Rozdział 7

1.2K 57 2
                                    

Rzucam klucze na stolik z charakterystycznym dźwiękiem, wypominając sobie, jak dobrze przeżyłam kolację z Jacobem. Dowiedziałam sie co nieco o bombie przed Screamerem. Policjanci znaleźli najlepszy i najrzadziej spotykany pistolet na świecie-magnum. Do tego jeszcze była gwiazdka do rzucania, którą wskazałam Ricky'emu. Starali się znaleźć jakieś ślady na rzeczach, ale nic takiego na nich nie było. Trzeba teraz czekać tylko na DNA. Policjanci myślą, że to sprawka jakiegoś gangu narkotykowego. To BMV widziano nie raz i to właśnie przed Screamerem. Wiadomo, że kluby na Bloomfield Ave są niezłe i można szybko coś stracić. Tacy ludzie.

Przebieram się w mój strój nocny i uświadamiam sobie, że jest bardzo gorąco. Abi daję konserwę i gdy tylko przestaje jeść, znowu przesiaduje przed szklanymi drzwiami.

- O nie. Nie będziemy się w to bawić.

Gdy tylko podchodzę do drzwi, by je zasłonić na niebie ukazuje się błyskawica. Boże, jest strasznie parno. Idę do łazienki i wyjmuje soczewki. Myję zęby i twarz. Na koniec moczę mały ręcznik i przykładam go do karku i szyji, by choć trochę złagodzić gorąco. Nagle wyczuwam dziwny zapach. Coś ostrego i pikantnego. Marszczę brwi.

Wracam do pokoju i otwieram drzwi, wciągając świeże powietrze. Abi zaczyna warczeć i stać na tylnych łapach, jakby kogoś witała. Co do...

Z jakiś metr przed sobą widzę mężczyznę z mojego snu! Cofam się gwałtownie przez co opuszczam ręcznik na podłogę. Mężczyzna wchodzi do środka, a ja nieruchomieję. Czy ja zrobiłam się mała czy on jest tak wielki? Ma chyba z dwa metry wzrostu i waży sto kilo. Jest strasznie wysoki, jak wielkolud.

Co ja robię? Podziwiam i analizuję go, jakby był modelem. Muszę uciekać. Już dawno byłabym przy cholernych drzwiach i uciekała najdalej gdzie się da.

Ale teraz mogę jedynie go podziwiać. Jakby ktoś przymocował moje stopy głęboko w ziemię. Nie mam ochoty się ruszyć. Jest ciemno, ale widzę, w co jest ubrany. Ma na sobie skórzaną kurtkę motocyklsity, a na nogach ma skórzane spodnie. Czubki jego butów są zakończone metalem. Porusza się i wygląda jak wojownik. Ma fantastyczną cerę, pełne usta, prosty nos i czarne włosy, które opadają mu na dwie strony. Na nosie ma okulary przeciwsłoneczne, więc nie mogę zobaczyć jego oczu. Wtedy przekonałabym się czy jest psychopatycznym mordercą. Przyszedł mnie zabić? Co ja takiego zrobiłam, by musial tego dokonać?

Zerkam na Abi i jestem zaskoczona, gdy ociera się o nogi nieznajomego. Jaka zdrajczyni! Gdy on wyjdzie, przerobię tego kota własnoręcznie na pasztet! Gdy dociera do mnie zapach mężczyzny, momentalnie się rozluźniam. Co on mi robi? Odchylam głowę do tyłu i mruczę. Przysuwa się do mnie odrobinę.

Nie mogę tak dłużej. Chyba go pragnę. Jestem kobietą i ja też mam potrzeby. To jest chemia. Czysta chemia.

- Co tutaj robisz? - szepczę, patrząc na jego twarz.

- Przyszedłem po ciebie. - Mówi innym akcentem, ale nie rozpoznaję go.

- Co? Ale dlaczego? - Porwie mnie, zabije, a potem moje ciało wrzuci do rzeki i wykona swoją misję. - Zabijesz mnie?

Łapie między swoje palce moją brodę i przechyla głowę na bok.

- Nie chodzi tutaj o zabijanie - szepcze. - Chcę cię chronić.

Mówię sobie, że muszę z nim walczyć. Ja go nie znam, on nie zna mnie. Chyba. Moje nogi i ręce wręcz odmawiają, więc nie mogę nic poradzić na to. Gdy wciagam kolejny raz jego zapach znowu moje ciało się rozluźnia.

Muska moją szyję i wciąga nosem mój zapach. Słyszę, jak przy tym trzeszczy jego kurtka.

- Jesteś już prawie gotowa. - Mruczy. - Jesteś już coraz blisko.

Jeśli będziesz tu dalej stał i mnie kokietował to zaraz moje ciało rozpadnie się na miliony małych kawałeczków. I wcale nie żartuję. W końcu poczuję, co to jest pociąg seksualny.

Chcę go dotknąć, ale gdy tylko puszczam się ściany czuję, że spadam.

On jakby to przewidział, bo szybko mnie łapie w pasie. Bierze mnie na ręce i wtulam się w niego, w ogóle nie walcząc z nim. Moje ciało uległo. Przechodzi przez pokój i kładzie mnie na materacu, zawisając nade mną. Jego włosy spadają na jego całą twarz, więc dotykam ich. Są miękkie i nieco faliste. Chciałabym takie mieć.

- Pocałuj mnie - szepczę. Patrzę na niego, ale on tak wisi nade mną i nic nie robi. Łapię za jego klapy od kurtki i przyciągam do siebie, ale mężczyzna szybko łapie moje obydwa nadgarstki.

- Nie tak szybko.

Nie tak szybko? Ja zaraz oszaleję z pragnienia! Wypycham moje ciało ku niemu, moje biodra ocieram o siebie nawzajem. Chciałabym teraz, by wszedł między nie i coś uczynił.

Gdyby on mógł...

- Słodki Jezu. - Słyszę go i uśmiecham się. Czuję jego pożądanie.

- Dotknij mnie, proszę. - Znowu mruczę, ale on kręci głową. Co z nim jest nie tak? - Zrób to.

Mężczyzna ściąga brwi, patrząc na mnie.

Mam się już zaczynać bać?

Wypinam znowu moje ciało w jego stronę. Wyobrażam sobie, że klęczy przede mną i rozkłada moje uda. Pochyla się, łaskocząc mój brzuch swoimi włosami i czuję jego język, jak mnie liże. Jęk zadowolenia ucieka z moich ust.

Mroczny kochanek | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz