Serce Faye biło w jej piersi, a jej całe ciało trzęsło się niekontrolowanie. Łzy spływające po jej twarzy kreśliły małe, czyste ścieżki przez krew, którą chłopak na niej rozsmarował. Ciało Faye zwinięte było w kłębek na zimnej cementowej podłodze, a mała kałuża krwi zaczęła się formować pod jej ramieniem. Część jej sądziła, iż umiera, ale inna wiedziała, że tak nie jest. Tak oczywiście było, chyba, że chłopak faktycznie przeciął jej tętnicę. Ale szczerze, nie miała nic przeciwko żadnej z tych opcji. Jeśli była martwa, przynajmniej nie musiałaby po raz kolejny spotkać tego chłopaka.
Nagle odgłos mamrotania dotarł do uszu Faye, sprawiając, że znieruchomiała. Była tak sztywna jak to możliwe, gdy próbowała zlokalizować dźwięk. Potem drzwi do piwnicy otworzyły się z trzaskiem. Myśląc, iż był to chłopak, który zbiegał po schodach, Faye zaczęła krzyczeć. Uniosła ręce i zakryła nimi twarz w obronnym geście. Nie przestała wrzeszczeć nawet wtedy, gdy ktoś pociągnął ją do pozycji siedzącej, wyszeptał jej imię i zapewnił, że wszystko było dobrze.
- Faye! - powiedział ktoś i oplótł ją ramionami - Przestań krzyczeć, nikt nie zamierza cię skrzywdzić. - słyszała każde słowo wypowiedziane przez ten głos, ale nie rozumiała ich znaczenia, ramiona wokół niej dusiły ją. W kolejnej sekundzie poczuły ostry ból w ramieniu, przez który wzdrygnęła się i przestała krzyczeć. Urosło w niej uczucie nieważkości i była niemalże pewna, iż uniosłaby się nad ziemią w każdej sekundzie. Lecz zamiast tego poczuła się śpiąca.
- Co mamy robić, Jonathan? - powiedziała Catherine, stojąc przy szpitalnym łóżku swojej córki - Jak coś takiego mogło się wydarzyć?- Uspokój się, wyjdzie z tego - odparł Jonathan i podszedł do żony, owijając wokół niej ramię - Jest silna, wyzdrowieje. Powinniśmy się cieszyć, że nie stało się jej nic poważniejszego.
- Nie martwię się o to, czy jej rany się zagoją, martwię się, jak to wpłynie na nią psychologicznie - powiedziała Catherine i przejechała dłonią po policzku córki - Rzadko kiedy jesteśmy w domu, a ona będzie musiała tam wrócić.
- Nie martw się - powiedział Jonathan - Ma Evana. - wzrok Evana uniósł się, gdy usłyszał swoje imię, po czym spotkał spojrzenie ojca Faye. Pokiwał lekko zanim ponownie skupił się na telefonie, wysyłając wiadomość. Nagle Faye obudziła się z gwałtownym szarpnięciem, ciężko oddychając.
- Faye! - wykrzyknęła Catherine i zajęła miejsca na łóżku obok swojej córki - Już dobrze, jesteś bezpieczna. - Faye wielkimi oczami popatrzyła na swoich rodziców.
- Już dobrze - powtórzyła jej matka i chwyciła Faye za rękę.
- Gdzie ja jestem? - zapytała Faye, lecz po krótkich oględzinach, dokładnie wiedziała, gdzie się znajdowała. W szpitalu - Co ja tu robię? - poprawiła się.
- Evan zadzwonił do nas i poinformował, że coś się stało. Gdy dotarliśmy do domu usłyszeliśmy, jak krzyczysz i uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem było wezwać policję i karetkę, skoro nie mieliśmy pojęcia, co się działo - wyjaśnił Jonathan i usiadł obok żony na łóżku, oboje patrzyli na córkę - Kiedy wreszcie przedostaliśmy się przez drzwi i znaleźliśmy cię, nie chciałaś przestać krzyczeć, nawet jeśli Evan próbował cię uspokoić. Więc ratownicy medyczni podali ci środek uspokajający - zajęło to kilka sekund, by wszystko, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej powróciło do Faye. Krew, chłopak, piwnica. Chciała ponownie zacząć krzyczeć. Chciała krzyczeć i chciała płakać. Było tak, jakby ciemność z piwnicy zaczęła wypełniać pokój, w którym się teraz znajdowała oraz, jakby ktoś obserwował ją z dystansu.
- Policja prawdopodobnie będzie chciała z tobą porozmawiać o tym, co się stało - powiedziała Catherine - Jeśli chcesz, możemy zostać.
- Nie, możecie iść - odparła Faye i posłała rodzicom małe kiwnięcie, próbując zachowywać się tak normalnie jak to możliwe, mimo, że jej umysł był niczym huragan z obrazami migającymi przed jej oczami - Dam sobie radę - matka obdarowała ją małym uśmiechem, zanim wraz z mężem opuścili pokój. Gdy już ich nie było, a Evan prawie dotarł do drzwi, Faye ponownie się odezwała:
CZYTASZ
Haunted || h.s au (pierwsze polskie tłumaczenie)
Fanfiction{ZAKOŃCZONE | NIEEDYTOWANE} „ [...] a po jego zgonie Rozsyp go w gwiazdki! A niebo zapłonie Tak, że się cały świat w tobie zakocha I czci odmówi słońcu." - William Szekspir 19 czerwca 1924 roku był tragicznym dniem dla niewielkiej wsi położonej...