?

Kiwnęłam lekko i ostrożnie głową. Trzeba się przyznać.

- Znam twoje oraz Sama i Maćka. Można było je usłyszeć podczas pierwszej naszej walki.

Uf... trochę wybrnęłam.

- W takim razie to nie fair . Jeśli ty znasz nasze, a my twojego nie.

Milczałam.

- To chociaż ten wiek...

Maciek już po prostu wydawał się błagać o jakąś wskazówkę. A niech ma i się cieszy.

- Mam 16 lat.

Ich miny zrzedły i opadły na ziemie. Chwile zajęło zanim je znowu podnieśli.

- żartujesz?

- Nie.

Moja stanowczość, wywołała u nich napad śmiechu. Co w tym takiego śmiesznego przepraszam bardzo? Czy powiedziałam jakiś żart, bo jeśli tak to musiał być dobry skoro tak się śmieją.

Nie zastanawiając się długo po prostu odleciałam zostawiając ich samych sobie. Niech się śmieją. Niech myślą że kłamie czy coś. Ja wiem swoje.

---------- -------- ----------- --------- ----------- ---------

W domu byłam w nocy. Zrobiłam jeszcze rundkę po mieście by sprawdzić czy demony się gdzieś nie kręcą w pobliżu. Ale na szczęście ich nie znalazłam. Czego one mogą chcieć?

- Lisa!!! Dobrze że jesteś martwiliśmy się.

Wujek przywitał mnie uściskiem, na co tylko wymruczałam ciche przepraszam.

- No już dobrze , późno jest, lepiej połóż się spać.

Kiwnęłam głową. Ale zanim weszłam na górę miałam jeszcze jedno pytanie.

- A jak tam poszła chłopakom rozmowa z tym zielonym?

Wujek uśmiechnął się.

- Bardzo dobrze w sumie. Zgodził się ich uczyć, a Alex wyczarował broń. Maciek od razu jak wrócił zaczął ćwiczyć.

Kiwnęłam głową , podziękowałam i weszłam do pokoju. Byłam zmęczona, ale jeszcze bym sobie w sumie polatała. Zastanawiały mnie te demony. Przecież nie mogły sobie tak po prostu pojawiać się gdzie chcą i kiedy chcą. Ktoś musi nimi sterować, albo raczej coś. I jaki mają cel w tych głupich atakach. Przecież nie atakują nikogo oprócz Tiangszi. To samo w sobie jest dziwne. A to ze a ni razu nie wysłano jeszcze grupy na tyle dużej by choć w małym stopniu było je ciężko pokonać, sprawiało że mam wrażenie że się ktoś ze mną droczy. To musi się skończyć, a chłopaki muszą w końcu się dowiedzieć, tylko jak zareagują na wieść, ze to właśnie ja jestem tym tajemniczym zielonym Tiangszi?

Wyczarowałam skrzydła i jak zwykle owinęłam się puchatymi i miłymi w dotyku skrzydłami i poszłam spać. Sen ogarnął mnie od razu.

============================================================================

Siedemnaście rozdziałów. Hmm. Nie wiem co powiedzieć. Zaczynałam od pomysłu i nie sądziłam ze skończę, ale jak widać jestem coraz to bliżej. Jeszcze trochę a Lisa powie kim jest, i dowie się kto kieruje demonami przeciwko niej i jej bratu. Przewiduje tak z dwadzieścia pięć rozdziałów. Mam nadzieje że tyle wystarczy i że nie będzie za krótko. Dziękuję za to że jesteście , czytacie i komentujecie . Oczywiście chce się jeszcze usprawiedliwić czemu wczoraj nie było rozdziału... widzicie byłam na wsi( w Sobolewie , może ktoś zna :) ) tam nie ma internertu , a nie przewidywałam pobytu aż do piątku, przepraszam. Oczywiście rozdział będzie jutro tak jak to miało być.  Pozdrawiam miło KasiaAS.


Skrzydła duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz