Po skończonym obiedzie chciałam jak najprędzej iść do siebie. Tylko po to, by móc, dowiedzieć się coś o tej kobiecie z przeszczepioną nerką. Ale moja babcia miała inne plany.
- Lili, chce ci pokazać Edynburg.
- Dobrze, ale ja mam teraz ważniejsze rzeczy niż zwiedzanie.
- Ale są pewne rzeczy, do których musisz przywyknąć.
- A konkretniej?
- Raz w miesiącu moja serdeczna przyjaciółka organizuje takie przyjęcie. Dla wyższych sfer.
- No czyli nie dla mnie.
- A właśnie, że dla ciebie. Pochodzisz w końcu ze szlacheckiego rodu.
- Babciu wrócimy do tej rozmowy. Mam czas by zobaczyć tutejszy zamek, park wodny czy skosztować whisky, której nie lubie.
- Ale jutro idziesz ze mną do kościoła. Ja wiem, że tam w Nowym Yorku niedziela była jak poniedziałek. Ale tu jest inaczej.
- Dobrze wiesz, że do kościoła chodzę w szczególnych przypadkach.
- Ale, z Bilem jakoś chodziłaś do tej katedry. W której miało być wesele. A był pogrzeb.
- Bo byłam stwórcy wdzięczna, za to, co mi dał. A teraz co ja mam?
- Masz motywacje, musisz znaleźć jeszcze serce. A poza tym obiecałaś to narzeczonemu parę lat temu.
- Ty, to jeszcze pamiętasz?
- Wnusiu, siedzieliście w salonie, ogień palił się w kominku. A ty powiedziałaś, że gdyby jemu kiedyś Bóg kazał odejść pierwszemu. Ty będziesz go odwiedzać w kościele. Bo tam niebo jest bliżej.
- Ale czasy się zmieniły.
Z tej niezbyt przyjemnej dla mnie rozmowy uratował mnie telefon.
- Przepraszam muszę odebrać.
I wyszłam na taras.
- Halo, Luis. Miałam dzwonić, ale babcia mnie zatrzymała.
- Cześć. Mam nadzieje, że chociaż powiedziała ci o tej kobiecie.
- Tak, i podobno ona jest stąd. Ze Szkocji.
- No tak z Cortachy. Tylko, że lekarze walczą o jej życie. Bo przeszczep nie chce się przyjąć.
- Co? Ale kim ona tak dokładnie jest?
- Pracuje jako przewodnik turystyczny. Tam na zamku w Cortachy. Ma męża i małą córkę.
- Czyli jest jeszcze tam w USA?
- Tak. I jeżeli uda się im podtrzymać przeszczep, to najszybciej za dwa miesiące może wróci do domu.
- A nie wiesz co z sercem.
- Z tego, co wiem, osoba, która go otrzymała, już raz miała przeszczep, tylko że organizm go odrzucił. Wiem, że osoba ta wyszła ze szpitala w dzień po pogrzebie Bila.
- Wiadomo już coś na temat wypadku?
- Na pewno chcesz to wiedzieć?
- Tak.
- Przyczyną wypadku był alkohol i brawurowa jazda kierowcy.
- Bo który głupek, jedzie zgaduje sto kilometrów na godzinę w deszczu?
- Jak czegoś się dowiem dam znać. A jak tam u ciebie, jak wytrzymujesz z babcią arystokratką?
- Szkoda gadać. Wczoraj przyszedł tu jakiś wnuk jej znajomej. Jakiś hrabia Jack.
- Naprawdę, ostatni raz widziałem go dwa lata temu w Los Angeles. Był tam, bo kupował jakiś samochód.
- Tak, to bardzo specyficzny człowiek. Podobno on mnie pamięta, ale ja go nie.
-Stare zdjęcia, odświeża ci pamięć. A teraz wybacz, śpieszę się z żoną na badania.
- Pozdrów ją. No to pa.
Po tej rozmowie dopadł mnie ponury nastrój. Gdybym tylko mogła jakoś pomóc tej kobiecie. I gdy przyjdzie czas, to pojadę do tego Cortachy. Tak poza tym słyszałam, że są tam przepiękne ogrody. Pełne rododendronów. A tak swoją drogą, ciekawe kim jest ta osoba z sercem. Nie wiedziałam czemu, ale zdawało mi się, że jestem na dobrej drodze do odkrycia prawdy. Zostało mi tylko znaleść tego pasażera. Po chwili relaksu polegającym na nic nierobieniu. Sprawdziłam skrzynkę e-mail. A tam było coś, co mną wstrząsnęło.

CZYTASZ
Przepraszam
AdventureJak już wcześniej mówiłam moje życie było jak bajka. Miałam wszystko, czego dusza zapragnie. Przyjaciółkę od serca Emme, wille z basenem, najnowszego Mercedesa. I co najważniejsze ukochanego chłopaka Bila Franksa. Ja i Bil znaliśmy się z moich rodzi...