1

81K 4.1K 2.3K
                                    


- Widzisz go? - spytała Stella, dyskretnie wskazując na chłopaka siedzącego pod swoją klasą. - Gapi się na ciebie bez przerwy od kilku dni - zaśmiała się pod nosem.

- Zauważyłam - mruknęłam, spoglądając w jego stronę.

Był bardzo niski i chudy. Nieobcinane z pół roku, tłuste włosy opadały mu na czoło. Ubrań nie zmienił chyba od swojego pierwszego dnia w szkole. 

- No chyba sobie żartujesz, ohyda - jęknęłam, przewracając oczami.

- Może być twoją kolejną ofiarą - zaproponowała z cwanym uśmieszkiem moja przyjaciółka.

Ten argument w sumie trochę mnie zachęcił.

- No może - uśmiechnęłam się.

- Jesteś dzieckiem szatana. - Stella wybuchła śmiechem.

Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Od niecałego roku, moje nowe hobby całkiem urozmaicało nam życie. Polegało ono na zabawianiu się cudzymi uczuciami. Doświadczyliście pewnie tego nie raz i nie dwa. Okropne, prawda? Wracając jednak do hobby - kiedy tylko zauważałam kogokolwiek, kto jest mną zainteresowany, sama podstawiałam mu się pod nos. Zapraszałam na portalu społecznościowym, pisałam do niego, sprawiałam, że się przywiązywał, waliłam ckliwymi tekścikami i czułymi przezwiskami, dawałam nadzieję - a na sam koniec - zrywałam znajomość bez żadnych wyjaśnień. Wszystko miało jednak swoją granicę w internecie i nigdy, przenigdy nie mogło wyjść poza nią. Mimo to, w tych czasach większość znajomości utrzymywano przez portale społecznościowe, więc nawet w ten sposób można było kogoś solidnie skrzywdzić. I o to chodziło. 

- Potwierdzam - kiwnęłam głową. W tym momencie rozbrzmiał dzwonek.

- Dobra, chodź, socjopatko. - Dogryzła mi Stella, po czym razem weszłyśmy do klasy.

Jedyne czułe przezwisko, które lubiłam. I nie mogłam się z nią nie zgodzić. Rzeczywiście, nieco przypominałam socjopatę - człowieka bez uczuć, serca i wyrzutów sumienia. Do większości spraw podchodziłam zupełnie bez emocji, a przynajmniej tak było do tej pory. W dodatku, nie przejmowałam się, czy kogoś zranię moją zabawą. Wręcz przeciwnie, im bardziej ofiara mi zaufała, tym większą przyjemność z tego czerpałam.

O mojej niecodziennej naturze i specyficznym hobby wiedziały tylko moje dwie jedyne i najlepsze przyjaciółki - Stella i Millie.

Stella była niską blondynką o szarych oczach. Lubiłam ją za to, że mnie rozumiała i akceptowała to, że miałam trochę nierówno pod sufitem. Millie niestety nie chodziła ze mną do szkoły. Po gimnazjum, poszła do innej szkoły średniej niż ja i Stella. Mieszkała jednak dosłownie naprzeciwko mnie i mogłam z nią pogadać o wszystkim i o niczym, kiedy tylko chciałam. Miała krótkie włosy do ramion koloru ciemny blond i jasne, zielone oczy.

No i może teraz czas na mnie. Jestem Maddie. Dopiero zaczęłam szkołę średnią, więc niedawno skończyłam siedemnaście lat. Mam dość długie, ciemnobrązowe włosy, niekiedy wpadające nawet w czerń. Oczy mają kolor gorzkiej czekolady. Niestety jestem dosyć wysoka, co nigdy mi nie pasowało. Policzki pokryte są piegami, których nienawidziłam, ale nie pozostało mi nic innego, jak zawrzeć z nimi pokój.

Przez mój dość niewinny wygląd nikt nie domyślał się, jaka byłam w rzeczywistości. Musiałby mnie ktoś naprawdę dobrze poznać, żebym zdradziła mu, kogo skrywam pod maską. W szkole praktycznie się nie odzywałam, byłam nieśmiała i każdy miał mnie za szarą myszkę. To dlatego, że nie lubiłam ludzi. Brzmi absurdalnie, wiem. Ale tak właśnie było.

I nie była to tylko "nieśmiałość", jak inni zwykli wypominać. Nie działało "wyjdź na dwór, poznaj kogoś", bo już samo słowo "wyjdź" przyprawiało mnie o ciarki na plecach. Nie była to też wina mojej introwertycznej natury, która, choć mogła się odrobinę do tego przyczynić, nadal nie była powodem. Wszystko wyjaśniło się w chwili, gdy dwa lata temu zdiagnozowano u mnie zaburzenie lękowe, zwane fobią społeczną. Nigdy nie chciało mi się do końca w to wierzyć - przecież nie było ze mną aż tak źle! Psycholog jednak na jednej z moich ostatnich wizyt wytłumaczył mi, że żadna fobia nie jest prostą linią w wykresie. Każdy człowiek jest inny i każdy inaczej reaguje na różne czynniki, nawet z tą samą chorobą. Niektórzy mają napady pewności siebie, inni napady głodu, a jeszcze znajdzie się kilka tych, co jednego dnia będą królami imprezy, a następnego zaczną trząść się ze strachu. Wszyscy jednak mieliśmy ten sam problem. Panika przed stycznością z człowiekiem.

Ale dlaczego męczyłam się z tym już drugi rok? Nie, nie byłam jedną z tych osób, co uważały, że psycholog jest tylko dla wariatów. No, ja akurat nim byłam, ale mniejsza z tym. Osobiście - bardzo chciałam wyzdrowieć i być normalną osobą. Moi rodzice - nie do końca. Kwitek ze skierowaniem do psychoterapeuty i kwoty, jakie musieliby w to włożyć sprawiły, że magicznie zapomnieli o całej sprawie.

Lekcja powoli dobiegała końca. Wyrwana z zamyślenia głośnym dzwonkiem, wyszłam jako pierwsza z klasy. Spojrzałam z obrzydzeniem na chłopaka.

- Jak się nazywa? - mruknęłam z niechęcią.

- Wiedziałam, że się zdecydujesz - zaśmiała się Stella. - Monty Evening.

- No, miałaś racje. Jestem głodna cierpienia - teatralnie potarłam ręce o siebie.

W tym momencie zaczynała się prawdziwa zabawa.

Ostatni raz zerknęłam na chłopaka. Uśmiechnęłam się złośliwie i szepnęłam:

- Lepiej się przygotuj, bo już niedługo zabiję cię.




_____

Informacja dla zgromadzonych tutaj Mendes Army - zaczęłam nowe, krótkie fanfiction o koncercie Shawna w Polsce, które (mam nadzieję) wyleczy troszkę "depresję pokoncertową" i sprawi, że się uśmiechniecie, jeśli zajrzycie ♥

"the prettiest eyes | s.m." - znajdziecie na moim profilu

" - znajdziecie na moim profilu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wesołych świąt wszystkim!

Zabiję Cię (wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz