5

45.1K 3.2K 1.5K
                                    

Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam pierwszą piosenkę z playlisty. Powoli dreptałam leśną ścieżką, rozkoszując się samotnością. Próbowałam wyrzucić z głowy dzisiejszą sytuację. Mimo, że zdarzały się one ciągle, to nie dało się do nich przyzwyczaić. Nigdy nie wiedziałam, kiedy atak nastąpi. Zawsze zaskakiwał i przychodził znienacka. Nie panowałam nad tym.

Rozejrzałam się, kontrolując, czy dookoła mnie nikogo nie ma. Niedaleko jednak przechodziła śliczna para, trzymając się za ręce. Często się zastanawiałam, co bym teraz robiła, gdyby to wszystko się nie wydarzyło i gdybym była zdrowa. Oraz czy kiedykolwiek się to zmieni.

Wiele osób jako wyznacznik szczęścia i najważniejszy cel w życiu obierało znalezienie drugiej połówki. Nigdy tak nie uważałam, ale teraz absolutnie nie wyobrażałam sobie siebie z kimkolwiek w bliższej relacji. 

Mój związek, jeśli kiedykolwiek by do niego doszło, byłby bez spotkań, całowania, seksu i jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Byłam pewna, że nigdy się nie przełamię pod tym względem. Nie mówiąc już o okropnych rzeczach, które nieustannie robiłam, a chłopcy tak naprawdę nie lubią wrednych suk. Nikt ich nie lubi. Są irytujące, najczęściej zakompleksione i nie mają znajomych - cała ja. 

Jednak najważniejszą kwestią, która całkowicie niwelowała jakąkolwiek zmianę mojego stosunku do ludzi w przyszłości, był brak umiejętności odczuwania emocji. Głównie tych pozytywnych. Nic nie potrafiło mnie uszczęśliwić do euforii, nic nie potrafiło zasmucić mnie do płaczu. A najważniejsze, nie potrafiłam już kochać. Kiedyś tęskniłam za uczuciami, jednak to sprawiało zbyt duży ból. Poddając emocje, poddałam także ból. Wszystko to zamarło i zniknęło za grubą ścianą.  

Właśnie ten ciąg wewnętrznych wojen stał się przyczyną mojego "hobby". Pierwsze ofiary były pewnego rodzaju sprawdzeniem, czy jeszcze coś we mnie zostało. Pisząc z kimś, próbowałam się dowiedzieć czy zaczyna mi zależeć lub czy coś czuję do drugiej osoby. Niekoniecznie coś o podłożu romantycznym. Cokolwiek. Przyjaźń, troskę, zaufanie. Niestety ani razu nie poczułam nic, oprócz złośliwej satysfakcji po zerwaniu kontaktu. 

Lubiłam tę satysfakcję. Tylko ona mi pozostała, razem ze strachem. A jedno zagłuszałam drugim i odwrotnie.

Przez zamyślenie, patrzenie w ziemię i słuchanie muzyki nie zauważyłam osoby idącej z naprzeciwka. W jednym momencie uderzyło we mnie dość masywne ciało. Słuchawki wypadły mi z uszu, dyndając po obu stronach szyi.

Natychmiast się spięłam. Uderzenie, mimo iż było słabe, odebrało mi umiejętność oddychania. Poczułam ból w klatce piersiowej. Z przerażeniem cofnęłam się o kilka dużych kroków. Od razu oblał mnie zimny pot, a jego kropelki poczułam na lewej skroni. Odruchowo uniosłam głowę.

Pierwsze co zauważyłam, to ciemne adidasy. Po luźnych dżinsach poznałam, że to chłopak. Jeszcze bardziej się spięłam, wbijając paznokcie w skórę. Mimo to przejechałam wzrokiem do samej góry. Miał na sobie rozpiętą, czarną kurtkę pod którą znajdowała się biała koszulka.

Skierowałam wzrok na twarz. Delikatnie zarysowana szczęka uzupełniała dość mocno wysunięty podbródek. Brązowe oczy skupiły się na mnie, co automatycznie sprawiło, że poczułam się dwa razy mniejsza. Chłopak uniósł lewą brew, delikatnie marszcząc przy tym czoło. Analizowaliśmy swoje sylwetki, dopóki nieznajomy się nie odezwał.

- Wszystko okej?

- T-tak – starałam się opanować i powoli przywołać do porządku. Niezauważalnie wycofałam się jeszcze kawałek, powoli wciągając powietrze. Musiałam naprawić strefę komfortu. Jeszcze odrobinę dalej, no odsuń się!

Nie odsunął, ale też nie zbliżał się, więc odzyskałam kontrolę nad swoim umysłem. Gwałtowne naruszenie mojej przestrzeni zrobiło na niej rysę, która sprawiała mi niemal fizyczny ból. Chciałam uciekać, jednak podświadomość podpowiadała mi, że to będzie jeszcze gorsze. Z doświadczenia.

Chłopak włożył ręce do kieszeni kurtki, spoglądając na mnie z góry. Wtedy dostrzegłam na jego nadgarstku niebieską, gumową bransoletkę. Czułam się cholernie niekomfortowo i mimo wszystko chciałam uciekać, jednak automatycznie wrosłam w ziemię.

- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. – Ponownie uniósł brew, zastanawiając się zapewne nad powodem mojego dziwnego zachowania. – Ktoś cię goni?

Tak, przeszłość mnie goni, nieustannie i nieprzerwanie, z każdej możliwej strony, o każdej możliwej porze. Nie potrafiłam rozmawiać z ludźmi. A tym bardziej nie umiałam porozumiewać się z obcymi. Byli dla mnie jak tyrany, dlatego w tamtej chwili kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Moje dłonie drżały, zdradzając starannie ukrytą panikę. Próbując coś wymyślić, lekko przygryzłam dolną wargę. Błądziłam wzrokiem dookoła, coraz poważniej zastanawiając się nad wyminięciem chłopaka i ucieczką. 

Wtedy przypomniałam sobie najskuteczniejsze wyjście z takiej sytuacji. Zbierz się w sobie i zabij uprzejmością, aby nikt nie mógł ci nic zarzucić. Zebrałam wszystkie siły, które miałam, żeby te ostatnie słowa wypowiedzieć spokojnie i normalnie.

- Nie, nikt. Przepraszam, że na ciebie wpadłam – uśmiechnęłam się obojętnie, po czym szerokim łukiem ominęłam bruneta i przyspieszyłam kroku. Musiałam się bardzo starać, aby nie oglądać się za siebie i nie zacząć biec. 

Głęboko odetchnęłam. Po jakimś czasie obróciłam się, sprawdzając, czy aby na pewno zostałam tu sama. 

Nieznajomy również się obrócił, łapiąc mój wzrok na ułamek sekundy. Zaraz po tym zniknął między drzewami.




Zabiję Cię (wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz