Rozdział 1

178 23 8
                                    

Chciałam już stąd wyjść. Faceci się do mnie lepili. Wiedziałam, że do najbrzydszych nie należę. Po prostu taka jestem, ale mało mnie to obchodziło. Mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk na przyjście SMS-a.

Anhony: (nawet nie mam go zapisanego jako ''tata''): Jak poszło ze sprawdzianem?
Ja: A co Cię to nagle zaczęło obchodzić. Dwie jedynki
Odpowiedziałam i w ogóle nie obchodziło mnie to, co sobie pomyśli.

-Avril, proszę, pójdziesz na...
-Nie-przerwałam Christopherowi. Nie miałam ochoty iść z nim, ani z nikim innym na ten dziadowski szkolny bal.
-Ale proszę-błagał.
-Cholera, Christopher! Nie pójdę z tobą na ten durny bal!-wykrzyczałam mu w twarz. Kiedyś pewnie jako stara Avril, delikatnie bym odmówiła, starając się nie ranić jego uczuć. Teraz obchodzi mnie to jednak równe zero.
-Stary nie martw się-powiedział do niego jakiś chłopak.-Zdarza się.
-Spadaj. Wszyscy ode mnie się odczepcie!-krzyknął, biegnąc. Wszyscy obrzucili mnie oskarżycielskim wzrokiem.

Wreszcie mogę stąd wyjść - pomyślałam sobie, wychodząc ze szkolnego budynku.
Ruszyłam przed siebie pewnym krokiem na nowych czarnych koturnach.
Po chwili szłam chwiejnym krokiem po kamieniach. Cholera! Wywaliłam się.

-Nic ci nie jest?
-Nie, odwal się, OK?
-No chyba widzę, że coś Ci jest.-powiedział, patrząc na mnie chłopak z szelmowskim uśmiechem. Miał ciemnobrązowe włosy, widoczne kości policzkowe i brązowe oczy.
-Chyba wiem lepiej niż ty? Spadaj. -powiedziałam przewracając oczami i zaczynając się powoli podnosić.
-A, spoko OK-powiedział mniej nachalnym, miękkim głosem.
-Dziękuję-powiedziałam ironicznie dochodząc do mojego czerwonego samochodu.

W domu czekała na mnie niespodzianka. Tata się mną zainteresował WOW! Dowiedział się tym razem o tym, że ukradłam komuś motor. Dla mnie to już jest coś nadzwyczajnego.

-Avril musimy o tym porozmawiać.
-O czym ty chcesz porozmawiać?! NIC Cię nie interesuje, moje życie Cię nie interesuje. Mogłabym się po nocach szlajać, co robię, ale przynajmniej nikomu życia nie marnuję, a ty? Siedzisz w tej durnowatej robocie, chodź pieniędzy, masz dość, a ja Cię nie obchodzę. Odczep się o de mnie. Spadam.

Muszę to jakoś odreagować. Pójdę pojeździć na motorze, jest już późno, ale nikt na mnie w domu nie czeka.

Ty idioto! Chcesz wpaść pod koła i żebym ja poszła do więzienia?!-krzyknęłam do jakiegoś chłopaka na ulicy.-Chodź, nawet jeżeli poszłabym, do więzienia mało by mnie to obchodziło.
-Znowu się spotykamy?
-Przykra historia.-odpowiedziałam do chłopaka, który pomógł mi wstać po moim upadku.
-Tym razem to chyba ty potrzebujesz pomocy-powiedziałam z sarkazmem.
-Czyli jej potrzebowałaś-uśmiechnął się szelmowsko, a później dodał normalnym głosem.
-A tak poważnie to nie powinnaś jeździć o tej porze tym bardziej na motorze.
-Nie potrzebuję twojej troski-uśmiechnęłam się ironicznie.
-Jasne-odpowiedział ze smutkiem.

Who Says  || DylenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz