Rozdział 15

39 3 0
                                    

Nie mogłam spać w nocy. Cały czas słyszałam płacz matki. Chwilami robiło mi się jej nawet żal. Przecież straciła kogoś, kogo kochała. I to w jaki okrutny sposób. Była cały czas okłamywana i zdradzana, ale potem mi mijało. Przypominało mi się, jak mnie traktowała, i że nie wierzyła mi, kiedy naskarżyłam na Kamila.

Rano zastałam matkę w kuchni. Pijaną. Już dawno nie była w takim stanie. Zdenerwowałam się. W dodatku opuściła dzień w pracy. Początkowo chciałam jej powiedzieć, żeby się zbierała i szła, ale po rozważeniu stwierdziłam, że w tym stanie nie może iść nigdzie. Zostawiłam ją w spokoju, nawet nic nie powiedziałam. Byłam ciekawa, co będzie miała do powiedzenia, kiedy wytrzeźwieje.

Miałam jeszcze sporo czasu, więc ubrałam się i dokładnie wyszczotkowałam włosy i zęby. Stałam przed lustrem chyba z 15 min, żeby wybrać sobie fryzurę. W końcu zdecydowałam się na tradycyjne rozpuszczone. Nałożyłam na policzki trochę różu, bo byłam bardzo blada po nieprzespanej nocy. Dodatkowo pomalowałam rzęsy i usta jasnoróżową pomadką. Byłam gotowa do wyjścia. Weszłam jeszcze na chwilę do kuchni i zobaczyłam, że matka śpi. Zostawiłam na stole karteczkę z napisem:

Nie wiem, o której wrócę. Nie szukaj mnie.

Milena

Wyszłam po cichu z domu. Ruszyłam w stronę szkoły. Zostało mi 5 minut do dzwonka, więc przyspieszyłam kroku. Do szatni weszłam równo z dzwonkiem. Wiedziałam, że nauczyciel będzie miał pretensje, ale nie przejmowałam się tym. Powolutku poszłam pod klasę. Zapukałam i weszłam. Była to lekcja z moim znienawidzonym nauczycielem, który odwzajemniał moje uczucia.

Nie powiedziałam nawet ,,Dzień dobry'' i skierowałam się w stronę swojej ławki, gdzie siedziała znudzona Sylwia. Uśmiechnęła się na mój widok.

- Dzień dobry, panienko Mileno. - odezwał się groźny głos nauczyciela.

- No, siema. - odburknęłam.

- Nawet się nie przywitasz? Masz spóźnienie, moja droga.

- Spoko. I nie jestem pana własnością. - uśmiechnęłam się głupio.

Cała klasa wybuchnęła śmiechem. Wszyscy, oprócz Sylwii.

Poszłam do ławki i usiadłam. Nie wyjęłam niczego. Po chwili usłyszałam cichy szept:

- Już się bałam, że nie przyjdziesz.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Miło, że komuś zależy na mojej obecności.

Lekcja mijała normalnie. Dostałam 2 uwagi za brak przygotowania i brak udziału w lekcji oraz za pyskowanie do nauczyciela. Na koniec kazał mi zostać. Kiedy zadzwonił dzwonek Sylwia powiedziała, że poczeka na korytarzu i wszyscy wyszli.

- Panienko, przypominam, że w naszej szkole nie wolno nosić makijażu.

- Wiem, ale to chyba nie powinno pana obchodzić, jak wyglądam. - odpowiedziałam.

- Jesteś denerwująca.

- Też pana nie lubię. - uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam z klasy.

Na korytarzu czekała Sylwia. Kiedy wyszłam z klasy, złapała mnie za rękę. Zatrzymałam się.

- Cześć. - uśmiechnęła się słodko.

- No hej. Ładnie dziś wyglądasz, promieniejesz. - zauważyłam.

- Dziękuję. - zaczerwieniła się lekko.

- Dlaczego tak Ci zależało, żebym przyszła? - rozmawiałyśmy idąc po klasę od angielskiego.

- No wiesz... Oprócz Ciebie nie poznałam jeszcze nikogo. Nie miałabym z kim rozmawiać, a poza tym bardzo Cię lubię. - była taka urocza...

- Tak, ja Ciebie też.

Gadałyśmy dużo. Przez cały dzień. Pomyślałam, że nawet mogłaby zostać moją przyjaciółką, jednak jeszcze za mało się znałyśmy. Przede wszystkim nadal nie wiedziałam, w czym ona bierze udział. Przyjaciółki mówią sobie wszystko, my nie.

Gdy lekcje się skończyły, wyszłyśmy na dwór. Tym razem Sylwia nie usiadła na przystanku i nie czekała na tych ludzi. Nie wiedziałam, czy to dobry czy zły znak. Okazało się, że idziemy w tym samym kierunku. Sylwia zaproponowała mi, abym poszła do jej domu. Zgodziłam się. Byłam bardzo ciekawa jak wygląda jej dom i rodzice.

Mieszkała zdecydowanie dalej od szkoły niż ja. Podwórko dookoła domu było bardzo ładne. Stała tam duża huśtawka i trampolina. W rogu podwórka stała wiata z grillem, stołem i krzesłami. Bardzo mi się spodobało. Miałam nadzieję, że wewnątrz domu będzie równie wspaniale. I miałam rację. Już od korytarza wszystko mnie zachwycało. Szafki, lampy, lampki, dywany, a nawet podłoga i ściany. W kuchni wszystko było nowoczesne i zadbane. W salonie stała wielka kanapa, ogromny płaski telewizor i mnóstwo dekoracji. W sypialniach stały piękne duże łóżka, o jakich zawsze marzyłam. I nagle dopadła mnie chęć ucieczki. Nie wiem dlaczego, ale chciałam uciekać jak najdalej. Potem to sobie przemyślałam i uświadomiłam sobie, że zazdroszczę Sylwii.

Poszłyśmy do jej pokoju i zaczęłyśmy rozmawiać. Niedługo potem przyszła mama dziewczyny. Była bardzo śliczna.

- Dzień dobry, dziewczynki. - powiedziała serdecznie.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.

- Cześć, mamo. To moja koleżanka z nowej szkoły, Milena.

Zaproponowała nam ciastka i herbatę. Przystałyśmy na to.

Siedziałam w domu Sylwii aż do późnego wieczora. Gdy wróciłam do domu, zastałam matkę półpijaną. Specjalnie usiadłam naprzeciwko niej i czekałam, co powie.

- Ty! Głupia smarkulo! - plątał jej się język.

- Słucham. - odpowiedziałam ze spokojem.

- Zniszczyłaś mi życie! I związek! - krzyczała.

Nic nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że to tylko pijacka gadka, ale zaczęłam się tym przejmować. Nie chciałam, żeby mówiła tak do mnie matka.

- Nienawidzę Cię. Po co się rodziłaś?!

Z oczu popłynęła mi łza. Szybko ją wytarłam. Nie chciałam pokazywać słabości.

- Masz 3 dni na wyprowadzenie się! Jeśli nie, to wywalę Cię z domu! Idź stąd!

- Ale mamo...

- Nie jestem już Twoją matką.

- Nie poradzę sobie na ulicy... - płakałam.

- Nie obchodzi mnie to. Możesz nawet zdechnąć. Mam to gdzieś! Żegnam.

Wyszłam z pomieszczenia.

Black ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz