Rozdział 4

1.1K 55 0
                                    

Przebieram się w mój zestaw nocny, czyli bokserki i T-shirt. Rozkładam materac i słyszę miauczenie Abi, która patrzy się w rozsuwane, szklane drzwi na zewnątrz.

 - Co się dzieje, Abi? Znowu próbujesz dostać się do kota pani Natalii? Nie wyszło nam dobrze za pierwszym razem.

Słyszę nagle ostre walenie w drzwi. Moje serce przyspiesza, podchodzę do drzwi i wyglądam przez wizjer. Odskakuję od drzwi, gdy widzę, kto to taki chce mnie odwiedzić. Opieram się plecami o zimną powierzchnię drzwi.

 - Wiem, że tam jesteś, Rossum - mówi Jacob. - Otwieraj te drzwi.

Odblokowuję zamek i szybko otwieram do drzwi. Zanim zdążę na niego spojrzeć, on już znajduje się w środku mojego mieszkania.

Abi warczy na niego.

 - Ciebie też miło widzieć, tygrysko - mówi głębokim głosem Jacob. Jego głos nie pasuje w ogóle do mojego mieszkania.

 - Jak wszedłeś na moją posesję?

 - Włamałem się. - O'Deal kuca i wyciąga ręce do Abi, ale ta nie ma ochoty do niego podejść.

 - Co jest ważną rzeczą, by się włamać, panie władzo? - unoszę brew, zakładając ręce pod piersiami.

 - Nieźle tu sobie pomieszkujesz. - Rozgląda się.

 - Kłamiesz.

 - Ey, chociaż widać, że ty masz czysto, nie tak jak ja. - Jego brązowe oczy patrzą na mnie. - Tak naprawdę przyszedłem porozmawiać o zdarzeniu, które wydarzyło się tuż po wyjściu z twojej pracy.

Zacisnęłam zęby.

O'Deal śmieje się .- Boże, czego ja nie mam, co ma Michael?

Prycham.

 - Lista będzie długa, a ty za pewnie nie masz przy sobie kartki ani długopisu.

 - Auć .- Śmieje się rozbawiony. - Wolisz facetów, którzy są zajęci?

 - Posłuchaj, jestem zmęczona...

 - Prawda, skończyłaś pracę przed dwudziestą drugą. Twój szef, chyba Ethan się nazywa, powiedział mi, że siedziałaś jeszcze, gdy on wychodził. Byłaś w ten dzień pracowita. Wyszłaś po pracy na ulicę Trade Street i szłaś do domu. Myślę, że chodzisz tam sama codziennie. Idziesz i wracasz. Byłaś sama, ale do pewnego momentu.

Przełykam nerwowo ślinę. Słyszę znowu warczenie z strony szklanych drzwi.

 - Powiesz mi w końcu, co się stało, gdy wyszłaś z ulicy Trade Street na Place Street? - nie krzyczy, jest spokojny.

 - Skąd ty to...

 - Nie pytaj tylko porozmawiaj ze mną. Dorwę skurwiela i załatwię własnymi łapami. Oszczędzę ci tego.

Podchodzę do szklanych drzwi i otwieram je. Wyciągam na zewnątrz głowę, by się przewietrzyć. Stopą odpycham Abi, która chce wyjść na podwórze. Cofam się i zamykam drzwi, odwracając się do Jacoba.

 - Było ich dwóch. Szli za mną przez cały czas. Mówili do mnie, a ja próbowałam jak najszybciej dobiec do chińskiej restauracji. Wciągnęli mnie w końcu w alejkę i - moje oczy zachodzą już szarą mgłą - próbowałam im się jakoś wyrwać, ale byli silniejsi. Jego kolega unieruchomił mi ręce, a ten pierwszy powiedział, że jeśli się nie zamknę to zabije mnie. Wbiłam to sobie do głowy, bo myślałam, że to zrobi. Rozerwał mi koszulkę i stanik. Byłam o krok od... - mój głos z sekundy na sekundę się łamie - ale powaliłam jednego i uciekłam jak najszybciej do domu. Jeden z nich był blondynem, miał czarną koszulkę polo i kremowe spodnie khaki. Drugi miał tatuaż na ręku i miał czarne włosy.

Jacob wzdycha i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie ramieniem i chce przytulić, ale w ostatniej chwili cofam się.

 - Można ich dopaść? Dasz radę?

Kiwa głową.

 - Tak. Tak, dam.

Mroczny kochanek | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz