Rozdział 48

21 2 0
                                    

Zapadłam w głęboki sen, który przerwało mi szeptanie Sylwii. Lekko rozchyliłam powieki, aby zorientować się w sytuacji. Leżała obok mnie, gładząc moją rękę. W oczach miała pełno łez i była zrozpaczona.
- Milenko, tak bardzo Cię kocham. Ubóstwiam Twój zapach, Twoje włosy, Twój głos... Twoje ruchy niezmiernie mnie pociągają... Dużo bym dała, żebyś mogła być tylko moja. - wstała i podeszła do okna.
Na moment zapadła cisza. Potem znowu zaczęła mówić, ale cały czas się poprawiała. Chyba ćwiczyła przemówienie.
- Wiem, że możesz nie czuć tego same... Nie. - zatrzymała się. - Jesteś dla mnie naprawdę ważna. Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moją dziewczyną? - pokręciła głową. - To bez sensu. - usłyszałam szlochanie.
Podniosłam się z łóżka najciszej jak mogłam i podeszłam do niej. Objęłam ją w pasie i starałam się stać prosto, chociaż wirowało mi w głowie. Położyłam głowę na jej ramieniu i przyciągnęłam do siebie.
- Tak. - powiedziałam.
- Hm? - zdziwiła się i obróciła w moją stronę.
- To odpowiedź na Twoje pytanie. - uśmiechnęłam się.
- Od jak dawna nie śpisz?
- Chwilę.
Położyłyśmy się na łóżku, a ona zaczęła mnie nieśmiało całować. Odwzajemniłam pocałunek, ale nie trwał on długo, bo ponownie zasnęłam.
Rano obudził mnie jej słodki głosik. Zauważyłam, że stawia na szafkę wodę i kładzie tabletki dla mnie. Usiadła przy moim boku i pogładziła po włosach.
- Czas wstawać, księżniczko. - ucałowała moją skroń.
Delikatnie się podniosłam i uśmiechnęłam. Potwornie bolała mnie głowa, więc od razu wzięłam tabletki. Sylwia podała mi jakieś swoje ubrania i kazała iść się przebrać. Kiedy wróciłam z łazienki, zaproponowała mi spacer.
- Świeże powietrze dobrze Ci zrobi. - zachęcała.
Niedługo potem byłyśmy już w drodze. Sylwia zagadywała mnie ciągle o dyskotece, pytała czy dobrze się bawiłam. Chciała wiedzieć wszystko. Co myślałam kiedy tańczyłam, czy uważam, że za dużo wypiłam i czy myślę, że to ona mnie upiła. Na końcu zapytała, czy lepiej tańczyło mi się z Mikołajem czy z nią. A ja naprawdę nic nie pamiętałam.
- Sylwia, proszę. Niewiele pamiętam z dyskoteki. Było ciemno i głośno, ale bawiłam się dobrze. Nic więcej Ci nie powiem. - próbowałam ją zbyć.
- Ach, szkoda. Dla mnie ta noc była niezapomniana. W końcu zgodziłaś się ze mną być! - uśmiechnęła się i chwyciła moją rękę.
Zrobiłam wielkie oczy. Dopiero teraz sobie to uświadomiłam. Byłam pewna, że powiedziałam to pod wpływem. Nie dokonałam jeszcze wyboru, a nie chciałam jej ranić. Wiedziałam, że to będzie początek lawiny problemów.
- Ja powiedziałam to... - przerwałam.
- Coś nie tak, kochanie? - posmutniała.
- Muszę już wracać do domu... kotku. - wydusiłam z siebie.
Powiedziała, że mnie odprowadzi i tak zrobiła, pomimo moich odmów. Szybko się z nią pożegnałam, kiedy zauważyłam Mikołaja wychodzącego z klatki schodowej. Nie miałam teraz ochoty na rozmowę z nikim. Weszłam szybko po schodach i prawie wbiegłam do mieszkania. Od razu skręciłam do swojego pokoju, w którym spotkałam pakującego się Filipa.
- Co robisz? Wybierasz się gdzieś? - zapytałam.
- Wyprowadzam się. Nie mam ochoty tu dłużej mieszkać, nie mam po co. Odsunęłaś mnie od siebie, zostawiłaś dla tego chłoptasia. Wczoraj nawet nie wróciłaś do domu. Zapomniałaś o mnie, chociaż się przyjaźnimy. Zresztą ta relacja jest dla mnie za trudna, nie dam rady dłużej udawać. Wracam do tych ćpunów, Grażyna już wie. - wybełkotał.
- Prze-przepraszam. Odezwij się czasem albo odwiedź mnie. - wyszeptałam.
- Jak będę miał czas.
Rzeczywiście, ostatnio go zaniedbałam. Mój świat kręcił się wokół Sylwii i Mikołaja, a do tego przyszły problemy z matką. Teraz jeszcze doprawiłam to związkiem z przyjaciółką i powstał niezły bigos. Kłopoty to chyba moja specjalność.
Odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam przytuleniem. Naprawdę było mi przykro, że go zraniłam. Odeszłam do kuchni posępna, co zauważyła matka. Nie bardzo się tym przejęła.
- Dobrze się bawiłaś? - zapytała z ironią.
- Doskonale. - odburknęłam.
Przystąpiłam do robienia sobie śniadania. Wyjęłam z szafki miseczkę i płatki, a z lodówki mleko. Pomieszałam składniki i usiadłam przy stole. Zaczęłam wolno przeżuwać.
- Co zamierzasz dziś robić?
- Poszukam nowego domu. - wyszeptałam.
- Nie pozwolę. - powiedziała z bólem (?) w głosie.
Spojrzałam na nią, a w jej oczach znowu zawitała miłość. Po chwili usłyszałam z jej ust przeprosiny i obietnice poprawy. Przyjęłam to do wiadomości, ale niezupełnie uwierzyłam. Odstawiłam naczynie do zlewu i poszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy. Jakby w oddali usłyszałam melodię graną przez Mikołaja. Nabrałam ochoty na rozmowę z nim. Przebrałam się w swoje ubrania i poszłam do bloku naprzeciwko. Zapukałam do odpowiednich drzwi.
Otworzyła mi niska blondynka, z niebieskimi oczami. Wyglądała młodo, miała świetną figurę, a jej włosy sięgały poniżej pasa. Stałam oczarowana, a ona uśmiechnęła się do mnie.
- Dzień dobry. Jest w domu Mikołaj? - wydukałam.
- Tak. Proszę, wejdź. - zaprosiła serdecznie.
Kobieta zaprowadziła mnie do kuchni i zapytała, co wypiję. Poprosiłam o herbatę i usiadłam przy stole. Powiadomiła mnie, że zaraz zawoła Mikołaja, bo jest u siebie ze swoim ojcem. Kiedy podała mi napój, zostawiła mnie samą w pomieszczeniu. Po chwili wróciła z moim kolegą i jego ojcem - bardzo wysokim brunetem z piwnymi oczami. Najwidoczniej włosy odziedziczył po ojcu, a oczy po matce.
Chłopak zaprosił mnie do siebie, więc wzięłam napój i poszłam za nim. Od razu zajęłam miejsce przy pianinie. Rzuciła mi się w oczy kartka, która była zapisana do połowy nutami. Kiedy brunet spostrzegł, że ją oglądam, szybko zabrał mi ją sprzed twarzy.
- Co to było? - zaciekawiłam się.
- Nowa kompozycja. - zawstydził się.
- Super! To niezwykłe, że tworzysz muzykę. Zagrasz mi?
- Ta piosenka jest... dla Ciebie. Jeszcze jej nie skończyłem. - usiadł obok mnie.
Opadła mi szczęka. Taki przystojniak, grający na pianinie, komponuje dla mnie piosenkę. Nie mogłam się skupić na myślach, bo usłyszałam piękną melodię, którą przerwał dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłam go, wyszłam do łazienki i odebrałam.
- Słucham?
- Hej, kochanie. Gdzie jesteś? Chciałam się spotkać, ale nie było Cię w domu. - powiedziała Sylwia.
- Jestem u... sąsiadki. Niedługo wracam. Pa. - rozłączyłam się szybko.
Wróciłam do pokoju i usiadłam trochę za blisko chłopaka. Spojrzałam w głębię jego oczu i znowu odpłynęłam.
- Wyznam Ci coś, ale pozostanie to między nami, dobrze?
- Okej. - zbliżył się tak, że prawie dotykał moich ust. Przeszyła mnie fala gorąca i dreszcze.
- Zgodziłam się być z Sylwią. - wyszeptałam.
- Co?! - odsunął się momentalnie.
- Tak wyszło. Byłam pijana, ona w nocy płakała. Chciałam, żeby było jej miło. Nie wiedziałam, że tak to wyjdzie. Nie do końca chcę z nią być, bo dziewczyny jednak mnie nie pociągają. - tłumaczyłam się.
- Skąd wiesz? - zapytał.
- Czuję to przy Tobie. - zarumieniłam się, słysząc jak bardzo uwodzicielsko to zabrzmiało.
- Udowodnij. - wyszeptał namiętnie.
Nie myśląc za wiele, zbliżyłam się i pocałowałam go. Było to bardzo namiętne, a zarazem czułe. On objął mnie w pasie i przesuwał ręce po moich plecach, a ja wplątałam palce w jego idealne włosy. Wtedy drzwi się otworzyły i do pokoju weszła jego mama. Nieco się speszyła, ale uznała to chyba za normalne.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale wpadliśmy na pomysł, żeby zaprosić Cię na obiad. - zwróciła się do mnie.
- Jestem Milena. - uśmiechnęłam się.
- No więc, Mileno, zechciałabyś zjeść z nami obiad w najbliższym czasie? Chciałabym poznać bliżej dziewczynę mojego syna.
- Ona nie jest moją dziew... - zaczął Mikołaj, ale mu przerwałam.
- Chętnie przyjdę. W sprawie szczegółów dogadam się z Mikołajem.
Kobieta wyszła, a ja przeprosiłam chłopaka za zaistniałą sytuację i szybko wyszłam z jego mieszkania.
Jak mogłam zrobić coś takiego? Przecież jak Sylwia się dowie, to mnie zabije. Wiedziałam, że to bardzo ją zrani, ale nie mogłam zerwać po jednym dniu. Postanowiłam dalej brnąć w te głupie kłamstwa i oszukiwać samą siebie.   

Black ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz