Dziewczyna dosłownie wskoczyła mi na maskę.- Pomóż mi. Błagam.
Gdybym miał uczucia, na pewno ze współczuciem wpuściłbym ją do środka. No, ale cóż...ja to ja. Nie miałem nawet najmniejszego zamiaru otwierać drzwi. Dodałem za to gazu i zwróciłem auto w kierunku brunetki, mając nadzieję, że to ją wystraszy i się odsunie. Jednak, nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Dziewczyna ani drgnęła.
- Musisz mi pomóc!!! Wiem, co zrobiłeś.
Zamarłem. Nie mogła tego wiedzieć. Nikt, tak na prawdę nie wiedział. Nawet ja sam.
- Wsiadaj. - Powiedziałem odblokowując drzwi.
Wsiadła do środka i zapięła pasy. Bezpieczeństwo przede wszystkim - zaśmiałem się w duchu.
- Potrzebuję ubrań.
- I jak ja mam ci w tym pomóc? Oddać swoje?!
- Zatrzymaj się tu. Nie waż się nawet odjeżdżać. Znam numery rejestracyjne, a każde następne skradzione auto będzie łatwo odnaleźć.
- Jasne. - schowałem twarz w dłonie - Na co czekasz? Wysiadaj.
Wyszła z auta. Chwila spokoju.
CO TY ROBISZ?
- Sam chciałbym wiedzieć.
MUSIMY SIĘ JEJ POZBYĆ.
- Wiem.
WIĘC TO ZRÓB.
- Teraz nie mogę. Myślę...mam ją zabić?
NIE, ONA JEST TAKA, JAK MY. CZUJĘ TO. MUSIMY SIĘ JEJ POZBYĆ, ZANIM ONA POZBĘDZIE SIĘ NAS.
- Czyż to nie ironia losu?
NIE ROZUMIEM.
- Boisz się jej.
JA SIĘ NIKOGO NIE BOJĘ, NIKOGO. DOBRANOC NOAH.
- Dobranoc?
Po tym zapadła ciemność.
Kiedy wróciłem ze świata własnych myśli i fantazji, jechaliśmy już drogą w stronę Perth. Jakim cudem prowadzę samochód? ON znowu to zrobił. Kontrolował mnie. A ja nie umiałem się go pozbyć.
- Tak w ogóle, jak masz na imię? - spytałem.
- Lucy.
- A teraz poważnie.
- Skąd pomysł, że kłamię?
- Nigdy, od razu nie podałabyś mi swojego prawdziwego imienia. Masz jakiś dowód tożsamości?
- Nie dam ci go.
- Wymienimy się.
- Zgoda.
- Dalia Celine Watson.
- Noah Aiden Morgan.
- Skoro już wszystko wyjaśnione, powiedz mi, co my właściwie robimy?
- Muszę wydostać się z tej części kraju.
- Świetnie, bo ja też próbuje. Od roku.
- I niby dlaczego ci się nie udało?
- Powiedzmy, że skądś uciekłem.
- Bangour Village Hospital?
ONA WIE WIĘCEJ NIŻ POWINNA.
- Skąd niby to wiesz?
- Jesteśmy w tym razem.
- Mhm, super.
Nie odezwała się już. I dobrze. Nie było takiej potrzeby. Każde z nas dobrze o tym wiedziało. Ja - nie miałem ochoty z nią gadać, ona - wiedziała, że ze mną nie porozmawia. Szczerze, zaciekawił mnie trochę fakt, że też uciekła z Bangour. Charlotte by do tego nie dopuściła. Jest zbyt "perfekcyjna". W mediach nic o niej nie było. No jasne, dr Baltimore nie nagłaśniła sprawy, bo dwóch zbiegłych psycholi zepsułoby jej wizerunek. Jej i szpitala.
- Skąd mam mieć pewność, że mnie nie zabijesz?
- A jaki miałabym w tym cel?
- Nie wiem, jesteś wariatką.
- Nie jestem!
- To co robiłaś w Bangour?
- A ty?
- Co ja?
- Jesteś świrem?
Dobre pytanie.
TAK.
- Nie.
- Skoro tak twierdzisz...
- Dobra, nie ważne. Po prostu nie zabij mnie, jak będę spał.
- Jak będziesz spał.
- Próbujesz mnie przestraszyć?
- A co, udało się?
- Nie.
- Szkoda.- powiedziała i oparła głowę o szybę.
ZABIJE NAS. WIEM TO. MUSIMY JĄ UPRZEDZIĆ.
- Zgoda.
POWIEM CI GDZIE MASZ JECHAĆ. ZAŁATWIMY JĄ.
- Dobrze.
Piątek, 9 marca 2012
- Charlotte! Charlotte, nudzi mi się, pobawmy się.
- Uspokój się, Noah.
- Kiedy ja nie chcę. - powiedziałem, ponownie wybuchając śmiechem. Chcą wariata? Proszę bardzo.
- Będę musiała podać ci leki.
- Hura!
- Noah!
- Charlotte! Jest jakieś zdrobnienie? To naprawdę chujowe imię.
- Podajcie mu coś!
Podeszło do mnie dwóch strażników i pielęgniarka, która podała mi środek otępiający. Witajcie w Bangour! To cudowne miejsce, w którym możecie pozbyć się bliskich!
- Lepiej ci już? Możemy kontynuować?
- Nie. Dalej uważam, że to chujowe imię.
CZYTASZ
Milczące Głosy ✔️
Novela JuvenilImię: Noah Drugie imię: Aiden Nazwisko: Morgan Diagnoza: Schizofrenia paranoidalna, ujawnione skłonności socjopatyczne. -------------------------------------------------------------------------- PATRZ, ZNOWU ZYSKUJEMY ROZGŁOS. - Zamknij się, nie ch...