Rozdział 50 - KONIEC

38 2 1
                                    

W domu kłóciłam się z matką regularnie. O wszystko. Ja wypominałam jej błędy, ona moje. Jeśli nie było między nami żadnej sprzeczki, milczałyśmy. Całymi dniami siedziałam w swoim pokoju. Codziennie padał śnieg. Zbliżały się święta. Właściwie miały być już za 3 dni.

Od dzieciństwa marzyłam o normalnych świętach. Wigilia przy stole z bliskimi, pasterka w kościele, dzielenie się opłatkiem z rodziną. To wszystko wydawało mi się takie odległe i niemożliwe. Owszem, przeżyłam kilka takich chwil, kiedy byłam mniejsza, a rodzice byli jeszcze ze sobą. Wtedy szczególnie miałam nadzieję, że mam kogoś bliskiego i że oni mnie kochają. Od kiedy matka zaczęła pić, nie mogłam poczuć smaku świąt. Co roku patrzyłam na świąteczne ozdoby ze łzami w oczach. Widziałam w oknach ludzi wesołe twarze, piękne choinki i kolorowe światełka. Słyszałam jak sąsiedzi śpiewają kolędy. Był to dla wszystkich szczęśliwy czas, ale nie dla mnie. Matka leżała pijana w kuchni, a ja siedziałam sama. Żeby nie musieć jej oglądać, wychodziłam z domu i chodziłam po mieście, płacząc.

W tym roku także miałam nadzieję, że spędzę normalne święta. Jednak patrząc na Grażynę, która chyba nawet nie pamiętała o wigilii, wszystkiego mi się odechciewało i traciłam wszelką nadzieję. Z cichą nadzieją czekałam na zaproszenie od Mikołaja, jednak on też się chwilowo nie odzywał.

***

2 dni później

Wybrałam się do Mikołaja. Miałam nadzieję, że chociaż trochę mnie pocieszy. Święta zamiast sprawiać mi radość, tylko pogłębiały moją depresję. Zapukałam do drzwi i otworzył mi jego ojciec.

- Dzień dobry, Milena. Wejdź, proszę. Mikołaj jest u siebie.

W odpowiedzi uśmiechnęłam się smutno i od razu ruszyłam w kierunku znanego mi już pokoju. Zdziwiło mnie zachowanie przyjaciela. Od razu mnie przytulił i wtulał się tak, jakby miał mnie już nigdy nie zobaczyć. Wydało mi się to nieco podejrzane, ale nie wnikałam w to i odwzajemniłam uścisk. Potem od razu "zaprosił mnie" na krzesełko od pianina i zaczął grać melodię, którą znałam już na pamięć. Dzisiaj wydawała mi się wyjątkowo smutna. Zawsze grał ją kilka razy, jednak teraz zagrał raz i przestał. Spojrzałam na niego zdziwiona ze łzami w oczach.

- Dość mam patrzenia jak się smucisz i płaczesz. Mówisz, że słuchanie mojego grania Ci pomaga, ale ja tego nie widzę. Wpadasz coraz głębiej w depresję i boję się o Ciebie. Nie chcę Cię stracić, bo... - przerwał. Podniósł się i zmusił mnie do przejścia na łóżko. Tam usiedliśmy i wpatrywaliśmy się w swoje oczy, a on kontynuował:

-... bo się w Tobie zakochałem. Widzę, że też mnie pragniesz. Nie możemy tego dłużej przed sobą ukrywać. - zbliżył się i pocałował moje wilgotne od łez wargi.

Usiadł obok mnie, przy ścianie. Wyjął z szafki koc i mnie nim okrył, a następnie przysunął się bliżej i objął mnie w pasie.

Na jego słowa od razu się rozweseliłam. Znowu czułam, że mam kogoś bliskiego. Pragnęłam tego od początku naszej znajomości. Zarzuciłam mu ręce na kark i zaczęłam go namiętnie całować. Chyba właśnie tego oczekiwał. Odwzajemnił pocałunek i jak zwykle zaczął pieścić palcami moje plecy. Teraz jednak posunął się o krok dalej i włożył dłonie pod moją koszulkę. Ciepło bijące od niego sprawiło, że przeszły mnie ciarki. Rozkoszowałam się chwilą, kiedy przeniósł pocałunki na moją szyję i dekolt. Następnie zwinnie ściągnął moją koszulką i pieścił moje piersi. Nie myślałam o niczym. Skupiłam się na jego oddechu i zapachu. Pozwoliłam mu robić wszystko, na co miał ochotę. Czułam ogromną przyjemność i radość.

Obudziłam się naga, owinięta kocem. Leżałam na jego łóżku, ale bruneta nie było. Zdawało się, że spędziłam u niego całe popołudnie, a teraz był wieczór. Wstałam i ubrałam się w swoje ubrania, które leżały na podłodze. Wtedy wszedł on. Zdawał się być zmieszany, ale uśmiechnął się.

Black ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz