13.

63 7 3
                                    

Witam czytające łośki ! ❤
Dodaję muzykę do rozdziału ;) (polecam ściszyć do 1/4 mocy i będzie idealnie 😊 ) Jeśli opowiadanie się podoba, nie zapomnij dać głosa i zostawić kostruktywnej opinii.
Buziaki 😘
Po przebudzeniu, chłopaka nie było już obok. Poranek był całkiem przyjemny: wyspałam się, nic mnie nie bolało, więc mogę to uznać za udaną pobudkę.
Przygotowane rzeczy wzięłam do łazienki, zrobiłam poranne czynności, ubrałam się i ogarnięta skierowałam się do kuchni.
Co dziwne, moja mama była w środku. Zazwyczaj o tej porze już była w pracy, lub do niej docierała.
-hej - Przywitałam się z nią z grzeczności
- witam, wyspana ? - spojrzałam w jej oczy i przez moment nie mogłam zrozumieć co się właśnie dzieje. Słyszałam ją. Nie to co powiedziała, bo to oczywiste, lecz to czego nie wypowiedziała na głos, to chyba jej pragnienia.
-tak, dziś jest jeden z lepszych moich dni - przytaknełam nadal patrząc jej w oczy.
Pragnę mieć spokój ! Usłyszałam jej krzyk, aż musiałam złapać się za skronie. Za głośno, to nie na moje nerwy. Spuściłam wzrok na stół i hałas ustał.
- coś się stało?! Aleisha ? - spanikowała i szybko podniosła mi głowę
-nic, tylko trochę mnie zabolała.
Zgarnęłam plecak i wybiegłam z domu. Czas do szkoły.
Kiedy autobus zatrzymał się przed budynkiem szkoły, wyskoczyłam na zewnątrz. Spojrzałam w górę, a kawałek dalej zobaczyłam wysokiego bruneta, przyglądał mi się, a kiedy nasz wzrok się spotkał usłyszałam jego. Co straszne, nic nie powiedział.
Pragnę zamordować...
Po usłyszeniu początku, czym prędzej odwróciłam wzrok w stronę szkoły.
Wpadłam na jakąś blondynkę, która także spojrzała mi w oczy.
Pragnę dostać auto
To tragedia, za każdym razem czułam jak rwie mi głowę na małe kawałki.
Zbliżyłam się do mojej szafki, a w okół panował szum, ledwo widziałam gdzie idę. Spojrzałam w górę, bo ktoś złapał mnie za ramiona. To Jose, spojrzałam na niego, lecz omijałam wzrokiem oczy. Chłopak coś mówił, lecz nic nie słyszałam, tylko szum. Pociągnął mój podbrudek i w tam tej chwili usłyszałam jego myśli... Nie, to nie były myśli, tylko pragnienie. Najbardziej złowrogie, skierowane we mnie.
Pragnę mieć już z głowy!
Wyrwałam się z jego dłoni i prowadzona tylko zmysłem dotyku, starałam się dojść do czegoś, gdzie mogłabym usiąść.
Nie zdążyłam dać nawet siedmiu kroków, a zamiast słyszanego szumu, rozmazanego obrazu i kilkudziesięciu par przejrzystych oczu, widziałam ciemność i czułam tylko ból rozpierający moją czaszkę od wewnątrz. Chwilę później nie mogłam już ruszyć kończynami, straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Ból przeszył całe moje ciało, lecz głowa była centralnym nośnikiem cierpienia. Słyszałam swój własny krzyk, który wydobywał się z mojego gardła.
A kiedy już nie mogłam go usłyszeć, doszły do mnie każde pragnienia osób, które były przy mnie i dalej.
Pragnę być w domu,
Pragnę wyjechać,
Pragnę dostać nowe buty,
Pragnę aby nie było dziś testu,
Pragnę lepiej płatnej pracy,
Pragnę aby nic się jej nie stało...
Nagle wszystkie zaczęły się zmywać jedno z drugim.
Prag..pragnę..praggg..pragnie, praaa..
Każde kolejne dawało mi dużą dawkę bólu. Myślałam, że to już koniec, że za moment wybuchnę, a to wszystko przestanie mieć znaczenie.
Zaczęłam prosić w myślach: niech przestanie, niech przestanie, to boli !
Wtem poczułam moje mokre policzki, ból głowy ustał, usłyszałam głosy wokół mnie i urządzenie, które wydawało dźwięk pikania. Otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam swoją mamę. Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że ją zobaczyłam.
-mama - mój głos był nienaturalnie cichy i gardło piekło mnie jak po zjedzeniu kilkunastu ostrych papryczek.
-jestem obok, już jest dobrze, nie płacz kochanie - próbowała mnie uspokoić, ale sama miała łzy w oczach, głaskała mnie równomiernie po głowie i cały czas coś szeptała.
-proszę się odsunąć od pacjentki - baryton było słychać w całym szarym pomieszczeniu, z jednym oknem na świat. Następnie zobaczyłam pana w średnim wieku, ubranego w biały fartuch, czy coś podobnego.
-zadam ci parę pytań, a później będziesz miała czas na rozmowę z rodziną i bliskimi - Łagodny wzrok nie pasował do tego władczego tonu, ale jak chciałam powiedzieć to na głos, z mojego gardła wydobył się tylko pisk.
-hmm, widzę, że będziemy się posługiwać kartką i długopisem.

No co pan nie powie, doktorku. Wręczył mi przedmioty i kazał odpowiedzieć na te kilka pytań z kartki. Jak już było po wszystkim, facet wyszedł, a mama znowu się pojawiła.
-posiedzę tu z tobą, nie musimy na razie rozmawiać. Taty jeszcze nie ma, ale pojawi się później. Na korytarzu są twoi koledzy i koleżanki ze szkoły, wpuścić ich ? - zgarnełam z szafeczki długopis i kartkę, na której umieściłam jedno słowo. NIE.
Kobieta uśmiechneła się smutno, ale nic więcej już nie powiedziała. Złapała moją dłoń i jej nie wpuściła. Znowu zasnęłam.

Uwaga, to pomyłkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz