6

46.8K 2.9K 1.5K
                                    

Wykończona, wpadłam do domu i zrzuciłam plecak na podłogę. Strzepnęłam buty, które wylądowały po dwóch stronach korytarza i wspięłam się po schodach. Miniony dzień, kolejny atak i nieprzyjemne spotkanie w lesie solidnie mnie zmęczyły. Rodziców na szczęście nie było, więc wstąpiłam do kuchni po resztki obiadu i pomknęłam na górę do swojego pokoju, otwierając drzwi stopą.

Moja samotnia była dość duża. Dwie przeciwległe ściany pokryte były białą farbą, a kolejne dwie – szarą. Rolety na trzech oknach miały obrzydliwy, zielony kolor, a jasne biurko stało pod ścianą, tak samo jak szafa i łóżko. Rzuciłam się prosto na nie, lądując głową na poduszce. Z łóżka doskonale widziałam tablicę korkową, na której wisiały moje nieudane rysunki oraz fotografie. Lubiłam rysować, lecz kompletnie mi to nie wychodziło, dlatego zdecydowanie wolałam robić zdjęcia. Obok stał ogromny regał z ośmioma półkami, na których poupychane były książki i pluszaki. 

Uwielbiałam czytać i przelewać myśli na papier. Pisałam nawet swój pamiętnik, który jako jedyny znał wszystkie moje sekrety, przeszłość, mocne i słabe strony, tajemnice, najgorsze wspomnienia i najszczęśliwsze chwile. Nie lubiłam dzielić się czymkolwiek z ludźmi, dlatego niektóre rzeczy zapisywałam, aby czasem do nich wrócić. Dzielenie równało się z przywiązaniem, a ja nie cierpiałam przywiązania. Wyjątkami były Stella i Millie, które znałam niemal od zawsze, ale i tak wiedziały o mnie jedynie to, że bawię się chłopakami i nie okazuję uczuć. Nic więcej nie musiały wiedzieć, bo szczerze, kogo to obchodzi? Czasami im jednak zazdrościłam. Zazdrościłam Stelli czułego serca i dobrego chłopaka, a Millie szalonej natury. Tak, marzyłam czasem o sercu. Też miało swoje zalety, jednak wady przeważały szalę - powodowało, że zależało nam na kimś, odczuwamy zazdrość, ból, smutek, przywiązanie, cierpienie, stratę i tęsknotę. Osobiście ich brak absolutnie mi nie przeszkadzał i schludnie pielęgnowałam wewnętrzny grób, w którym je pogrzebałam.

Otrząsnęłam się z zamyślenia, przerywając swoje użalanie się nad sobą. Ostatnio zdarzało mi się to bardzo często. Włączyłam laptopa i weszłam na facebooka. Od razu napisała do mnie Millie.

M. Potter: bede za 5 min

Ta uzależniona od Harry'ego Pottera idiotka najwidoczniej znowu musiała się pochwalić swoimi niesamowitymi historiami ze szkoły. Nawet lubiłam to jej biadolenie. Odwracało uwagę od zmartwień i rozśmieszało czasami człowieka do łez.

Szybko przebrałam się w jakiekolwiek ubrania. Padło na szarą, ciepłą bluzę, getry i adidasy. Lubiłam w spotkaniach z Mill to, że mogłam wyjść z nią w za dużej bluzce po tacie, zaplamioną pomidorami, bez stanika, w skarpetach i klapkach oraz tłustych, nieuczesanych włosach, a jej by to nie przeszkadzało. Wyszłam na balkon, ukucnęłam przy barierce i przecisnęłam się na drugą stronę. Spuściłam się na dół, trzymając rękami za podest. Miałam pokój na piętrze, więc do ziemi był jeszcze niemały odcinek, jednak miękka powierzchnia amortyzowała upadek. Policzyłam do trzech i skoczyłam. 

Przeturlałam się kawałek po ziemi, ignorując ból w kostkach. Wyprowadziłam rower z pomieszczenia i wskoczyłam na siodełko. Popedałowałam w stronę bramy, gdzie już czekała Millie. Spotkanie z nią zawsze oznaczało przejażdżkę.

- MADDIEEEEEEE! – wrzasnęła w moją stronę, kiedy tylko mnie zobaczyła.

Poczułam pulsowanie bębenków. Ona nie mówiła. Ona krzyczała, całe życie. Już wiedziałam, że czeka mnie długa droga.

***

Po powrocie weszłam do domu, złapałam w ręce paczkę chipsów i skierowałam się do swojego pokoju. Oczywiście tym jakże ważnym wydarzeniem było to, że brzydal z jej klasy złapał ją za dupę. Nie wiedziałam, czemu wyglądała na bardzo podekscytowaną tym incydentem, ale cierpliwie wysłuchałam opowieści do końca. 

Włączyłam kolejny odcinek dr. House'a, i nie wiedząc, kiedy, zasnęłam. Rano obudziłam się zdezorientowana, gdzie ja w ogóle jestem. Z przerażeniem, powoli przypomniałam sobie, że zasnęłam, nawet nie odrabiając lekcji. A dziś czekał mnie test z chemii.

Zawsze uczyłam się do testów i odpowiedzi w miarę możliwości. Nie poświęcałam na to dużo czasu, jednak przed snem przypominałam sobie tematy, aby spokojnie na czwórkę coś wiedzieć. Miałam jedynie pół godziny do autobusu, a nawet nie wzięłam prysznica, więc postanowiłam odpuścić sobie dzisiaj szkołę. Zdjęłam laptopa z łóżka, po czym skierowałam się do łazienki. Skrzywiłam się. Nie lubiłam się myć. Oczywiście robiłam to, ale nie sprawiało mi to przyjemności. Nie byłam fanką stania kompletnie nago pod strumieniem spadającej wody.

Umyłam się więc bardzo szybko. Włosy owinęłam ręcznikiem, narzucając na siebie luźną koszulkę i krótkie spodenki. Zrobiłam sobie śniadanie, które bardzo szybko pochłonęłam i, dzień jak co dzień, włączyłam kolejny odcinek dr. House'a.

Tak wyglądały moje wagary. Samotny czas w łóżku spędzałam ładując energię przed kolejnym dniem w szkole, wyczerpaną zazwyczaj do poziomu na minusie. Nikt nie sprawiał, że czułam się swobodnie, oprócz mnie samej.

***

Wolnym krokiem skierowałam się pod klasę matematyczną. Powinnam była brać na tę lekcję kłębek wełny i dziergać szaliki na zimę. Trzeba było się nad tym porządnie zastanowić. Ze znudzeniem klapnęłam na krzesło, wyjęłam podręcznik, piórnik i sprawdziłam godzinę. Jeszcze tylko czterdzieści cztery minuty lekcji. Głęboko westchnęłam, spuszczając głowę.

Wtedy zobaczyłam dwa nowe napisy pod naszą, wprost dziwną, konwersacją.

Też tego nie kumasz?

Niestety, też. Co polecasz robić na tak nudnej lekcji? 

Ja osobiście liczę doniczki 

I dwa nowe.

Haha, świetny pomysł, o tym nie pomyślałem! Mogę wiedzieć, jak się nazywasz?

Ej, odezwij się, bo umrę tutaj z nudów 

Czyli chłopak. Uśmiechnęłam się na sam widok. Nie było mnie wczoraj w szkole, więc nie mogłam odpisać mojemu anonimowemu, matematycznemu znajomemu.

Może jeszcze tego nie zdradzajmy. Jest jakiś przedmiot, który lubisz?

Pisałam bardzo powoli, wchodząc w kaligrafię, dorabiając różne ozdoby do liter. Kreśliłam dookoła kółeczka, krzyżyki i znaczki, podczas, gdy nauczycielka gadała do nas jak do ściany. Miałam wrażenie, że rozwiązuje te zadania sama dla siebie, co w sumie było prawdą. Nie potrafiła skupić uczniów ani utrzymać ich w zainteresowaniu, a co dopiero coś wytłumaczyć. Gdy w końcu nadszedł koniec lekcji, z uśmiechem wyszłam z klasy.

Czyżbym zdobyła nowego znajomego?

Zabiję Cię (wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz