Rozdział 1 - Wypadek

21 0 0
                                    

Jak już wcześniej mówiłam moje życie było jak, bajka. Miałam wszystko, czego dusza zapragnie. Przyjaciółkę od serca Emme, wille z basenem, najnowszego Mercedesa. I co najważniejsze ukochanego chłopaka Bila Franksa. Ja i Bil znaliśmy się z moich rodzinnych stron, bowiem moja matka z pochodzenia jest Szkotkom. I to właśnie tam go poznałam cztery lata lemu, gdy odwiedzam swoją babcię Lucy Berg. Ja jechałam tam by odpocząć, a znalazłam miłość. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Chodziliśmy na długie spacery po piaszczystej plaży, spotykaliśmy się z jego znajomymi. Lecz najbardziej lubiłam gdy przy ognisku grał na gitarze. Podczas tego miesiąca, który spędziłam w Szkocji zrobiłam chyba z miliony wspólnych zdjęć. Jakoś tak sie złożyło, że Bill wrócił do Nowego Yorku razem ze mną. Moi znajomi śmiali się nawet z nas. Prawniczka i ortopeda dobrana z nich para. Ale przynajmniej nie spotykałam go na sali sądowej. Miałam go tylko dla siebie. A on był nie ziemsko przystojny. Ciemne włosy i oczy, był wysoki, a co najważniejsze znosił moje humory. I tego dnia gdy zaprosił mnie na przedstawienie w jednym z Brodwejskich teatrów. Zdarzyło się to czego nie życzę nikomu. Zadzwonił do mnie rano, około ósmej.

- Cześć kochanie. Mam bilety na Upiora w operze. Mam nadzieje, że mi nie odmówisz.

- Cześć, nie, to o której i gdzie?

- Przyjadę po ciebie o wpół do siódmej. Nic nie rób, ja zajmę się wszystkim. Tylko no wiesz zrób się na bóstwo.

- Tak jest. No to pa.

Cały dzień chodziłam niespokojna. A moja matka tylko tajemniczo się uśmiechała. Gdy nadszedł wieczór, jak obiecałam, zrobiłam się na bóstwo. Ubrałam niebieską sukienkę do kolan, włosy spięłam w kok. Do uszu włożyłam diamentowe kolczyki. I czekałam, aż w końcu przyjechał.

- Córeczko, życzę miłego wieczoru.

Szepnęła swoim starym zwyczajem mama. Lecz dziś Bill był jakiś inny.

- Kochanie, dziś nie popatrzysz na drogę. Muszę zawiązać ci oczy, byś nie zobaczyła niespodzianki.

- A przeżyje ja tą niespodziankę?

- Nie bój się. Nic ci się nie stanie.

I podróż minęła mi w milczeniu, nawet widok za oknem mi zabrano. Gdy już dojechaliśmy, Bill pomógł mi wysiąść z auta. I zaprowadził mnie chyba do jakiejś sali teatralnej. I później zdjął mi opaskę z oczu. Nie myliłam się, byliśmy w teatrze, tylko że zaprowadził mnie nie na nasze miejsca, tylko na balkon. Balkon dla ludzi z wyższych sfer.

- Bill, co się dzieje?

Ale nic nie odpowiedział, tylko jakiś mężczyzna w garniturze podał mu mikrofon.

- Liliano, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz dzielić ze mną życie?

Najbardziej na świecie kocham Billa, więc moja odpowiedź była prosta.

- Tak, chcę!

I włożył mi na palec pierścionek z szafirem.

- Wydałeś na niego chyba całe oszczędności?

- Głuptasku, nie poznałaś rodowego pierścionka babki.

- Nie. Jest piękny.

I reszta wieczoru minęła szybko, nawet nie wiedziałam, kiedy spektakl się skończył. W międzyczasie na zewnątrz rozpętała się burza. Ale co z tego, skoro ja miałam w duszy maj. Lecz nagle jakiś idiota zajechał nam drogę. Zdążyłam tylko krzyknąć.

- Bil hamuj!

Po tym film mi się urwał.

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz