W nocy nawet niebo dzieliło ze mną ból. Bowiem całą noc padał deszcz. A wagony kropel deszczu spływały po szybach. Tak jak by chciały mi powiedzieć, takie są koleje życia. Ktoś odchodzi, by ktoś mógł przyjść. I gdy już udało mi się zasnąć, to ciągle słyszałam dwa słowa. Dwa błagalne słowa Bila.
- Wybacz mi.
Gdy w końcu skończyła się noc, a na niebie pojawiło się słońce mama przyszła mnie obudzić.
- Lili, już czas. Jest już ósma, przebierz się i zejdz na śniadanie. Bo o dziesiątej ruszamy, aby pożegnać Bila.
- Wiem mamo. Katedra Świętego Patryka tam sobie wymarzyłam ślub, a nie pogrzeb. Ale los widać chciał inaczej. Zaraz zejdę.
- Tylko, a zresztą już nic. Pospiesz się.
I mama wyszła, a ja bardzo powoli, wstałam z łóżka, poszłam do łazienki. Aby doprowadzić się do porządku. Gdy wróciłam ,na moim oknie siedział biały gołąb. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. A obok niego leżała róża, już miałam, podejść do okna. Lecz ptak odleciał. I to mnie kolejny raz dobiło. Bo wydawało mi się, że tan ptak to był mój ukochany. I z łzami w oczach wyjęłam z szafy czarną sukienkę z białym paskiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, do uszu włożyłam małe srebrne kolczyki. Które dostała od Bila. I wyszłam z pokoju. Przy stole wszyscy już byli.
- Cześć siostra. Już jesteś usiądź, bo mamy wam coś do powiedzenia.
- Cześć wszystkim.
I usiadłam obok babci. Widać, że specjalnie na mnie czekali. Pozwolili mi zjeść szybko śniadanie, po czym Luis zabrał głos.
- Moi drodzy może to nie najlepszy moment, by o tym mówić. Ale z tym szczęściem nie możemy się dłużej kryć.
- Synu, no mów. Chyba że chcesz mnie zdenerwować.
- Za siedem miesięcy będziecie dziadkami, a ty babciu prababcią.
- Celia gratuluje. Moja droga czemu milczałaś?
- Mamo nie chciałam zapeszać. Lili nic nie powiesz.
- Mam nadzieje, że będę chrzestną.
- Widzę, że już lepiej.
- Nie tato, to pozory. W środku jestem wrakiem siebie.
Co za ironia. Umiera ktoś, by ktoś mógł przyjść. Nie mam im za złe, że właśnie dziś to ogłosili. W końcu to nie ich wina, że moje życie się rozsypało. Po milionie gratulacji, wyszliśmy z domu. Ja pojechałam z babcią, Luisem i Celią. Całą drogę patrzyłam w okno, szukając tam jakiejś nadziei na lepsze jutro. Kiedy dotarliśmy do kościoła podeszli do mnie rodzice Bila. Jego mama była niską kobietą o szlachetnych rysach, lecz dziś te rysy się rozmywały. A tata Bila, można powiedzieć, że Bil był jego młodszą kopią.
- Witaj Lili. Widze, że jeszcze nie rozmawiałaś z panią Loris.
- Witam pani Saro. Nie, to ona ma syna z przeszczepioną wątrobą?
- Tak. Idź chce z tobą rozmawiać.
I podeszłam do wysokiej szczupłej kobiety. Była ubrana w czarną sukienkę, włosy miała spięte w kok. Na nosie miała okulary.
- Witam. Pani Loris jak mniemam.
- Tak. A ty to Liliana, ta, której ukochany oddał mi przysługę na całe życie. Jak ci mogę pomóc.
- Niech pani syn jest zdrowy. To moje jedyne marzenie. A jeśli pani może niech pani mu to da.
I wyjęłam z torebki zdjęcie mojego ukochanego. Na tyle napisałam to, co kiedyś Bil często mi mowił:
NIGDY NIE PRZESTAWAJ WIERZYĆ. BO WIARA CZYNI CUDA.
- Tak na pewno mu przekaże. Aleks chciał przyjść, ale lekarze mu nie pozwolili.
- Rozumiem. Niech go pani pozdrowi.
I odeszłam. Szłam już do katedry. Wielkiego gmachu, który takich jak ten pogrzebów widział już wiele. Zajęłam więc miejsce obok mamy. Nie pamiętam nic z mszy. Jak w transie powtarzałam regułki. Później wsiedliśmy do auta, gdyż cmentarz był daleko. Wreszcie dojechaliśmy do Green Wood Cmentary. Rodzice Bila najchętniej pochowaliby go w Szkocji, ale jego życzeniem było być blisko mnie. A więc szłam w żałobnym korowodzie. Tylko że nie potrafiłam płakać. Widziałam bowiem nad trumną tego białego gołębia. Gdy trumna została ustawiona ksiądz wypowiedział wiele słów. Ale ja zapamiętałam tylko te.
- Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.
Potem sypną ziemią na trumnę. I przy dźwięku trąbki, truma poszła do swojego wiecznego domu. A ja rzuciłam różę, którą rano znalazłam na oknie. Później już standardowo kondolencje, stypa. Jednym słowem wszystko, o czym bym chciałambym zapomnieć.

CZYTASZ
Przepraszam
AdventureJak już wcześniej mówiłam moje życie było jak bajka. Miałam wszystko, czego dusza zapragnie. Przyjaciółkę od serca Emme, wille z basenem, najnowszego Mercedesa. I co najważniejsze ukochanego chłopaka Bila Franksa. Ja i Bil znaliśmy się z moich rodzi...