OBECNIE
Wracając do domu, zobaczyłem radiowóz. Wiem, że gdybym potrafił odczuwać jakieś emocje, pewnie ze strachu nasrałbym w gacie. Tylko problem lub i nie, że nie potrafię. Nie jestem normalny. Minąłem auto, coraz to bardziej przyspieszając. Nie chciałem być złapany, to chyba logiczne.
ZABIJ ICH TO CIĘ NIE ZŁAPIĄ.
- To zbyt ryzykowne.
RYZYKOWNE? MOŻE SIĘ BOISZ, MIĘCZAKU?
- Nie. To głupie.
OJEJ TO GŁUPIE...
Zatrzymałem samochód i szybko wysiadłem. Nie byłem do końca pewien, czy powinienem to robić tak jawnie. Zorientowaliby się, że to moja robota. Tylko ja, w promieniu wielu kilometrów, robiłem to w taki sposób. Szkoda zabijać kogoś, nie czerpiąc z tego przyjemności. Wróciłem do pojazdu i ruszyłem w dalszą drogę.
DALIA'S POV
Obudził mnie okropny ból brzucha. Rozejrzałam się dookoła. Ciągle byłam przy tym obrzydliwym barze. Próbowałam wstać, jednak organy wewnątrz mojego ciała mi na to nie pozwoliły. Jeśli już o organach mowa, moja nowa ofiara uciekła. A tak musiałam się namęczyć, żeby go sprowokować. Tyle czasu i energii poszło na marne. Kawałek życia bezpowrotnie stracony. Kolejna próba podniesienia swoich czterech liter z brudnej ziemi, zakończyła się dokładnie tak samo, jak poprzednia. Jedną ręką sięgnęłam po rozbity już telefon i zadzwoniłam po karetkę. Niech sukinsyny się pospieszą, bo wylądują na moim celowniku. Tak, jak tamten chłopak. Znajdę go. Jego śmierć będzie długa i powolna. Będę się nią napawać. Zaczęłam się maniakalnie śmiać przez co zwymiotowałam. Krwią. Smacznego Dalia, smacznego.
NOAH'S POV
Kolejny dzień, a ja dalej w tym samym mieście. Noc spędziłem w aucie. Nie powiem, że było mi wygodnie, ale czym jest wygoda w porównaniu z wolnością? Tyle uciekania poszłoby na marne. Zastanawiałem się tyle razy jak teraz wygląda życie mojej matki. Wiem, że uważa mnie i mojego ojca za psychopatów, ale to nie prawda. Nie jesteśmy nimi. Niektórzy po prostu zasługują na śmierć, a gdyby nie ja nie otrzymaliby należytej kary za swoje postępowanie. To jest karma, tylko w zwielokrotnionej wersji.
W idealnym świecie, nie byłoby ludzi takich jak ja, czy Adam. Tyle, że idealny świat nie istnieje, a nawet jeśli, to z pewnością w nim nie żyjemy. Wszystko sprowadza się do różnych czynów. Zabawne, ludzie myślą, że zostaną z nich rozliczeni.
Zastanawiałem się, czy jeszcze chwilę pospać czy wypić kawę i postawiłem na tę drugą opcję. Kawa to nieodłączna część mnie. Egzystencja bez niej nie miałaby żadnego, nawet najmniejszego sensu. To nie uzależnienie, czy przyzwyczajenie, które można wykorzenić. Kawa to nieodłączny element życia większości ludzi na tej planecie. Pomaga normalnie funkcjonować. To pomocne, szczególnie kiedy na sen nie zostaje ci zbyt wiele czasu. Szczególnie, gdy spierdalasz przed stadem psów, które marzą by wpakować twój tyłek do jakiegoś obskurnego budynku, gdzie będą przeprowadzać na tobie kolejne testy. Tak, kawa to dobry pomysł na poranek.
Zjechałem pod pierwszy bar, jaki napotkałem i wtedy zobaczyłem karetkę. Wolne żarty. Ratownicy medyczni kręcili się wokół dziewczyny, którą wczoraj poturbowałem. Mam nadzieję, że jej nie zabiłem. Szkoda by było zmarnować morderstwo przez nieuwagę. Dziewczyna jednak podniosła na mnie wzrok i miałem wrażenie, że przewierca się przez mój umysł. Od razu odjechałem. Musiałem jak najszybciej opuścić miasto. Wydostać się z tej pułapki. Nie chcę zginąć w zamkniętym białym pokoju. Albo, co gorsza w syfie, który sam zrobię.
Po kilku godzinach jazdy, dotarłem na obrzeża jakiegoś miasteczka. Stanąłem przy lesie i zauważyłem okazję. Policjant. Sam. Nie to, żeby mi coś zrobił, ale jego współpracownicy owszem. Odszedł na chwilę od radiowozu, rozmawiając przez telefon. Nieuwaga, nieostrożność - błąd. I głupota. Dla mnie idealne warunki do spełnienia zawodowego, jeśli można to tak nazwać. Wszedłem na tylne siedzenie z metalową linką w rękach. Będzie zabawa - pomyślałem. Mężczyzna wrócił do auta. Siadając na fotelu doznał szoku. Stalowy sznurek na jego szyi zaczął się zaciskać coraz bardziej, aż w końcu policjant stracił przytomność.
Chciałem to zrobić jak należy. Czerpiąc z tego odpowiednią ilość przyjemności. Jednak, nie do końca było mi to dane. Nie miałem co do tego odpowiednich warunków. Zbrodnia idealna teraz nie wchodzi w grę. Ale myślę, że za kilka lat dojdę do perfekcji, nawet jeśli przestępstwa nie będą nieplanowane. Zamknąłem oczy i rozluźniłem linkę. Wywlokłem ciało poza pojazd. Białe rękawiczki - nieodłączna część mnie. Chwilę później facet się obudził. Trochę mu zajęło rozeznanie się w sytuacji. Dla mnie jednak, wystarczająco długo aby zatkać mu usta.
NO DALEJ NOAH, NIE BĄDŹ CIPĄ, NIE WAHAJ SIĘ.
Nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku, który mógłby chociaż uchodzić za artykułowany. Zamknąłem oczy i napawałem się tą chwilą. Mogłaby trwać wiecznie.
Kiedy pozbyłem się zwłok, pojechałem jeszcze dalej przed siebie. Jeszcze kilka godzin. Kilka, kilkanaście, dobę. Tak, zdecydowanie to ostatnie. Żeby spokojnie zasnąć, musiałem mieć pewność, że jestem wystarczająco daleko, aby móc na chwilę odpocząć. Zajechałem na jakiś parking i wyszedłem po koc do bagażnika. Wyśpię się. Nagle przed oczami mignęła mi twarz dziewczyny z baru. Cholera. Mam omamy?
ZAWSZE JE MIAŁEŚ.
Nie zmieniło to faktu, że zaśnięcie zajęło mi więcej czasu niż zwykle. To niemożliwe, żeby mnie śledziła. Musi być w szpitalu. Nie jest możliwym również, że mnie odnalazła. Nie miała jak. Nie mogła. Ja nie mogłem. Czego miałaby ode mnie chcieć? Zemsty?
DOBRANOC NOAH.
CZYTASZ
Milczące Głosy ✔️
Teen FictionImię: Noah Drugie imię: Aiden Nazwisko: Morgan Diagnoza: Schizofrenia paranoidalna, ujawnione skłonności socjopatyczne. -------------------------------------------------------------------------- PATRZ, ZNOWU ZYSKUJEMY ROZGŁOS. - Zamknij się, nie ch...