7

37.5K 2.6K 1K
                                    

Był piątek po południu, a ja wracałam ze szkoły. Nie dało się opisać, jak wielką ulgę wtedy czułam. Pełne dwa dni ciszy, spokoju i samotności napawały mnie radością. 

Wolnym krokiem skierowałam się na przystanek autobusowy koło dworca kolejowego. Mój autobus miał jechać dopiero za dwadzieścia minut. Nie lubiłam wyczekiwania na przystankach, szczególnie sama. Paradoksalnie, to była jedna z niewielu sytuacji, gdzie lubiłam czyjeś towarzystwo. Wtedy przynajmniej nikt się do mnie nie przyczepiał.

Dzisiaj jednak szłam sama, bo Stella miała dodatkowe zajęcia siatkarskie.

Kiedy dotarłam na przystanek, ku mojemu przerażeniu dostrzegłam trzech starszych, pijanych mężczyzn. Siedzieli na czerwonej, lśniącej od rozlanego alkoholu ławce. Opierali się o siebie spoconymi plecami, chichocząc z czegoś pod nosem. Niezbyt mi się to spodobało. Ulga wyparowała. Niepokój się skroplił, spływając niedbale po moich skroniach.

Ani mi się śniło siadać niedaleko nich, więc po prostu czekałam, odwrócona do nich tyłem przy samej ulicy. Modliłam się w duchu, aby tylko nie zaczęli mnie zaczepiać. Moje ciało się spięło, kiedy usłyszałam głos jednego z nich.

- Hej, piękna... Jak się nazywasz?

Stałam nieruchomo, jakby wrośnięta w ziemię. Udawałam, że nie słyszę.

- Ej, dziewczyno, nie krępuj się – zaśmiał się.

Nadal nie byłam w stanie się odezwać.

- Odwróć się, chcę zobaczyć twoją twarzyczkę – powiedział stanowczym tonem.

Zaczęłam się bać. Chciałam stamtąd uciec, ale jak dostanę się do domu? Nie ma innych autobusów.

- Jak masz na imię? – spróbował kolejny raz.

- Myślę, że nie powinno to pana interesować – odparłam uprzejmie, odwracając się dosłownie na sekundę w jego stronę.

Musiałam zebrać wszystkie siły w sobie, żeby to zrobić. Tętno mi przyspieszyło, a sam dźwięk mojego głosu wprawił mnie w przerażenie. Poczułam znajome uczucie dyskomfortu w każdej części ciała, rozchodzącej się w zastraszającym tempie. Ktoś zwrócił na mnie uwagę. Nie lubiłam tego. Daj mi spokój, przestań. Nie chcę wchodzić z tobą w żadną konwersację.

- Ohoho, jesteś taka zgrabna, a taka zawstydzona – mówił uwodzicielskim tonem.

Wtedy odezwał się drugi z nich.

- Dobra, weź, nie zaczepiaj.

- Ale dlaczego? – zachichotał. – Przecież to może być moja przyszła żona!

Robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. Nie wiedziałam, co dalej. Takie sytuacje kompletnie mnie wykańczały i wysysały moją energię. Nienawidziłam ludzi.

- No powiedz, jak się nazywasz, śliczna. – Usłyszałam, że wstaje.

Moje ciało zaczęło się trząść. Musiałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

- Lisa – odparłam najspokojniej, jak tylko umiałam. Przełknęłam ślinę, starając się nie okazywać, jak wielkim i splątanym kłębkiem nerwów byłam.

- Ale piękne imię, Lisa – szepnął nad moim uchem.

Odskoczyłam z przerażeniem. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Mężczyzna naruszył moją strefę komfortu. Nie podchodź, nie podchodź, nie podchodź. Odejdź stąd. Pozwól mi oddychać. Atak paniki był bardzo blisko.

- Spokojnie – roześmiał się. – Przecież nic ci nie zrobię.

Już ktoś mi kiedyś tak powiedział.

Zabiję Cię (wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz