dwadzieścia dziewięć

883 119 59
                                    

Rozdział dedykuję  @xalexstylesx  ,  @simpsonmybear  i  @temporaryfix12 


Faye stała w swoim pokoju jak sparaliżowana. Ale dlaczego? Z powodu strachu, bo nie miała zielonego pojęcia, kim był ten cień? Czy po prostu nie rozumiała, co się działo? Ale wiedziała, co powiedział Harry, słyszała go. To nie on był w tą osobą w szpitalu. W takim razie, kto to był? Faye próbowała sobie przypomnieć, czy widziała twarz, mimo że znała już odpowiedź. Tamten cień nie miał twarzy, zamiast niej była tylko ciemność. To sprawiło, że zaczęła myśleć o czymś innym. Nikt poza nią nie widział tamtej postaci, nawet jeśli pielęgniarki i inni odwiedzający ją mijali. Dlaczego była jedyną, która ją zauważyła?

Przez krótką chwilę Faye myślała, że zobaczyła cień za oknem, ale kiedy zerknęła ponownie nikogo tam nie było. Próbowała pozbyć się tej absurdalnej myśli, ale nie potrafiła. Ledwo orientowała się już, co było prawdą, a co nie. Jeśli nieżyjący już Harry był tutaj, to czy było to możliwe, że ktoś inny również tutaj był? Rodzice Harry'ego? Jeśli tak, to dlaczego nie byli przywiązani do domu tak jak Harry? A może był to ktoś obcy, ktoś, kogo cierpienie przez dekady zamieniło go w coś złego?


Trzy dni później Faye siedziała przy wyspie kuchenne w kuchni. Na zewnątrz panował chłód, było zimniej niż w jakikolwiek inny dzień lata. Wiedziała to, ponieważ była n zewnątrz przez cały ranek i teraz ściskała w dłoniach kubek herbaty.

Nie spała odkąd zobaczyła ciemną sylwetkę w szpitalu. To coś nie mogło dać jej spokoju i nie wiedziała, czy sobie to wyobraziła, czy to naprawdę tam było, czając się w kącie i patrząc na nią.

- Ciężkie dni? - nagły dźwięk czyjegoś głosu wystraszył Faye, jej ręce drgnęły gwałtownie, przez co herbata wylała się z kubka i poparzyła jej zimną skórę.

- Ała! Cholera - krzyknęła Faye i szybko przyciągnęła rękę do siebie, jej skóra piekła. Spojrzała się na Harry'ego, marszcząc brwi. Mimo, że wiedziała, jak wyglądał, była zaskoczona, widząc pokryte bliznami policzki i puste oczodoły. Jego aparycja zupełnie nie pasowała do delikatnego brzmienia jego głosu., kiedyś tak, ale nie teraz. - Wielkie dzięki.

- Faye - powiedział Harry, brzmiąc na zmęczonego. - Nie jestem tu po to, by walczyć czy się kłócić.  Wciąż próbuję to wszystko rozwikłać. Tylko... Tylko mnie posłuchaj. Nie wiem, kiedy znowu będę mógł z tobą porozmawiać. Nie mogę... Kontrolować dwóch stron mojej osobowości. - Harry oddychał ciężko, jakby walczył sam ze sobą.

- Próbuję trzymać się z daleka, kiedy... - Harry zacisnął powieki, koncentrując się przez kilka sekund - Ciemna strona jest silniejsza. Staram się ją odepchnąć, ale ona walczy i jest naprawdę silna.

- Nic nie szkodzi, weź tyle czasu, ile potrzebujesz - powiedziała Faye, zapominając o poparzonych dłoniach. - O czym chciałeś porozmawiać?

- Ciągle powtarzasz mi, żebym cię wpuścił - powiedział - Właśnie to próbuję zrobić. Zanim znowu się zgubię, ponieważ może pomożesz mi znaleźć drogę powrotną.

- Spójrz na siebie, Harry - odparła Faye - Dlaczego w ogóle pomyślałeś, że mógłbyś się zgubić?

- Nie rozumiesz, to coś we mnie przedziera się przez każdą część mojego ciała. Próbuję zwalczyć część mnie, która istnieje już dziewięćdziesiąt lat częścią, o której myślałem, że już jej we mnie nie ma.

- Okej - powiedziała Faye - Być może nie rozumiem, co...

- Dodajesz jej sił - bąknął Harry i zamilkł na chwilę, tak samo jak Faye - Dodajesz jej sił - powtórzył, niemal szepcząc - Odkąd wróciłaś ze szpitala tamtego słonecznego dnia na początku lipca, czułem się inaczej za każdym razem, kiedy byłem blisko ciebie. Nie wiem, jak to możliwe i nie umiem tego wyjaśnić, ale to tak, jakbym zdrowiał. Ty mnie uzdrawiasz.

- Ja... Jak? - Faye ledwo wydusiła z siebie te słowa. Bo co możesz powiedzieć komuś, kto twierdzi, że go uzdrawiasz? 

- Wiem, że jestem tylko zmarłą osobą, która zrobiła okropne rzeczy - powiedział Harry - I nie zasługuję na żadną pomoc. Spójrz na mnie. - Harry wskazał na swoją twarz i zakrwawioną górną część ciała.

- Hej - powiedziała Faye i uśmiechnęła się, chwytając dłoń Harry'ego przez wyspę kuchenną - Nawet coś martwego może być piękne.

- Nie wierzę w to - odparł Harry i wyrwał rękę z uścisku Faye.

- A po jego zgonie - zaczęła recytować Faye -  Rozsyp go w gwiazdki! / A niebo zapłonie / Tak, że się cały świat w tobie zakocha / I czci odmówi słońcu.

- Szekspir? - spytał Harry.

- Mhm, napisałam o nim esej w szkole kilka miesięcy temu - odpowiedziała Faye - To jedyny cytat z jego dzieł, jaki pamiętam.

- "Romeo i Julia" - powiedział cicho Harry - Kochali się tak bardzo, że byli gotowi umrzeć i przeciwstawić się swoim rodzinom, żeby być razem.

- Huh? - powiedziała i uniosła brew, niepewna tego, co przed chwilą powiedział.

- Ten cytat. Jest z "Romea i Julii" - wyjaśnił Harry i otrzymał od Faye kiwnięcie głową. Wiedziała to. Na potrzeby eseju musiała przeanalizować jego dzieła i ostatecznie przeczytała "Romea i Julię" oraz "Sen nocy letniej".

Woleli umrzeć niż żyć bez siebie - powiedział Harry, bardziej do siebie niż do Faye. Zastanawiał się jakby to było kochać kogoś tak bardzo jak Romeo kochał Julię i jak Julia kochała Romea. Nigdy nie doświadczył innego rodzaju miłości niż tej od rodziców. Westbrook było wiele mniejsze za jego czasów, a znalezienie kogoś, z kim spędziłoby się resztę swojego życia było trudne.

- Mogę cię o coś spytać? - powiedziała Faye, przerywając myśli Harry'ego. - Jakie było życie, zanim umarłeś?

- Ciężkie i niesprawiedliwe. - odparł - Pierwsza wojna światowa spowodowała różne problemy polityczne, socjalne i ekonomiczne, a cała celebracja i radość z wygrania wojny nie trwały długo przez te problemy. To nie było miękkie lądowanie, bardziej przypominało kraksę*.

- Miałeś jakieś plany na przyszłość? - spytała Faye, korzystając z szansy na poznanie chłopaka i części jego historii, której stare artykuły nie znały.

- Myślałem o wstąpieniu do armii - odpowiedział Harry. Coś w nim nie lubiło tego, że dzielił się z kimś tymi rzeczami i zaczęło walczyć mocniej, chcąc przejąć kontrolę nad jego umysłem.

- A co, jeśli umarłbyś podczas drugiej wojny światowej? - spytała Faye.

- Wtedy bolałoby mniej - odparł Harry, próbując stłumić wzbierającą w nim ciemność.

- Więc... - zaczęła Faye, myśląc nad tym, co powinna powiedzieć. Nagle w jej umyśle pojawiło się to, czego chciała się dowiedzieć od ostatniego razu, kiedy rozmawiali.

- Harry? - spytała.

- Tak?

- Kilka dni temu powiedziałeś, że to nie ty byłeś w szpitalu, ponieważ jesteś przywiązany do tego domu - powiedziała Faye, wciąż pamiętając, co czuła, gdy powiedział jej i zostawił ją sama przestraszoną i zdezorientowaną. - W jaki dokładnie sposób jesteś przywiązany do tego domu?

- Krew. Na dole, w piwnicy - odparł Harry - Należy do mnie i ogranicza moje ruchy. Jest już tutaj tak długo, że stała się częścią tego domu. Tak długo jak ta krew jest tutaj, nigdy nie będę całkowicie wolny. - posłał Faye krótki, słaby uśmiech, po czym jego plecy wygięły się w łuk, a krzyk bólu wypełnił kuchnię.


-------------------------------------------

* wiem, że brzmi dziwnie i średnio wpasowuje się w sens zdania, ale cóż, tak jest napisane w oryginale.

Witajcie, jak samopoczucie w te lodowate dni? 

Ktoś jest tutaj z 2 lub maturalnej klasy liceum? Jak tam radzicie sobie z rozszerzeniami?

Pozdrawiam GORĄCO i przepraszam za takie przerwy między rozdziałami.

Nina :)

Haunted || h.s au (pierwsze polskie tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz