Rozdział 28

2K 134 113
                                    

Noemi przeczesała do tyłu palcami niesforną, jasnobrązową grzywkę. Z fascynacją obserwowała w lustrze, do którego momentu jej pleców sięgną najdłuższe kosmyki. Pobawiła się nimi jeszcze chwilkę, bujając głową na boki, po czym uwięziła je w niedbałym kucyku, tak by jej nie przeszkadzały.

W posiadłości Uchiha nie musiała się obawiać, że ktoś zobaczy jej prawe, owiane złą sławą oko. Itachi je w pełni akceptował i często komplementował, prosząc, by nie zakrywała go, przynajmniej gdy są sami. Podejrzewała, że robi to ze względu na nią, a nie dlatego że Rinnegan faktycznie mu się podoba. Jednak nie przeszkadzało jej to zbytnio i dzięki temu sama łatwiej go akceptowała.
Sasuke również się o nim dowiedział. To głównie przez niego przestał uważać Noemi za nic nieznaczącą. Fioletowe oko pomogło jej wkupić się w łaski młodszego Uchihy, jeśli takim zaszczytem można nazwać nieutrudnianie codziennego życia.


Noemi westchnęła z rozrzewnieniem, otulając dłońmi kubek z wcześniej przygotowaną kawą. Mimo że minęło tyle czasu, ona wciąż nie oddała go Itachiemu. Litery były już trochę odrapane od wielokrotnego mycia, lecz wciąż dało się odczytać napis: "Porządek może mieć każdy, tylko geniusz panuje nad chaosem".
Spojrzała w okno, obserwując krzątających się ludzi. Uwielbiała to robić, mieszkając jeszcze w Amegakure. Różnica polegała na tym, że tam obserwowała ich z góry. Tu wydawali się bliżsi, bardziej realni.


Nie musiała martwic się o swoją wioskę, była pod dobrą opieką anielicy. Jej myśli zaprzątało zgoła co innego. Już jutro odbyć się miał ślub hokage z Kinstan. Samo to wydarzenie, mimo iż było trudną misją ze względu na przebywanie w tłumie ludzi, nie budziło w szatynce takiego lęku, jak to, co miało wydarzyć się po nim. Wtedy bowiem upływał termin podjęcia decyzji, co dalej ze związkiem jej i starszego Uchihy.
Uwielbiała chłopaka, to nie podlegało wątpliwości. Był dobry, troskliwy i nigdy nie podnosił na nią głosu. Wykazywał wręcz anielską cierpliwością w wyprowadzaniu szarookiej ze stanów lękowych i depresyjnych.


Ostatni czas, jaki Noemi spędziła z Itachim możnaby śmiało nazwać sielanką. Wszystko było niemal jak w bajce, książę troszczący się o swoją wybrankę i piękny pałac. Rodzinny dom Uchihów był naprawdę uroczy, a Ita wyjątkowo wczuł się w rolę rycerza na białym koniu.


Jednak to wszystko sprawiało, że Noe czuła jakby śniła. To nie było dla niej realne. Zawsze, gdy było już tak pięknie, coś ciągnęło ją ostro w dół. Myśl, jak pasożyt pochłaniająca cale dobro, którym była obdarzana. Jedna myśl, która sprawiała, że zamiast podziwiać słodki zapach otoczenia, Noemi czuła jakby ją dusił i mdlił. Coś jak brzemię na sercu, ujawniające się w najbardziej szczęśliwych chwilach, niepozwalające osiągnąć błogiego stanu. Myśl, że na to nie zasługuje, że nie jest wystarczająco dobra. I nieważne ile razy Itachi by jej powtarzał, że jest wartościowa, że jest dla niego wszystkim, ona nie potrafiła w to uwierzyć.


- Wszystko dobrze? - zapytał zatroskany długowłosy, zauważając, że Noemi siedzi od kilku minut bez ruchu, tępo wpatrując się w okno.
- Tak, jasne - odparła, uśmiechając się przepraszająco. Napar w jej dłoniach był już zimniejszy niż zwykła pić, lecz mimo to przyłożyła wargi to naczynia i pochłonęła zawartość duszkiem.
- Po prostu nie chce mi się szykować. - wyjaśniła, mijając się z prawdą.
- Mój leniuszek - mruknął miękko brunet, podchodząc do dziewczyny i delikatnie gładząc jej policzek kciukiem. Ona przymknęła oczy na tę pieszczotę i wtuliła twarz w ciepłą dłoń.
Znów to poczuła. To zbyt nierealne. Nie zasługuje na to, zaraz obudzi się z tej bajki.

Przyciągnęła chłopaka do siebie, lekko szarpiąc za jego koszulkę i brutalnie wpijając w miękkie wargi. Miała nadzieję, że chociaż to ją oprzytomni. Nie podziałało.

To Tylko Kwestia Interpretacji [Itachi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz