9

101 10 0
                                    


Nagły trzask. Stukanie. Dźwięk kroków roznoszący się po korytarzu.

Moja przyspieszona akcja serca.

Cisza.

Szuranie stóp.

Śmiech.

Kolejne kroki.

Schowaliśmy się z Dalią za ścianą i czekaliśmy. Tylko na co? Wiadomym było, że gdyby jakikolwiek pracownik Bangour tędy przechodził byłoby po nas. Nie powinniśmy czekać tylko uciekać. Problem w tym, że nie było gdzie. Nasza jedyna droga ucieczki została zabarykadowana przez osobę X.

Kroki stały się głośniejsze i bardziej donośne.

Szpilki? Nie, ale obcasy. Stukanie nie jest zbyt szybkie, dlatego wiem, że osoba wydająca ten irytujący dźwięk nie mogła być niska. W głowie przeskanowałem wszytskich pracowników, lecz wiadomym było, że są co jakiś czas wymieniani.

W nocy w ośrodku światło było mniej intensywne, więc w kątach panował półmrok. Słyszałem przyspieszony oddech Dalii i coraz głośniejsze odgłosy butów. W mgnieniu oka zatkałem dziewczynie usta i czekałem aż osoba nas minie.

Charlotte.

Zatrzymała się na chwilę. Myślałem, że wie. Ale taka inteligentna nie była. Inteligencja niestety jest wrodzona i nie można się jej wyuczyć. Jednak przystanęła tylko ze względu na to, że zauważyła coś w papierach. Przybliżyła kartkę do twarzy, uważnie analizując interesującą ją część. Pewnie wszystko wydało się być w porządku, bo momentalnie ruszyła prosto przed siebie.

Kiedy była już w bezpiecznej odległości od naszej dwójki, powoli zdjąłem rękę z ust Dalii. Porozumieliśmy się bez słów. Idziemy za naszą cudowną panią doktor.

Byliśmy cieniami, które poruszają się wręcz bezszelestnie. Trzaśnięcie drzwi. Charlie była w gabinecie. Jedynym problemem, z którym musieliśmy się borykać było to, co zrobimy kiedy już tam wejdziemy. Będziemy mieć około 10 sekund nim chwyci za telefon, bąź krótkofalówkę. Później będzie po nas.

Przyłożyłem ucho do wejścia i nasłuchiwałem. Brak jakiegokolwiek odgłosu. By nie wzbudzać podejrzeń zapukałem w drzwi i nacisnąłem klamkę. Miało być naturalnie i niespodziewanie, proszę bardzo. Zawiasy lekko skrzypnęły, jednak ustąpiły. Zacząłem powoli wchodzić i momentalnie rzuciłem się na Charlotte, nie dając jej czasu na zareagowanie. Dalia szybko szukała czegoś czym moglibyśmy ją związać. W rogu błysął mi kaftan bezpieczeństwa. O tak.

NIECH ZOBACZY CO TO ZNACZY.

- Zamknij się teraz. - szepnąłem. - Dalia! Kaftan na wieszaku!

Dziewczyna szybko podała mi biały materiał. Uderzyłem głową "lekarki" o podłogę i w końcu przestała się wiercić. Nałożyliśmy na nią nasze byłe narzędzie tortur i zakneblowaliśmy usta chustką.

FAJNA ZABAWA, CO?

Postanowiłem go zignorować.

OJ NOAH PRZESTAŃ BYĆ TAKI SZTYWNY.

Ostrożnie wyprowadziliśmy ją z gabinetu, chociaż nikt oprócz niej o tej godzinie nie miał wstępu do tej części budynku. Przykro.

Przyczepiliśmy ją do mojego ulubionego stołu. Terapia elektrowstrząsowa to genialny sposób leczenia powiadasz? Jestem tego samego zdania.

***

- Noah! W końcu zaczyna się budzić!

- No to pora się zabawić.

Charlotte zaczęła coś majaczeć. W końcu zobaczy jak to jest, kiedy nie masz nad niczym kontroli. Ani nad sobą, swoim ciałem i tym co się z nim dzieje. 

Milczące Głosy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz