Rozdział 7 - Czas ucieka, wieczność czeka

2 0 0
                                    

Reszta wieczoru minęła mi przy oglądaniu starych zdjęć. Byli na nich ci, których kocham. I ci, którzy zostali już, otuleni pajęczyną czasu. Cały czas powstrzymywałam płacz, w końcu moja powódź zniszczyłaby rodzinne pamiątki. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

- Kto tam?

- Babcia, mogę wejść?

- Wejdź.

Tym razem jej humor dopisywał. Może to ta poranna wiadomość. Mniejsza z tym, wiedziałam, że chce o czymś rozmawiać.

- Lili, widzę, że odkurzasz pamięć.

- Tak. I nie sądziłam, że byłam aż takim ruchliwym dzieckiem. Znalazłam pięć zdjęć, na których mam coś połamane.

- Nie przeczę. Pamiętam, jak byłaś z rodzicami w moim domku na wybrzeżu. Miałaś dziesięć lat. A już miałaś posłuch wśród innych dzieci.

- No cóż, przez skromność nie zaprzeczę.

- A to zdjęcie zrobił twój brat. Gdy on miał dwadzieścia pięć, a ty szesnaście lat. Taka różnica wieku, a ty ani na krok nie ustępowałaś swoją wyobraźnią, od jego wyobraźni.

- Tak to były moje urodziny. Pamiętam to, ja nie spodziewałam się przyjęcia, gości. A tu on przywozi mnie do twojego domku. Miałam my za złe, że Celia z nami nie jechała. Bo bałam się, jego pomysłu.

- A on zorganizował ci zabawę.

- Tak. Zaprosił nawet dzieci, twoich znajomych.

- A ty dwa lata później zrobiłaś prawie to samo. Zabrałaś Celie na Time Square i kazałaś jej patrzeć na bilbord. A tam były wskazówki ja dojechać do restauracji, gdzie Luis się jej oświadczył.

- Ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać. Prawda babciu?

- Tak. Chciałam zobaczyć co u ciebie. Jak się trzymiesz. A no czytałam artykuł i się tak zastanawiam. Komu jeszcze nie pomogłaś?

- Skąd wiesz, że to ja?

- No wiesz. Jak mnie nazywają tu u was. O pani z wyższych sfer wie wszystko.

- Nie mów nikomu.

- Dobrze. A ty jesteś pewna, że chcesz ze mną jechać do Edynburga. Do Szkocji kroju rododendronów, potwora z Loch Ness, ruin zamków.

- Chcę. Czuję, że tam jest to, czego szukam. Ucieknę w pracę, zwiedze trochę twojej ojczyzny.

- Miałam ci tego nie dawać, ale rodzice Bila kazali ci to przekazać.

- Nie jestem gotowa, by znów płakać. Widzisz dziś uświadomiłam, sobie że Panta Rai. I moje życie jest jak rzeka. Czasem jej prąd niszczy wszystko, a czasem ona wysycha.

- Więc dobrze. Ruszamy pojutrze. Co do szczegółów, dogadamy je jutro. Dobranoc wnusiu.

- Dobranoc.

Gdy babcia wyszła, ciągle przeglądałam zdjęcia. Te rodzinne, te prawie rodzinne. I wśród zdjęć znalazłam, jakieś zdjęcie z wakacji. Wakacji, na które ja i Bill wybraliśmy się do Europy. A konkretnie do Rosji, Polski i Szwecji. Tam zaraziłam się miłością do języka polskiego i rosyjskiego. Dzięki temu trochę w tych językach umiałam. Wracając jednak zdjęcia, był tam zegar a obok niego napis: CZAS UCIEKA, WIECZNOŚĆ CZEKA. To było zdjęcie z Polski. Ja nie specjalnie chciałam zwiedzać tan kraj, ale mój ukochany miał tam kiedyś przodków. A teraz on spełni pewnie swoje marzenie, pozna ich. I znów poszłam spać z uczuciami, których nie da się opisać.

PrzepraszamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz