Biblioteka wyglądała tak samo, jak podczas pierwszej wizyty Faye; ściany pokryte drewnianymi regałami, które wypełniały nowe i stare książki. Ciepło oraz zapach drewna i skóry był obecny unosił się wokół Faye, wywołując u niej lekki uśmiech. Co dziwne, tęskniła za tym miejscem, nawet jeśli była w nim tylko raz. Może to przez zapraszające ciepło albo dlatego, że Chase tam pracował.
- Może pójdziemy na zaplecze? - powiedział Chase i gestem ręki nakazał Faye iść do pokoju, w którym czytała o obecnie zamieszkiwanym przez nią domu.
Gdy dotarli do małego pokoju z dokumentami, Faye szybko zdała sobie sprawę, że nie zwróciła większej uwagi na to pomieszczenie, kiedy ostatnio w nim była. Pokój był piękny, tak jak cała biblioteka. Jednak z jakiegoś powodu bardziej lubiła ten mały pokój wypełniony zupełnie innymi historiami niż reszta biblioteki. Historiami mówiącymi o prawdziwych wydarzeniach, opowieściami o najbardziej nadzwyczajnych i najbardziej zwykłych ludziach.
Faye usiadła przy stole, gdzie wkrótce dołączył do niej Chase.
- Mogę cię o coś spytać? - powiedziała.
- Okej.
- Pamiętasz pierwszy raz, kiedy tu byłam? - zapytała ostrożnie Faye. Jego amnezja czyniła wszystko bardziej skomplikowanym. Jak długo mogła ukrywać przed nim prawdę? Pamiętałby, co tak właściwie stało się tamtego czerwcowego dnia?
- Nie, nie pamiętam - odparł Chase, marszcząc brwi. Próbował sobie przypomnieć odkąd tylko się obudził, ale nic mu nie pomagało. Większość jego myśli była jednym wielkim, mglistym wspomnieniem. - Kiedy tu byłaś?
- Och - spanikowała Faye - W czerwcu - dodała i wzruszyła ramionami, nie chcąc wspominać, że tego samego dnia został dźgnięty przez Harry'ego.
- W każdym razie, byłam tutaj, żeby przeczytać kilka artykułów na temat domu, w którym obecnie mieszkam i na temat tego, co się w nim stało. Wiesz, to morderstwo 90 lat temu? Wiesz, o które mi chodzi? - Chase przytaknął powoli - Chciałabym wiedzieć, czy coś jeszcze się tam wydarzyło, coś podobnego do tego morderstwa - spytała Faye. Pragnęła dowiedzieć się, kto był tą ciemną postacią. Może coś pominęła, gdy poprzednio tu była.
Chase siedział przez chwilę cicho, po czym wstał i przeszedł się wokół pokoju. Między jego brwiami rysowała się mała zmarszczka, kiedy przeglądał dokumenty. Pokręcił głową.
- Nie, nie ma żadnych zapisków o innych wydarzeniach w tym domu. Przykro mi.
- W porządku. Byłam po prostu ciekawa - powiedziała Faye i wzruszyła ramionami, jednak w środku zaczęła w niej wzbierać trwoga. Jeśli nic innego się tam nie stało, kim był człowiek, który ja nawiedzał?
Wrzask rozbrzmiał echem w domu. Wrzask pełen wściekłości i bólu, jakby w jakiś sposób należał do dwóch zupełnie różnych osób. Prawie tak było. Tyle, że nie należał do dwóch osób, ale do dwóch stron jednej osoby. Dobrej i złej.
- Zostaw mnie w spokoju! - wrzasnął młody mężczyzna, mimo że nikogo więcej nie było w domu. Jednak otrzymał odpowiedź. Od samego siebie.
- Poddasz się w końcu? Wiesz, że jestem od ciebie silniejszy. - okropny i okrutny śmiech ryknął w korytarzach domu. Plecy młodego mężczyzny wygięły się w do tyłu w nieludzki sposób, gwałtowny wdech opuścił jego usta.
- Widzisz, nie umiesz tego znieść. Jesteś słaby. Po prostu daj mi to ciało, zajmę się nim.
Harry trzasnął pięścią w ścianę i zacisnął usta w cienką linię, gdy ból przeszedł przez jego ciało. Nie zamierzał odejść, tak głęboko zakorzenił się w jego ciele, że nie mógł się go pozbyć.
Ten ból bardzo przypominał ból, jaki odczuwał nocy, której umarł; podczas oglądania śmierci rodziców i podczas własnej śmierci, i był to pierwszy raz w ciągu ostatnich 90 lat, kiedy odczuwał ten rodzaj bólu. Z jednym wyjątkiem - zamiast bólu wywołanego zewnętrznymi dźgnięciami, ten ból pochodził z jego wnętrza, próbując wydostać się na zewnątrz. Jakby ktoś pazurami próbował przedrzeć się przez jego ciało. Coś w środku chciało go rozerwać i wyjść na wolność. Harry obawiał się, że to ciemność wewnątrz niego chciała się wydostać, na co nie mógł pozwolić. Ale zdawał sobie sprawę, że ta druga część jego miała rację, był od niej znacznie słabszy i nie wiedział jak długo zniósłby ciągłą walkę.
Dźwięk zamykanych drzwi dotarł do uszu Harry'ego. Strach przepłynął w jego żyłach. Nie chciał już nikogo krzywdzić, jednocześnie pragnąc to zrobić. Chciał rozedrzeć ciało osoby, która właśnie weszła przez drzwi, a potem przybić jego lub ją do ściany, tak jak zrobił to z kotem.
- Nie - szepnął Harry i przycisnął ręce do swojej głowy - Nie, nie, nie.
Harry słyszał kroki na parterze, gdy zastanawiał się, co zrobić. Część jego wierzyła, że ciemność może przejąć nad nim kontrolę, kiedy druga część wciąż pamiętała człowieka, którego wychowali jego rodzice. Człowieka, z którego mieli być dumni, ale nic, co zrobił w ciągu ostatnich 90 lat nie uczyniłoby jego rodziców dumnymi. Byliby zawstydzeni i obwinialiby się o nie bycie wystarczająco dobrymi rodzicami.
- Harry? - delikatny, słodki głos przywrócił go do rzeczywistości. Faye stała na szczycie schodów, patrząc na niego. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Faye sapnęła:
- Harry, twoje oczy.
-------------------------------------------
Witajcie... po tak haniebnie długiej przerwie :(
Mogę jedynie Was przeprosić,
PRZEPRASZAM,
ale w ten sposób nie wynagrodzę Wam mojego zniknięcia z Wattpada i braku rozdziałów. Jeśli ciekawi Was powód, który oczywiście nie stanowi żadnego usprawiedliwienia, to wyznam tylko tyle: matma to zło, romantyzm dobija, a w wolnym czasie lenistwo brało górę.
Jeszcze raz przepraszam.
Do następnego rozdziału!
PS.: Co sądzicie o "Sign of the times"?
CZYTASZ
Haunted || h.s au (pierwsze polskie tłumaczenie)
أدب الهواة{ZAKOŃCZONE | NIEEDYTOWANE} „ [...] a po jego zgonie Rozsyp go w gwiazdki! A niebo zapłonie Tak, że się cały świat w tobie zakocha I czci odmówi słońcu." - William Szekspir 19 czerwca 1924 roku był tragicznym dniem dla niewielkiej wsi położonej...