Rozdział 1: "Dziękuję, Leo"

3.2K 138 16
                                    


Stanęłam przed lustrem. Jak ja wyglądam? Mam 165 cm wzrostu i ważę 42kg. Szczerze nienawidzę tego, że jestem chuda. Inni ludzie mi tego zazdroszczą, ale żadne skrajności nie są dobre. Mam średniej długości blond włosy i zielone oczy. Jednym słowem wyglądam koszmarnie.

O, telefon dzwoni. 

- Halo?

- No cześć, tu Lucy. Masz czas?

- W sumie mam trochę czasu, a co?

- Poszłabyś ze mną do sklepu?

- Em... No dobra. 

- To za 10 minut pod Twoim domem. Ok?

- Ok, pa.

- Pa. - powiedziała i rozłączyła się

Lucy to jedna z moich niewielu przyjaciółek. Zawsze była uważana za "tą ładniejszą". Ja byłam tylko szarą myszką, jakąś nieznaną towarzyszką Lucy. Rok temu, kiedy zaczęto się ze mnie wyśmiewać, podała mi pomocną dłoń.

Zeszłam na dół i założyłam buty i kurtkę.

- Mamo, idę z Lucy do galerii. Będę za 2 godziny. 

- Baw się dobrze! - krzyknęła 

Wyszłam na dwór, gdzie czekała już na mnie przyjaciółka. Przywitałyśmy się i nic nie mówiąc, poszłyśmy do galerii. 

- Jesteśmy na miejscu. - powiedziała i weszłyśmy do środka

- A czego konkretnie szukasz? - zapytałam

- Muszę kupić nowe trampki. - odparła i wskazała na swoje zniszczone buty

W galerii jest mnóstwo obuwniczych. Weszłyśmy do jednego z nich i ruszyłyśmy na podbój. Po pewnym czasie Lucy musiała pójść do toalety. 

- To ja zaraz wrócę. - powiedziała i wyszła ze sklepu

Nudziło mi się, więc pooglądałam sobie buty. Chciałam zdjąć jedno pudełko z półki i nagle runęła na mnie ich cała masa. Leżąc na podłodze z pudełkiem na oczach, usłyszałam, że ktoś do mnie podchodzi.

- Nic Ci nie jest? - zapytał, zdejmując z mojej twarzy opakowanie butów

- Nie, wszystko OK.

Nim wstałam, zauważyłam, że brunet zbiera wszystkie pudełka i układa je na półce. Zaskoczona całą sytuacją odparłam:

- N-nie trzeba... 

Chłopak tylko odwrócił się na chwilę i nic nie mówiąc, posłał mi promienny uśmiech.

Wstałam, a kiedy już wszystkie pary butów były na miejscu, podeszłam do niego i powiedziałam:

- Dziękuję... Jak masz na imię?

- Leondre, ale możesz mi mówić Leo.

Ładne imię.

- Dziękuję, Leo.

- Nie ma problemu. - znowu się uśmiechnął - A ty jesteś...?

- Sara. 

- Miło mi Cię poznać, Sara, ale muszę już iść. Do zobaczenia. - pomachał mi na pożegnanie

- Cześć. - uśmiechnęłam się

Chwilę po odejściu Leondre przyszła Lucy.

- I co? Znalazłaś coś ciekawego?

- Te są fajne. - wskazałam

- Mnie też się podobają. Wezmę je.

Lucy szybko wybrała swój numer, przymierzyła buty i poszłyśmy do kasy.

_____________________________________________________________________________

Rozdział ma 390 słów. :) Dajcie znać, czy wam się spodobało. :D

P.S. To dopiero mój drugi FF, więc proszę o wyrozumiałość. :/ Poprzednia książka nie została dokończona i nie zostanie. xD

Do Księżniczki...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz