8

35.3K 2.6K 625
                                    


Otworzyłam sklejone powieki. Spojrzałam na sufit obklejony masą zwłok martwych komarów. Aż się uśmiechnęłam. Sobota! Kolejny dzień, który można bezkarnie zmarnować na nierobieniu kompletnie niczego. Coś jednak w środku mi zawadzało. I doskonale wiedziałam, co. Sytuacja z wczoraj. Stworzyła kolejne draśnięcie, którego ciężko było się pozbyć. Ale hej, zawsze jest jakaś nadzieja. Na przykład to, że jest ranek, a ja mam ochotę coś zjeść. 

Zrobiłam sobie kanapki, które natychmiast zabrałam na górę do swojego pokoju. Włączyłam film pod tytułem „Wyspa tajemnic" i zaczęłam oglądać.

Jednak cały czas miałam przed oczami twarz tamtego faceta. Kopnięcie prądem, gdy podszedł. Dotyk moich włosów swoją obrzydliwą łapą. Potrząsnęłam głową. Był na to tylko jeden sposób.

Kogoś zniszczyć.

***

ameba: Ten może być?

Me: Nie, zbyt popularny, no i jest z naszej szkoły.

ameba:  Ty to masz wymagania... 

ameba: Może Jacob? Jest ze szkoły Millie i kilka razy pytał o ciebie

Me: Może być. Daj linka.

No. Nada się.

Me: Dziękuję!

Obczaiłam swoją ofiarę na profilowym na fejsie. Uśmiechnęłam się do siebie. Średniego wzrostu blondynek w okularkach. Zaśmiałam się i napisałam do niego.

Proszę, nie bądź debilem. Chcę się pobawić.

Me: Hej, fajne profilowe muszę przyznać!

Jacob: Hej, no dzięki, twoje też :p

Me: Co tam słychać?

Jacob: Gram w csa, a tam? ;x

Me: Oglądam serial, ale trochę przynudza

Niestety, zwrot "gram w csa" musiał chyba być czasem teraźniejszym ciągłym, i przyszłym ciągłym. Pisanie z nim polegało na jego odpowiadaniu co dwadzieścia minut oraz częstym narzekaniu na okropnych graczy. Przewróciłam oczami. Nie wejdę do czyjegoś serca, gdy ma je wypełnione grami. Potrafiłam to zrozumieć. Szczęściarz. 

Me: Jednak pomyliłam okna, pa.

Zamknęłam facebooka. Odetchnęłam głęboko, opierając czoło o kolana. Przeszedł mnie zimny dreszcz z powodu dość niskiej temperatury w moim pokoju. Wstałam, aby zamknąć okno. Wychyliłam się i rozejrzałam po okolicy.

Było dość późne popołudnie. Jesień całkowicie rozkwitła, co dowodziły różnobarwne liście powoli opadające z drzew. Delikatny wiatr poruszał gałęziami, a te zderzające się ze sobą powodowały cichy szum.

Ciszę przerwał mknący bez opamiętania samochód. Byłam pewna, że przekroczył dozwoloną prędkość i to naprawdę sporo. Mimo, że mieszkałam na wsi, żałowałam, że nasz dom znajduje się przy samej ruchliwej ulicy głównej. Zazwyczaj ludzie nie przestrzegali tutejszych zasad. Pędzili na łeb na szyję, mając gdzieś, że mogą kogoś przejechać, okaleczyć czy nawet zabić. Tak, jak poniekąd ja. Miałam gdzieś, że kogoś zranię czy metaforycznie „zabiję". Zdecydowanie zaliczałam się do ich grupy, mimo że wykonywaliśmy dość oddalone od siebie czynności.

Przeszły mnie ciarki. Od razu przypomniałam sobie, po co tutaj właściwie przyszłam. Zamknąć okno. Przy okazji zasłoniłam również rolety, powodując, że w pokoju zrobiło się całkowicie ciemno. Gdy to zrobiłam, włączyłam ukochaną piosenkę i położyłam się na środku pokoju na podłodze.

Patrzyłam tępo w sufit, rozkoszując się melodią i samotnością. Przejechałam wzrokiem po czterech ścianach otaczających mnie z każdej strony. To było moją jedną z ulubionych form spędzania wolnego czasu. Potrafiłam czuć się stokroć bardziej wolna w zamkniętym, pustym pomieszczeniu, niż na otwartej przestrzeni pełnej ludzkich istnień. Tutaj mogłam oddychać. Mogłam czuć się swobodnie, wiedząc, że w najbliższej przestrzeni bije tylko jedno serce. 

Kiedyś taka nie byłam. Zmieniłam się. Wcześniej, przerażona ciemnym pomieszczeniem, uciekłabym do mamy z płaczem. Przeciągnęłam się, coraz bardziej odpływając myślami w daleką przeszłość. Co jak co, ale dzieciństwo miałam cudowne. Mama czytała mi bajki na dobranoc, tata bawił się ze mną w moje przedziwne zabawy, brat pomagał mi i wspierał zawsze, kiedy tego potrzebowałam, a babcia uczyła śpiewać, czytać i pisać. Wychowali mnie na cudowną dziewczynkę o złotym sercu. Może brzmi to trochę narcystycznie, ale tak. Taka byłam. Złote, czułe serduszko, które kroiło mi się, kiedy tylko widziałam czyjeś cierpienie. Niezwykła wrażliwość, o której mówiła mi nie raz moja mama. Potrafiłam rozpłakać się, bo w wieku siedmiu lat olśniło mnie, że moi rodzice kiedyś umrą. Nie wiem, dlaczego to tak przeżywałam w takim młodym wieku.

Teraz zrujnowałam całe ich starania. Straciłam całą wrażliwość, jakiej mnie nauczyli oraz złote serduszko. Strach przed mrokiem również odszedł w niepamięć. Obecnie po prostu karmiłam się ciemnością. Uspokajała mnie. Wprawiała w poczucie bezpieczeństwa. Nie, nie obawiałam się zabójcy czy demona spod łóżka.

Bo to przecież ja nim jestem.

Nie ma lepszego sposobu na pokonanie strachu przed ciemnością. Bałam się ukrytego potwora w krzakach w parku, dopóki nie przekonałam się, że to przecież ja mogę nim być! Tak samo jak on, mogę się ukryć w ciemności. Tak samo mogę stać się niewidoczna. Mogę wystraszyć kogoś tak samo, jak on mógł wystraszyć mnie. Dlaczego się jej boimy? Ciemność może nas ochronić skuteczniej, niż jasne światło dnia. Dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę.

Wcześniej byłam ofiarą. Teraz jestem potworem.

Zabiję Cię (wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz