Rozdział 8

4.3K 293 126
                                    

Najwidoczniej maść Kakuzu działała, bo już po dwóch dniach rana szatynki wyglądała na porządnie zrośniętą, a dziewczyna niecierpliwie czekała na Itachiego, który miał po nią przyjść. Tym razem wolała nie urządzać sobie wycieczek po kwaterze Akatsuki. Zerknęła na zegarek. Chłopak miał jeszcze dwie minuty. Noemi pomyślała, że mógł zaspać, wszak godzina była jeszcze wczesna. Przybył jednak bardzo punktualnie.

- Chodź - powiedział od razu, pomijając jakiekolwiek przywitanie. Noemi posłusznie za nim ruszyła, przekonana na własnym doświadczeniu, że lepiej go słuchać. Zatrzymali się w sali treningowej, w której szatynka wcześniej ćwiczyła z Tobim. Spojrzała ciekawie na bruneta. Zastanawiała się, czy on również używa natury wiatru. Wiadomo, że z racji przynależności do klanu, jego głównym żywiołem był ogień.

- Jakimi władasz naturami, oprócz ognia? - spytała, przegrywając z ciekawością.

- Nie będę uczył cię o atakach fizycznych i twojej naturze czakry, bo to może zrobić każdy. Ja jestem specjalistą od genjutsu. Tak naprawdę dawno nie byłem zmuszony używać innego rodzaju ataków niż ogień i iluzja. - Powiedział, zbywając jej pytanie. - Genjutsu to sztuka kontrolowania umysłu i czakry przeciwnika, która wymaga bardzo dobrej koncentracji czakry. Zadaniem tych jutsu jest zmylenie przeciwnika lub jego zaatakowanie. Genjutsu może zadawać obrażenia fizyczne lub psychiczne. - Gdy chłopak ruszył dłonią, Noemi poczuła, że zaczyna otaczać ją koc z ciemności. Nie mogła złapać oddechu, pisnęła i chciała posłać urażone spojrzenie Itachiemu, którego jednak nie ujrzała w miejscu, w którym stał przed chwilą.

- Kurwa, co jest? - mruknęła przerażona. Brunet ukazał się nagle przed nią w jasnym świetle, a ona znów mogła oddychać.

- To oczywiście iluzja - wyjaśnił.

- Ale jak?! Przecież nie patrzyłam ci w oczy! - Wykrzyknęła

- Potrafię rzucić iluzję jednym palcem, ale nie o tym tutaj. Chodzi mi o to, byś potrafiła się wydostać.

- Ciągle jesteśmy w iluzji? - zapytała, gdy z powrotem ukazała się jej sala treningowa.

- Nie jesteśmy

- Och - mruknęła

- Tylko ty jesteś! - spojrzała na niego z spode łba.

- Ale ty wiesz co się tutaj dzieje?

- Oczywiście, przecież to ja to kontroluje. - Noemi miała ochotę trzepnąć się w głowę, ale ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Zamiast tego wyjęła kunai i przyłożyła samej sobie do gardła. To nie było śmieszne. Żałowała, że zgodziła się na ten trening.

- Musisz zatrzymać czakrę. Wtedy nie będę mógł w nią ingerować. - Dobiegł ją spokojny, niski głos Uchihy. Iluzja, którą rzucił była nadzwyczaj słaba. Postanowił, że jeśli dzisiaj sobie z nią nie poradzi, to on rezygnuje z nauczenia jej czegokolwiek.

Noemi skupiła się na swojej czakrze. Po kilku próbach, udało jej się nawet ją spowolnić. Obraz się zmienił. Stała na środku polany trzymając Nagato za rękę. Ten pociągnął ją za sobą, zmierzając w kierunku dwójki ludzi, którzy najwyraźniej na nich czekali. Gdy podeszli bliżej rozpoznała twarze z fotografii, jedynej jaką posiadała w starym domu.

- Mama? Tata? - wyszeptała i wyrwawszy się z uścisku brata, pobiegła najszybciej jak tylko mogła, by przytulić rodziców. Uwiesiła się na szyi swojej rodzicielki, jednak ta od razu zesztywniała i upadła na ziemię. Trawa wokoło niej zrobiła się szkarłatna. Oczy Noemi wypełniły się łzami. Po chwili usłyszała świst shurikena i tym razem na ziemię padł jej ojciec. Rozejrzała się za Nagato, ale nigdzie go nie było. Znów została sama.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz