4.

137 16 1
                                    

Czy ja muszę zwracać na siebie uwagę ? Niewykluczone. Wpadając do sali matematycznej przewróciłam się przez próg i chyba złamałam rękę .
- nic ci się nie stało Aleisha ? - pani od matematyki to chyba najbardziej współczująca osoba w tej szkole. Zawsze o wszystkich się martwi nawet taką niezdarą jak ja.
-muszę chyba iść do pielęgniarki- ona tylko przytakneła, pomogła mi wstać i wyszłam z klasy.
A przed drzwiami do drugiej klasy matematycznej stała klasa ze starszego rocznika, w której oczywiście byli dryblasi. Ma się tego pecha.
-co ci się stało w rękę ? - zapytał Set
- nie twój zasrany interes - ja przy nich zawsze czuję się taka nabuzowana złą energią, że nie potrafię do nich odezwać się łagodniej.
- Jose! To zadanie dla ciebie ! Jest zła, bo zrobiła sobie ała. Idź pomóż dziewczynie w opałach ! - wszyscy rykneli śmiechem, ale co dziwne Jose podszedł szturchnął Seta i złapał mnie za zdrową rękę. Dziwwwwnneee.
- czy ja ci coś zrobiłam ? - zapytałam z wrogością
-co? - nie wiedział o co mi chodzi
-ściskasz mi zdrową rękę tak bardzo, że za moment już będzie obolała jak ta druga - zamruczałam aby nie krzyknąć na niego. Boję się jakby na to zareagował.
Jego uścisk poluznił się, ale dalej mnie trzymał. Podeszliśmy pod pokój pielęgniarki.
Zapukał, otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą.
- o coś się stało Aleisha ? - ta pani zna mnie lepiej niż moi rodzice, to przerażające.
- dzień dobry Valerio, chyba złamałam rękę. Wchodząc do klasy przewróciłam się przez próg i ta dam. - poruszyłam obolałą ręką, na co słynęłam.
- a twój chłopak będzie tak czekał aż dowie się wszystkiego ? - zapytała z miłym uśmiechem staruszka
- jaki chłopak ? aa Jose ! To nie mój chłopak ..
- jeszcze -powiedział pewnym głosem
-ohh, podbijasz do mojego serduszka chłopcze ? Pamiętaj, że młodzięcze serce kocha najmocniej, wiec nie zrań mojej małej kruszynki.
Ja się momentalnie zrobiłam czerwona na twarzy, a chłopak jak gdyby nigdy nic odpowiedział
-jasne prze pani - z wielkim uśmiechem
- możesz już iść, Valeria mi pomoże ! - szybko zareagowałam, bo rozmowa nie była zbyt fajna
-poczekam - odparł po prostu, ale nie dam mu tej satysfakcji. Zblizylam się do niego i syknełam na ucho
- co ty sobie wyobrażasz, co? Najpierw na mnie non stop warczysz, a potem biegasz jak piesek !
- żaden pies, raczej wilk - uśmiechnął się, aż widać było dołeczki w policzkach.
Zignorowałam go i pokazałam rękę pielęgniarce.
Okazało się, że to zwykłe stłuczenie, ale i tak postanowiłam nie wracać na zajecia.
- dokąd idziesz ? - oczywiście pan wszystko chce wiedzieć musiał się o to spytać.
- nie na lekcje - z ostatnim słowem skierowałam się do szafki odłożyć książki.
Chłopak cały czas podążał za mną.
- mógłbyś przestać za mną chodzić ?
- mógłbym, ale tego nie zrobię.
-dlaczego ?
-bo nie - wypowiedział to, a wtedy Jose spojrzał na chłopaka, który przechodził obok i sapnął jakby był zły. Tak jak za każdym razem na mnie.
-to żadne wytłumaczenie i przestań tak sapać przecież nic ci nie zrobiłam! -a chłopak tak po prostu zaczął się śmiać beztrosko.
-zrobiłaś i to bardzo dużo - mówił przez śmiech
-co? Co zrobiłam ? -byłam zdziwiona jego słowami tak bardzo, że nawet nie zdałam sobie sprawy, że był tak blisko mnie.
-jesteś, a to wystarcza. - odparł spokojnie
- jeśli tak bardzo ci przeszkadza moja obecność to po prostu odejdz - powiedziałam lekko zła, że on jest zły o to, że jestem w jego pobliżu i do tego przypadkowo.
Chłopak przekręcił głowę w bok z uśmiechem. Przybliżył się do mnie tak blisko, że moje i jego usta dzieliły milimetry.
I kiedy już myślałam, że mnie pocałuje ten się odsunął i spokojnie powiedział
-no w sumie racja, żegnam.- czy on przed momentem ? Że on to powiedział ? Byłam w szoku . Tak po prostu idzie w kierunku wyjścia.
Ale nie dam mu tej satysfakcji. Zamknęłam szafkę i ruszylam do drzwi. Na parkingu z wielkim uśmiechem stał oparty o auto Jose. I nie to, że spoglądałam, tylko widziałam kątem oka. Mój telefon zawibrował a na ekranie zobaczyłam zdjęcie Meg.
-coś się stało ?- zapytałam po odebraniu. Widziałam, że chłopak do mnie podchodzi z miną, której nikt nie może się przeciwstawić. Takie uczucie mnie ogarnęło.
-Matematyczka cie widzi z okna !
-a ty skąd to ? - przerwała mi
-spóźniłam się, a teraz wyszłam z klasy aby ci to powiedzieć. Uciekasz Aleisha ?
-jadę do lekarza z Jose- powiedziałam kiedy już był przy mnie.
-seriooo ?- była zdziwiona
Chłopak wyrwał mi urządzenie i odezwał się twardym głosem
-powiedz, że zawiozę ją do tego szpitala - i się rozłączył
- nigdzie nie jade - prychnelam
- sama to jej powiedziałas - powiedział mocno zirytowany
-żeby się nie martwiła - jak to wypowiedziałam po prostu odeszłam. Jeszcze czego?że z nim ? Gdziekolwiek ? Chyba go do reszty pojechało. Najpierw warczy potem goni ! Później kusi a nagle ucieka! Wariat !
-uraziłem cię czymś ? - zapytał, a przy moim uchu poczułam jego usta
- nie ! - machnełam ręką, żeby go odepchnąć
- wydaje się mi, że coś ci się nie spodobało w moim zachowaniu - był wciąż obok, ręka nic nie dała, tyle że teraz mi ją trzyma w swojej.
-wszystko mi nie pasowało ! - wyszarpałam rękę i pobiegłam. Nigdy nie myślałam, że będę musiała biegać. To jest tragedia.
-mogę to naprawić - biegł obok mnie, a jego zapach było czuć wszędzie.
Zatrzymałam się, a chłopak znalazł się w bliskiej odległości ode mnie. Tylko milimetry ...
I dał mi całusa w policzek. Że co ??
-nie uciekłem- wyszeptał mi do ucha i odszedł z wielkim uśmiechem.

Uwaga, to pomyłkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz