dwadzieścia

928 111 38
                                    

Rozdział dedykuję @AleksandraDylg i @urocza65

Faye spojrzała na swoje ręce, które jeszcze chwilę temu obejmowały policzki chłopaka. Poczuła się pusta w środku, tak samo pusta jak kuchnia, w której stała, a jej serce było takie ciężkie, że zdawało jej się być wypełnione ołowiem. Nie rozumiała, jakim cudem nic nie czuła, kiedy przecież ten chłopak przerażał Faye tak bardzo i wystarczyła myśl o nim, aby przemienić jej krew w lód. Co było innego tym razem? Wiedziała, co. Nigdy przedtem ten chłopak nie był bardziej ludzki, niż kiedy Faye poczuła jego blizny pod swoim dotykiem, a ten wyraźny, ale jednak mętny zielony kolor stał się widoczny w głębi jego oczodołów, i nigdy przedtem nie był on [Harry] tak piękny.

Faye ukryła twarz w dłoniach i opadła na podłogę. Nic nie mogła poradzić na to, że wierzyła, iż popada w obłęd. Jej dom był nawiedzony przez morderczego ducha, a ona zdecydowała z nim porozmawiać zaledwie kilka minut po tym, jak, mniej więcej, zagroził, że ją zabije. Było tak wiele spraw, który wprawiały ją w dezorientację, zwłaszcza jej uczucia, i jak na zawołanie uderzył ją przypływ emocji, sprawiając, że chciała krzyczeć. Tak bardzo ją to przytłaczało, że całe ciało Faye wydawało się być sparaliżowane bólem. Jakby każda kość w jej ciele złamała się, a ona była przekonana, że zostanie zabitą przez Harry'ego byłoby mniej bolesne niż radzenie sobie z każdą emocją przepływającą obecnie przez jej organizm do każdej części ciała.

Następnego ranka, Faye spędziła nie wiadomo, ile czasu, siedząc przy wyspie kuchennej na środku kuchni i obracając szklankę w dłoniach, zanim w końcu mogła udać się do szpitala.

Dwadzieścia minut później, Faye stałą przed budynkiem, zdenerwowanie przepływało przez jej ciało, gdy weszła do środka. Jako, że nie miała pojęcia, gdzie znajdował się Chase, podeszła i zapytała recepcjonistę, który po kilku minutach przekazał Faye, gdzie mogła go znaleźć.

Po jeździe windą na czwarte piętro i przejściu wielu korytarzy, w końcu trafiła na pokoju, w którym miał znajdować się Chase. Stała chwilę przed drzwiami, smutek przepłynął przez jej ciało. Wciąż nie mogła pogodzić się z tym, że Chase był w szpitalu, i to z jej winy.

Zagryzła dolną wargę, przyciskając ramię do drzwi, który łatwo się otworzyły, ukazując chłopaka leżącego w jednym z łóżek. Kolejna fala smutku przepłynęło przez nią, lecz tym razem spowodowała, że z jej oczu pociekło kilka łez.

- Cześć, Chase - powiedziała Faye, gdy weszła do środka, a drzwi zamknęły się za nią. Naprawdę chciała, by odpowiedział. O tak, jak bardzo tego pragnęła. Nie musiałby nawet nic mówić, byleby tylko przytaknął lub uśmiechnął się. Byleby zrobił cokolwiek, co zapewniłoby Faye, że nic mu nie będzie. Lecz niestety nie miał się dobrze i Faye o tym wiedziała. Stan Chase był daleki od dobrego, a Faye nie miała nawet pewności, czy on kiedykolwiek wyzdrowieje. Ta myśl sprawiła, że zabolało ja serce tak bardzo, iż zmusiła się, by się pochylić i przyłożyć rękę do piersi, gdy zapłakała z bólu.

- Oddychaj - powiedziała Faye po bezgłośnym szlochu, wyprostowała się, przesunęła dłońmi po miękkim materiale swojej koszulki i zaczęło brać głębokie oddechy. Wdech, wydech, wdech, wydech. Zacisnęła dłonie w pięści, próbując powstrzymać ich drżenie, lecz nic to nie dało. Więc, z trzęsącymi się rękami, podeszła do łóżka, na którym leżał Chase. Jego twarz była blada, pod oczami widniały cienie. Przezroczysta rurka umieszczona była wzdłuż jego gardła i połączona do jakiegoś sprzętu, wentylatora, z wieloma innymi rurkami i elektrodami EKG.  Obok wentylatora stał monitor, pokazujący ciśnienie i tętno. IV pompa dożylna umieszczona była po drugiej stronie łóżka i dostarczała różne ciecze prosto do żył Chase'a.

Widok wszystkich tych rzeczy wokół Chase'a wystraszył Faye. Przytrzymywały go przy życiu. Bez nich mógłby umrzeć. Bez nich, Harry by wygrał.

Haunted || h.s au (pierwsze polskie tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz