Rozdział 6

4.7K 301 137
                                    

Obudziła się ze snu, który zdawał się trwać tylko sekundę. Była na polu bitwy, walczyła z Kakashim, później pojawił się Sharingan, jednak nie taki, jaki posiadał jej przeciwnik.

Leżała na czymś miękkim, co prawdopodobnie było jej łóżkiem. Świadomość całkowicie do niej powróciła, wraz z okropnym bólem rozciętego w walce boku.

Szeroko otworzyła oczy, gdy poczuła czyjeś palce na brzuchu. Delikatnie uniosła głowę, napotykając chłodne spojrzenie czarnych oczu.

- Leż! Bo inaczej rana znowu się otworzy - mruknął niezadowolony, że przypadła mu rola opatrywania dziewczyny. Noemi posłuchała i z jękiem opadła z powrotem na poduszki.

- Pein wie? - zapytała z niepokojem. Wiedziała, że jeśli dostanie twierdzącą odpowiedź, później pewnie nieźle jej się oberwie.

- Nie, gdyby wiedział, nie opatrywałbym cię. Zrobiłby to ktoś bardziej kompetentny. Nie znam medycznego jutsu - wyjaśnił

Jego sprawne ręce obwiązały jej ranę bandażem, uprzednio smarując ją jakąś maścią, którą znalazł w składziku Kakuzu. Widział po jej niezbyt zadowolonej minie, że ciągle odczuwa ból. Lider byłby z niego dumny, powinien jeszcze rzucić: „Chcę abyś czuła ból, myślała o bólu, zaakceptowała ból i poznała ból." To zdecydowanie byłoby w stylu Peina.

Itachi szanował rudego, ale wiedział, że kiedyś ich drogi będą sobie sprzeczne. Do tego czasu, każdą wolną chwilę spędzał na udoskonalaniu swoich technik i próbował znaleźć jakąś metodę na uzyskanie wiecznego Mangekyou, pomijającą zabieranie komuś oczu.

Pamiętał jak dziś słowa Nagato: ,,Miłość rodzi poświęcenie. Poświęcenie rodzi nienawiść. Nienawiść rodzi ból." Lider skierował je do niego pierwszego dnia, po ich walce. Wtedy też Itachi zdał sobie sprawę, te słowa idealnie opisują sytuacje jego i Sasuke. Kochał go i dla tego poświęcił dla niego i dla wioski życie. Uchodził za zdrajcę, za śmiecia, a tak naprawdę robił to wszystko dla pokoju. Brat nie znając prawdy znienawidził go, co doprowadziło do obustronnego bólu.

Przez chwilę myślał, że może rzeczywiście Nagato będzie tym Bogiem, za którego się podawał. Jednak teraz przebywał w Amegakure w ciężkim stanie i zdychał jak pospolity, nic nie warty pies. Oczywiście, że nikt go nie pokonał, to nie ulegało wątpliwości. Zaczął chorować sam z siebie, ale na tyle poważnie, że nie był w stanie wyczuwać, ani tym bardziej kontrolować swojej czakry. Był całkowicie zdany na opiekę Konan i zdolności lecznicze Kakuzu. Praktycznie nikt nie wiedział o ciężkiej sytuacji, w której znalazł się lider. Oczywiście Itachi wiedział. Jego podejrzenia wzbudziło to, że Nagato pozwolił swojej siostrze umrzeć. Niewątpliwie nie wiedział o jej wypadzie z Deidarą, w przeciwnym razie by ją uratował. Jeśli o tym nie wiedział, to oznaczało, że nie był w stanie wyczuwać czakry. Uchiha wysłał więc kruki, mając pewność, że Pein ich nie wykryje, bo nie może. Był tylko ciekawy, kto jeszcze wie i czy spróbuje to wykorzystać.

- Co z Deidarą? - spytała cicho, przerywając tym samym rozmyślania bruneta.

- Temu kretynowi nic nie jest, tylko się zmęczył. Teraz śpi - wyjaśnił chłopak - ty też powinnaś - dodał

- Nie powinnaś przez najbliższe dni się wychylać, najlepiej zamknij się na klucz i nikogo nie wpuszczaj - dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem.

- O co chodzi? - zapytała

- Nie ważne, po prostu zrób to, co mówię. Nikomu nie ufaj i wychodź z pokoju, tylko wtedy, kiedy musisz. - Podejrzewał, że jeśli ktoś będzie chciał zaszkodzić liderowi, to przez nią. Skarcił się w duchu, przecież to nie jego problem! Wstał i odwrócił się dopiero przy wyjściu.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz