Rozdział 21

2.1K 155 34
                                    

Gdy dotarli do twierdzy Madary, było już grubo po północy. Łaskawie powitał ich sam władca siedziby.

- Sasuke i Noemi. Jak miło was widzieć. - Uśmiechnął się w tak chory i sadystyczny sposób, że szatynce ciarki przeszły po plecach. Nie miała pojęcia, skąd znał jej imię i nie była pewna, czy chce to wiedzieć. Albo nie, właściwie chciała.

- Skąd wiesz, jak się nazywam? - wydyszała. Podróż nie należała do najprostszych, a tempo narzucone przez Sasuke, było dla niej zdecydowanie za szybkie.

- Jakże mógłbym nie znać siostry mojego najlepszego... dzieła. - Znał Nagato, to dosyć powszechne zjawisko, ale dlaczego do cholery nazwał go swoim dziełem?!

- Widzę twoje zdziwienie moja droga, ale... - nie dał rady dokończyć zdania, gdyż zostało ono dość brutalnie przerwane przez Sasuke.

- Skończ pieprzyć i mów co wiesz o Itachim. Ja wywiązałem się ze swojej części zadania. - ton jego głosu był na tyle władczy i wyniosły, że na większości ludzi wywarłoby ogromne wrażenie, ale nie na Madarze. Ten uśmiechnął się ponownie, tym razem z politowaniem.

- Wy jesteście jeszcze tacy młodzi. Myślicie, że świat kręci się tylko po to, żeby zrobić wam na złość. - Noemi była pewna, że starszemu Uchiha chodzi o Sasuke, tymczasem Sasuke był pewien, iż chodzi o Noemi. Jednak Madara ich przechytrzył, chodziło mu bowiem o nich oboje. - Dawno z nikim nie rozmawiałem, niemalże nie pamiętam, jak to jest, więc chodźcie za mną, przygotowałem wieczerzę. - Niechętnie, ale podążyli za nim. Weszli do wielkiej sali z syto zastawionym stołem. Wszędzie widać był przepych i bogactwo.

- Proszę, rozgośćcie się — chwila wahania — I tak was stąd nie wypuszczę. - Sasuke zmierzył go oceniającym wzrokiem sięgając ręką po katanę u swojego boku, ale natychmiast się opamiętał i udawał, że poprawia jedynie sznur przewiązany w talii.

Noemi właśnie uświadomiła sobie, że przez przypadek mogła właśnie popełnić największą głupotę w życiu. Jeśli nawet porywczy Uchiha nie próbował stanąć do walki, to musi oznaczać, iż przeciwnik jest wybitnie silny. Co ją w ogóle podkusiło, żeby próbować z nim uciec?! No kurwa co?! Prawdopodobieństwo sukcesu tego przedsięwzięcia było tak niskie, że tylko największy kretyn świata dałby się na to nabrać. I oczywiście tym kretynem była Noemi. Możliwe jednak, że decyzja ta spowodowana była natłokiem niepoukładanych uczuć i teraz, mimo zmęczenia jej umysł zaczął składać wszystkie kawałki do kupy. Rzuciła się ku drzwiom, widząc w nich jedyną szansę ucieczki. Madara był zajęty obserwowaniem Sasuke, więc nawet nie zwrócił na nią uwagi. Jeśli tylko udałoby jej się gdzieś ukryć i odnaleźć Itachiego, to wszystko by naprawił. Chyba.

Już była w drzwiach, kiedy z całym impetem zderzyła się z czyjąś klatką piersiową. Zachowała ciszę tylko ze względu na strach przed zwróceniem na siebie uwagi. Uniosła rozbiegane, szare oczy i uśmiechnęła się lekko, zobaczywszy pomarańczową maskę.

- Tobi. Zabierz mnie stąd. Proszę. - Ten jednak roześmiał się tylko, złapał ją zbyt mocno za nadgarstek i pociągnął z powrotem w głąb sali.

- Co ty robisz?! Natychmiast mnie stąd zabierz! Bo... - zawahała się. Argument, którego chciała użyć, był dość nietrafiony, biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację.

- Bo co? - chłopak wyraźnie czekał na odpowiedź.

- Bo Pein się dowie i odpowiesz za zdradę! - Musiała tego spróbować. Jej jedyne wyjście. Prawda jednak była taka, że ostatnią rzeczą, której w tej chwili chciała, to żeby jej brat się dowiedział. W sumie to już wcześniej dobitnie oznajmił jej, że jeśli kiedykolwiek ponownie coś takiego odwali, to osobiście ją zabije, a Nagato nie należał do ludzi, którzy zbyt wiele żartowali.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz