To trochę zabawne kochać mężczyznę, któremu boisz się spojrzeć w oczy. Tak, tak zdaję sobie sprawę z tego o czym pomyśleliście - zaufanie. Ale to nie było do końca tak. Hope ufała bezgranicznie mężczyźnie i nigdy w niego nie wątpiła. Ona po prostu... miała pewien dystans, nie tylko do niego - ale i do siebie samej. Trudno jest zmienić kogoś, kim się było przez bardzo długi czas. Oboje dobrze wiedzieli, że będą musieli nad tym popracować, ale najnormalniej w świecie się bali. Ona - że już nigdy nie odzyska harmonii w swoim życiu, a on? Że straci tę Hope, której nigdy nie chciał stracić. Ciężkie?
Było piękne grudniowe popołudnie. Śnieg prószył za oknem, słychać było krzyki małych dzieci, które wręcz skakały z podniecenie na wiadomość, że jesień minęła i nadszedł czas na lepienie bałwanów. Czasami Hope wychodziła do tych dzieciaków i wraz z nimi spędzała czas na świeżym powietrzu po prostu świetnie się bawiąc. Dzieci po prostu ją kochały i wzajemnością. W przyszłości chciałaby mieć własne, ale to jeszcze nie czas. Na razie brunetka musiała się uporać ze wszystkimi zbliżającymi się wielkimi krokami egzaminami kończącymi pierwszy semestr nauki. Pierwszy już za kilka dni, a dziewczyna jeszcze nawet nie wzięła się za naukę materiału.
"- Świetnie - pomyślała, wzdychając ciężko. Nie było mowy, o tym, ze nauczy się potrzebnego materiału w dwa dni! - Jeśli zawalę pierwszy egzamin, to jakim cudem będę chciała ruszyć dalej, skoro nie potrafię spożytkować wolnego czasu na coś pożytecznego."
Ho na stoliku w salonie rozłożyła kilkanaście kartek, na których miała pozapisywane wszystkie najważniejsze definicje i nie tylko. Już od samego patrzenia, dziewczynie kręciło się w głowię. To będzie cud, jeśli nauczy się ona chociaż połowy materiału. Może za szybko zdecydowałam się na te studia?
Godzina 1:04 AM
Drzwi od mieszkania uchyliły się lekkim skrzypnięciem. Po kilkudniowej nieobecności Zayna, we własnych czterech kątach, mężczyzna zastał ukochaną smacznie drzemiącą na kanapie. Na ten widok na twarz Malika wkradł się delikatny uśmiech. Odstawił teczkę gdzieś na bok i na palcach zbliżył się do dziewczyny delikatnie ją unosząc. Hope ułożyła się wygodnie w jego ramionach, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Była odprężona. Czuła się bezpiecznie.
Wszedł do pokoju i delikatnie położył na łóżku. Zayn jeszcze chwile jej przyglądał się. Była taka niewinna, dobra i czysta. Taką ją właśnie uwielbiał.
- Zayn? - Odezwała się przeciągle.
- Śpij księżniczko, jest późno - Odparł, uśmiechając się przy tym.
- Nie chcę. - Zayn popatrzył na nią zaskoczony. Czemu? Pomyślał. - Bo jutro znowu wyjedziesz i nie będę cię widzieć przez kolejne kilka dni. - Maruda.
- Dobrze wiesz, że na taką mam pracę. - Skinęła głową.
- Po prostu... - spauzowała, chcąc znaleźć odpowiednie słowa. Lekko speszonym głosikiem, patrząc w hipnotyzujące oczy Malika, wreszcie się odezwała. - Brakuje mi tych dni, które spędzałeś w domu. Nie wyjeżdżałeś tak często i mogliśmy pobyć w swoim towarzystwie.
- Teraz też spędzamy. - Kiedy Hope pokręciła głową, Zayn podszedł do niej, kładąc się obok niej i delikatnie przejechał kciukiem po jej zaróżowionym policzku. - Porozmawiamy o tym rano. A teraz po prostu śpij.
Była wykończona. Jej powieki robiły się coraz cięższe, a obraz stawał się coraz bardziej zamazany. Poddała się, czując zmęczenie. Nie chciała się z nim kłócić, a rozmowa powoli obierała właśnie taki kierunek. Dopiero co wrócił do domu i już chcesz być wrzodem?
- Dobranoc, Zayn... - szepnęła.
- Dobranoc, Hope. - Ucałował ją w sam środek czoła i otulił ją mocniej kołdrą.
20 grudnia, godzina 9.40
Promienie słoneczne powoli zaczęły docierać przez szparki w żaluzjach, wskazując, że czas najwyższy powitać nowy dzień. Dziewczynie ślamazarnie przetarła oczy, czując jak para silnych ramion oplata ją w talii. Uśmiechnęła się sama do siebie na to uczucie. Była przekonana, że Zayn wyjedzie wcześnie rano, tak jak to zazwyczaj miał w zwyczaju. Za każdym razem, gdy wyjeżdżał, zostawiał starannie napisaną karteczkę, gdzie przepraszał, że się nie pożegnał, ale nie chciał jej budzić niepotrzebnie i zapewniał, że postara się jak najszybciej zwrócić. Taka wiadomość leżała przynajmniej dwa razy w tygodniu na jego poduszce. To był stały tryb tej dwójki. Malik wcześnie wyjeżdżał, a gdy wracał Hope spała. W domu bywał może dwa razy w ciągu miesiąca.
Może i nie jesteście na miejscu panny Gonzales, ale wierzcie mi na słowo, Was też by z czasem ciągłe wyjazdy waszej drugiej połówki męczyły. Na domiar tego wszystkiego, wszystko komplikowały ich relacje. Zachowywali się jak każda typowa szczęśliwa para, to nią tak naprawdę nie byli. I teraz pada kolejne pytanie: skoro nie są parą to kim? Zayn Malik i Hope Gonzales są dla siebie kimś więcej niż najlepszymi przyjaciółmi, lecz czymś mniej niż kochankami. Mężczyzna ciągle walczył o jej serce, a raczej o jej przekonanie. Nie naciskał, bo doskonale znał przeszłość obiektu jego westchnień. Nie chciał by Hope czuła się tak jak podczas tamtego toksycznego związku. Chciał dać jej szczęście i jeśli teraz nie czuje się gotowa, to nic. Nie mogliby być razem, gdyby tylko jedno z nich miało z tego korzyści, a drugie z każdym kolejnym dniem przytłaczało się tym co było kiedyś.
- Wcześnie wstałaś. - Zauważył zaspanym głosem Zayn, który właśnie się przebudzał.
- A ty późno wróciłeś. - Pocałował ją w usta, na co brunetka delikatnie zachichotała. Przeniosła swój wzrok na zegar wiszący na ścianie i właśnie zapaliła się jakaś lampka. - Zostajesz dzisiaj w domu, prawda? - Krzyknęła podekscytowana jak dziecko na wieść o nowej zabawce. Wzmocnił swój uścisk, patrząc z powagą w jej oczy.
- Dzisiaj spełniam każdą twoją prośbę, o pani. - Dziewczyna słysząc dziwny akcent chłopaka, wybuchła niepochamowanym śmiechem. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko.
- Nigdy więcej tak nie mów.
- Jak? - Znowu,
- Właśnie tak. - Dusiła się własnym śmiechem.
Piękną chwilę przerwał dzwoniąca komórka leżąca na szafce nocnej. Malik sięgnął po urządzenie, rzucając wymowne spojrzenie ukochanej i odebrał.
- Nie mogę teraz... Naprawdę nie... Ugh, no dobrze... Tak będę niedługo. - Rozłączył się i szybko wstał, ruszając do szafy w poszukiwaniu nowych ciuchów.
- Wychodzisz? - Jakby to nie było oczywiste.
- Potrzebują mnie w pracy. Postaram się wrócić jak najszybciej - rzucił szybko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Zajebiście się postarałeś, Malik, nie ma co.
CZYTASZ
I Always Will. »» Zayn Malik Fanfiction
Fanfiction❝Szczęście jest tylko częścią miłości, oto czego trzeba się nauczyć. Cierpienie także należy do miłości. To jest tajemnica miłości, jej piękno i jej ciężar.❞