dwadzieścia jeden

805 109 65
                                    

Rozdział dedykuję  @simpsonmybear  i  @szalonagazela  


Nastąpiło kliknięcie, kiedy mężczyźnie klęczącemu przed frontowymi drzwiami domu udało się je odkluczyć. Uśmieszek pełen satysfakcji wpłynął na twarz mężczyzny, który teraz już wstał i nacisnął klamkę, otwierając drzwi.

- Zrobione - powiedział i szerzej pchnął drewnianą powłokę, pozwalając innemu mężczyźnie wejść przed nim.

- Więc zaczynajmy - rzekł drugi mężczyzna i rozejrzał się po holu. Odkąd jego dziadek opowiedział mu, co zrobił w tym domu, marzył o przyjściu tutaj i powtórzeniu tego czynu. - Sprowadźmy rodzinę na dół.

Faye obudziła się przez odgłos wchodzenia po schodach. Jej oczy otwarły się gwałtownie i patrzyły się w sufit, jak próbowała przeanalizować dźwięk, który niegdyś był dla niej bardzo znany, ale teraz wydawał się kompletnie nowy. Potem zdała sobie sprawę, iż mogli to być jej rodzice, którzy wrócili do domu szybciej niż planowali, a może to już był ranek?

Faye przewróciła się na bok i spojrzała w okno po drugiej stronie pokoju. Na dworze wciąż było ciemno, a czerwone cyfry na jej zegarze wskazywały 2:42 w nocy, Faye odrzuciła swój koc na bok i wstała.

- Mamo? Ta... - powiedziała, wychodząc na korytarz, ale słowo "tata" przekształciło się w krzyk, gdy zobaczyła nieznanego mężczyznę na górze schodów.

- Witam - powiedział mężczyzna. Miał włosy w kolorze brudnego blondu, kilkudniowy zarost widoczny był na jego policzkach i brodzie, a pod jego lewym okiem znajdowała się blizna. Po obserwacji obcego mężczyzny, instynkty Faye wzięły górę, obróciła się i uciekła. Ale był jeden problem; jedyna droga na dół możliwa była schodami, teraz zablokowanymi albo wyskoczeniem z okna.

Faye pobiegła do sypialni rodziców i zakluczyła za sobą drzwi, powoli się od nich oddalając. Po kilku sekundach ktoś zaczął w nie walić.

- Wychodź, wychodź, kochanie - powiedział mężczyzna, dreszcze przepłynęły w górę pleców Faye, gdy powiedział "kochanie"; słowo, które Harry użył zbyt wiele razy i które zaczęła kojarzyć ze strachem. Wyraz sprawił, że Faye zrobiła kolejne kilka kroków z dala od drzwi, szybko zerkając przez ramię i rozważając wyskok z okna.

Wkrótce była przyciśnięta do ściany naprzeciwko drzwi, gdy walenie dalej trwało przez kolejną chwilę, po czym nagle ustało. Faye zrobiła krok naprzód, próbując usłyszeć, co działo się za drzwiami, kiedy zostały one wyważone, zaskakując Faye tak bardzo, że odeszła do tył, potykając się, uderzyła się plecami o ścianę i straciła równowagę. Zjechała w dół na podłogę, gdy tylko spojrzała na korytarz, gdzie stał mężczyzna z bronią w ręku.

- No, no, no - powiedział mężczyzna i zrobił kilka kroków naprzód.

Faye patrzyła na mężczyznę wielkimi oczami, zanim pchnęła się na nogi i rzuciła się w inną stronę pokoju. Lecz kiedy tylko postawiła stopę na łóżku jej rodziców, by przez nie przeskoczyć, ktoś chwycił jej nadgarstek i pociągnął do tyłu. Faye została rzucona na twardą podłogę, przez co walczyła o powietrze. Głowa Faye pulsowała, a pokój kręcił się dookoła niej jak szalony.

- Zejdźmy na dół - powiedział niewyraźny głos, i zanim Faye mogła zaprotestować, jej ciało zostało wyciągnięte z sypialni.

Faye krzyczała z bólu, gdy była ciągnięta po schodach, ból pulsował w jej ciele za każdym razem, gdy jej plecy zderzały się z nowych schodkiem.

- Alex, mam córkę - rzekł mężczyzna trzymający Faye, gdy dotarł do salonu - Ale jej rodziców nie ma w domu.

- Naprawdę? - inny mężczyzna, Alex, powiedział, podszedł do dziewczyny i ukląkł przed nią - Gdzie są twoi rodzice?

Faye spojrzała w górę na mężczyznę przed nią, podczas gdy drugi mężczyzna schylił się i związał jej ręce. Walczyła trochę, ale mężczyzna po prostu przyłożył kolano do jej pleców i przycisnął ją do ziemi, utrudniając patrzenie na mężczyznę, który z nią rozmawiał.

- Są... Są w szpitalu - odpowiedziała - Mój tata, - kolano dociskające ją do dołu utrudniło jej mówienie - Mój tata miał wypadek samochodowy.

- Hm - powiedział mężczyzna i pokazał gest drugiemu mężczyźnie, który podniósł Faye na nogi i zawiązał jej coś na ustach, powstrzymując od mówienia albo krzyczenia. Facet z blizną pchnął Faye głębiej do salonu, dokładnie w to miejsce, w którym dziadek Alexa i jego kolega zamordowali rodzinę 90 lat temu.

- Dobrze, pora zaczynać - powiedział Alex, uśmiechając się, jak patrzył na klęczącą przed nim na kolanach.

- Ale nie mamy całej trójki - inny mężczyzna, Samuel, powiedział, piorunując spojrzeniem Alexa.

- Mam to gdzieś - odparł gniewnie Alex - To jedyna szansa, byśmy to zrobili, ty kretynie. Boże, nie powinienem pozwolić ci przyjść. Możesz to zrobić, czy nie?

- Mogę, mogę - odpowiedział szybko Samuel - Obiecuję. Ale jak powinniśmy to zrobić? Wszystko na dziewczynie?

- Nie, nie zrobimy, ponieważ nie dożyje najfajniejszej części - powiedział Alex i westchnął. - Może pójdź i usiądź, podczas gdy ja zacznę, skoro znam każdy najmniejszy szczegół.

Faye patrzyła na dwóch mężczyzn ruszających się przed nią. Rozmawiali, ale Faye nie mogła ich słyszeć. Widziała ruchy ich ust, ale ich słowa nigdy nie dotarły do jej uszu. Sprawiło to, że poczuła się niekomfortowo, nie wiedząc, co mówili, dodając jej więcej stresu i przerażenia.

Serce Faye waliło jej w klatce piersiowej, i gdyby jej ręce nie były związane za jej plecami, prawdopodobnie przecisnęła by je do piersi, żeby zatrzymać serce od przełamania się przez kości. Nie była pewna, czy płakała, czy nie, jej wzrok był lekko zamazany, ale nie czuła łez spływając po policzkach.

Na zewnątrz krople deszczu zaczęły uderzać o okna, dźwięk, z którego kiedyś Faye czerpała przyjemność, ale teraz dźwięki były wyciszone. Nawet, jeśli mocno próbowała się skupić, nie mogła usłyszeć uspokajającego dźwięku deszczu. Zaszlochała w milczeniu i ponownie odwróciła głowę w stronę dwóch mężczyzn, ale zacisnęła oczy, gdy jej oddechy zaczęły stawać się krótsze i bardziej nierówne, niekontrolowane.

Nagle Faye poczuła coś ostrego na plecach, i wkrótce poczuła, jak ten obiekt zaczął wbijać się w jej skórę. Myślała, że zawyła z bólu, pomimo materiału, ale odkąd nie mogła nic słyszeć, nie była pewna. W kolejnych sekundach, przedmiot zniknął, a Faye poczuła czyjś ciepły oddech przy uchu. Fala strachu przepłynęła przez nią, poczuła jak kilka łez spływa po jej policzku. Ciepły oddech przy uchu szybko zniknął i został zastąpiony czymś zimnym, przyciśniętym do jej policzka.

Potem, znikąd, jakby po raz pierwszy w życiu pojawił się niewyraźny dźwięk. Był to dźwięk chrząknięcia, ale był zbyt odległy, by mógł należeć do któregoś z mężczyzn. Należał do kogoś innego. Ta myśl sprawiła, że serce Faye przyspieszyło nawet bardziej.

-------------------------------------------

"KUZDE BELEK KISZONY POMIDOR"

Niespodzianka! ;)

Haunted || h.s au (pierwsze polskie tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz