Jechaliśmy chyba z dwadzieścia minut, przez które nikt z nas ani słowem się nie odezwał. Wreszcie samochód się zatrzymał.
- Drogie panie jesteśmy.
- Jack, co za nowość pięć minut przed czasem. Lili, gdybyś ty tak punktualnie, jak on zazwyczaj chodziła na rozprawy. To dawno chyba straciłabyś prace.
- To ile zazwyczaj się spóźnia?
- Tak z dziesięć, piętnaście minut.
- No drogie panie, bez przesady.
Gdy wysiadłam, z samochodu moim oczom ukazał, się wilki budynek, w którym znajdowała się z pozoru zwykła restauracja. Z zewnątrz miała kolor niebieski, a w lewym górnym rogu znajdowała się nazwa. Gdy weszłam do środka, oczywiście Jack otworzył mi drzwi. Pozorna grzeczność, jak mniemam. Ale wracając do wystroju, był cudowny. Ściany były beżowe, na niektórych ścianach były brązowe szlaczki. A na innych zaś coś na rodzaj imitacji cegły. Stoły i krzesła były brązowe. A na stołach były śnieżnobiałe obrusy. Jednak największe wrażenie zrobił na mnie żyrandol. Był choćby z innej bajki. Kelner zaprowadził nas do sześcioosobowego stolika.
- Witaj Lucy!
Powiedziała kobieta w fioletowej sukni, z włosami ściętymi na krótko.
- Witaj Felicjo.
- A to pewnie ta twoja wnuczka?
- Tak to Lilianna.
- No proszę siadajcie.
Oprócz mnie, babci, Jacka i jak się zdołałam, domyślić jego babci siedziało, tam również małżeństwo baronów. A konkretniej Sara i Liam Johanson. Oni akurat najmniej mnie przerażali. Przerażał mnie ogień pytań tej Felicji.
- Lili słyszałam, że będziesz tu prezesem fili F&D? A tak w ogóle co tam u Diany. Tyle lat ją nie widziałam?
- Tak, tata dał mi kredyt zaufania. Babcia pewnie powiedziała pani, że rodzina się nam powiększy.
- Tak, jak ja jej zazdroszczę. Ja niestety mam jednego wnuka. Któremu jakoś nie śpieszno do ożenku.
W tym momencie Jack popatrzył na starszą pani, wzrokiem mordercy. Jakie to było piękne, ktoś mu na reszcie przygadał.
- Babciu, a może nie przy gościach.
- A co, bież przykład z Lili. Gdyby nie jakiś idiota. Za niedługo byłaby kobietą sukcesu, której los podarował prezent w postaci Billa. Wiesz Lilo, gdy dowiedziałam się o twojej tragedii, chciałam ci jakoś pomóc. I dałam na mszę, w intencji by stwórca pomógł ci pozbierać się po tym wszystkim.
- Dziękuje, ja nie wiedziałam. Ale czy możemy nie mówić o wypadku, to jeszcze bolesny temat.
- Dobrze. O już nadchodzi jedzenie. A więc smacznego.
I pierwszy raz cieszyłam się, że musiałam jeść pomimo braku apetytu. Danie było pyszne. Była to pieczona gęsina z sosem malinowym. Gdy tak jadłam, to obserwowałam otoczenie. I spostrzegłam, że prócz mnie i Jacka młodzi nie siedzą ze starszyzną. Że tak to ujmę. Gdy wszyscy skończyli kolacje, Jack zaproponował, że przedstawi mi znajomego. Ja chcąc nie chcąc zgodziłam się. No i podeszliśmy do wysokiego mężczyzny, ubranego w szary garnitur. Ten jego kolega był nawet przystojny. Brązowe oczy, włosy tego samego koloru.
- Część Jack. Jak tam twoje sprawy? O, a to kto?
- Hej, to ta Lili o której ci opowiadałem.
- Prawniczka z Nowego Yorku. No to we wtorek nastąpi pierwsza próba sił. Bo ja jestem twoim przeciwnikiem. Tomy Ferw, kłania się szanownej pani.
- No to się przygotuj na ostrą batalię. Bo ta Katrina nie dostanie ani grosza więcej.
- Widze, że łatwo mieć nie będę.
Muszę przyznać, że Tomy był dobrym partnerem do rozmowy. A mina Jacka, który nie rozumiał, o czym mówimy. Z tej pogawędki wyrwało mnie czyjeś wołanie.
- О королевна явилась. Наверное уже не отчаивается.
(O królewna przybyła. Chyba już nie rozpacza).
Wolałam się nie odwracać. Ale nie wytrzymałam i puściłam mordercze spojrzenie. W stronę tego Ivana Piertowa, takiego niestety znajomego z pracy.
- Jack, kto ich tu zaprosił?
- No co? Rosyjskie wyższe sfery
- Chyba wyższe sfery głupoty.
- Ай обидела се девушка.
(Oj obraziła się panienka).
- Ай как видзэ общество дурачков уже прибыло.
(O jak widze towarzystwo głupków już przybyło).
- Внимание. Наша Лильи знается российский.
(Uwaga. Nasza Lili zna rosyjski).
- Видно, что твой музг уже к концу вышел из головы тебе.
(Widać, że twój mózg już do końca wyleciał ci z głowy).
- Красоты не обижай мне.
(Piękna nie obrażaj mnie).
- Lili, co ty do niego mówisz?
- Jack nie teraz. Jestem zajęta, rozmową z wyższymi sferami.
- Ай это сочувствует твоей будущей жене. Коль скоро ты не помнишь росправы в Новом Йорке. Ты этого о годовщинах тоже не быть помнить.
(Oj to współczuje twojej przyszłej żonie. Skoro nie pamiętasz rozprawy w Nowym Yorku. To o rocznicach też pamiętać nie będziesz).
Widziałam, że Jack chce do nich podejść. Ale go powstrzymałam.
- Jack, błagam.
- О видзэ, что ты уже нового рыцаря завела.
(O widzę, że już sobie nowego rycerza znalazłaś).
W tym momencie nie wytrzymałam i wylałam mu wodę na głowe. No cóż, to większość ludzi znało tam rosyjski. Przynajmniej ci z wyższego świata, bo cały czas się śmiali.
- Довидзэня.
(Do widzenia)
I tak rozwścieczona poszłam, powiedzieć babci, że wychodzę.
- Babciu lepiej będzie jak już pójdę.
- Dzięki. Rozbawiłaś towarzystwo, no i dałaś mu popalić. Jack odwieź ją.
- To pa babciu.
Byłam szczęśliwa, gdy opuściłam to miejsce. Uśmiech nie schodził mi jednak z twarzy. A mina Jacka bezcenna. Gdy wsiedliśmy, do samochodu Jack zaczął, mnie wypytywać o tego Ivana.
- Co to za koleś? I co mu powiedziałaś?
- Prawdę. Skoro nie pamięta, jak zniszczyłam go na rozprawie. I to na dodatek po rosyjsku.
- Dobra, dobra.
- Czemu minąłeś drogę do domu?
- Chce cię zabrać do jednej z kawiarni. Nie bój się, nic ci nie zrobię.
- No ja myślę.
Gdy tak mijaliśmy kolejne domy. Ja zastanawiałam się, czy ten Ivan nie jest autorem, tego anonimu.
CZYTASZ
Przepraszam
AventuraJak już wcześniej mówiłam moje życie było jak bajka. Miałam wszystko, czego dusza zapragnie. Przyjaciółkę od serca Emme, wille z basenem, najnowszego Mercedesa. I co najważniejsze ukochanego chłopaka Bila Franksa. Ja i Bil znaliśmy się z moich rodzi...