Rozdział 22

2.1K 140 36
                                    

 Nagato wkroczył do pałacyku nawet nie kłopocząc się czymś tak przyziemnym jak otwieranie drzwi. Technika wszechmocnego pchnięcia doskonale działała na wszystko, włącznie z przedmiotami, po których pozostawały jedynie zawiasy.

- Pamiętasz, Nagato? Powiedziałem ci kiedyś, że jesteś zbawicielem. Miło cię zobaczyć po tylu latach... Mój uczniu. - przywitał go Madara lekko kpiącym uśmieszkiem.

- Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie. - Czerwonowłosy zmierzył go groźnym spojrzeniem Rinnegana. Raczej nie spodobało mu się określenie, jakim mianował go stary Uchiha.

Na walkę z nim przybył bez swoich ścieżek bólu, bez żadnych manekinów, we własnej osobie, co zdarzało mu się niezmiernie rzadko. Madara nie był osobą, z którą mógłby bawić się w kotka i myszkę. Omiótł szybkim spojrzeniem pokój, w którym się znajdowali. Przy stole jakby nieprzytomni siedzieli Sasuke i Noemi.

- Wypuść ich — zażądał od Madary.

- A bierz ich sobie — Twarz bruneta wykrzywiła się w grymasie, który najpewniej miał przypominać uśmiech. Naprawdę było mu wybitnie obojętne, co stanie się z nastolatkami i ciężko było mu uwierzyć, że jego jakby nie patrzeć: "uczeń" czuł taki sentyment. To było niemalże obelgą dla niego, jako nauczyciela, ale dobrze, niech mu będzie. Niech upewni się, że jego małej siostrzyczce nic nie grozi.

Nagato wyciągnął rękę przed siebie i mocą przyciągania materii sprawił, że zarówno Noemi, jak i Sasuke zostali mocno pociągnięci w jego stronę. Po chwili pozwolił, by dziewczyna delikatnie opadła w jego ramiona wciąż pogrążona w niewątpliwie ciekawym śnie. Mimo delikatnego uśmiechu na ustach jej oddech był niespokojny. W tym samym czasie Sasuke, na którego nikt nie zwracał już uwagi, miał bliskie spotkanie ze ścianą, które mogło skutkować czymś takim jak złamanie nosa czy innymi urazami, ale Nagato o to nie dbał. Chciał, by młodzi dość szybko odzyskali świadomość i zniknęli z miejsca, które zapewne niebawem stanie się polem walki. Nie zwykłej walki, lecz pojedynkiem na śmierć i życie. Pojedynkiem Bogów.

— Nie musisz ze mną walczyć, możesz się przyłączyć. - zauważył beznamiętnie brunet.

- Odmawiam. - stwierdził sucho Nagato, szorstkim ruchem odgarniając włosy zakrywające twarz dziewczyny.

- Chęć ochrony tych, których się kocha, prowadzi do zrodzenia nienawiści. - słusznie spostrzegł Madara jednak bez większego przekonania. Szczerze wątpił, by Nagato ot, tak odpuścił. Nie bardzo chciał go zabijać, gdyż widział w nim ogromny potencjał, ale musi odebrać swoją własność — Rinnegan.

Może czerwonowłosy nawet wdałby się w dyskusję, gdyby nie cichy głos kierujący przeprosiny w jego stronę. O ile wcześniej jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, tak teraz przeszedł przez nią dreszcz zniesmaczenia.

- Nigdy. Przenigdy. Nie przepraszaj. Nikogo. - syknął do siostry, robiąc przerwę po każdym słowie, by dosadnie zaakcentować wagę słów, jakie jej przekazywał. Następnie dość szybko zabrał jedną rękę, na której leżały krótkie nogi, zmuszając tym samym dziewczynę do brutalnego zderzenia z rzeczywistością. Nieprzygotowana na taki obrót wydarzeń niemalże upadła na podłogę, w ostatniej chwili łapiąc równowagę.

Nagato jeszcze raz uniósł rękę i wszechmocnym pchnięciem wypchnął zarówno Noemi, jak i Sasuke, który również w pełni odzyskał świadomość, z pokoju.

- Prosto i w lewo. Pośpieszcie się. - rzucił tylko, zatrzaskując za nimi drzwi.

- Wzruszające. - skwitował Madara, teatralnie wycierając powiekę z nieistniejącej łezki.

Czerowonowłosy skrzyżował ręce na piersi. Nie miał ochoty bawić się w gierki słowne z człowiekiem, którego zamierza zabić.

- Żyjemy w trudnym świecie — kontynuował Madara, nie zważając na to, że właściwie jest na nim z powrotem dopiero od kilku dni.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz