Wyszłam z klatki schodowej bloku naprzeciwko i udałam się do siebie. Przed drzwiami czekała Sylwia. Miała posępną minę, ale kiedy mnie zauważyła od razu się rozweseliła. Ucałowała mój policzek na powitanie.
- Przecież niedawno się widziałyśmy. - powiedziałam.
- No tak, ale już się stęskniłam. Wejdziemy do Ciebie czy wolisz wyjść na miasto? - przytuliła się.
- Nie jestem pewna... - wyszeptałam.
- Mówiłaś, że byłaś u sąsiadki, a przyszłaś z dołu. Jak mi to wytłumaczysz? - zagniewała się.
Bardzo się zdziwiłam. Nie znałam jej od tej strony. Teraz miała być przesadnie kochana i w dodatku zazdrosna, podejrzliwa? Może chciała mnie kontrolować albo śledzić? Wiedziałam, że to nie zaprowadzi mnie do niczego dobrego.
- Byłam u sąsiadki, ale na dole. Nie denerwuj się. Może lepiej wejdźmy do mnie. - powiedziałam po chwili zastanowienia. Było ryzyko, że na mieście spotkam Mikołaja.
Zaproponowałam jej ciepły napój, ale odmówiła. Chciała jak najszybciej iść ze mną do pokoju. Zdziwiła się, kiedy dostrzegła, że nie ma rzeczy Filipa. Wytłumaczyłam jej wszystko dokładnie, a ją złapały chyba wyrzuty sumienia. Zmieniłam temat i spytałam o jej wrażenia z imprezy. Rozmowa jakoś się kleiła, ale było to bardzo sztuczne i naciągane. Bardzo ją lubiłam, ale nadal była dla mnie tylko przyjaciółką. Tylko? Może aż. Najlepszą przyjaciółką nie zostaje się ot tak. Jednak czułam się skrępowana, kiedy mówiła, że mnie kocha i zaczynała mnie całować. To było bardzo niekomfortowe, szczególnie, że ciągle w mojej głowie pojawiały się myśli o niebieskookim brunecie.
W końcu chyba zauważyła, że coś jest nie tak. Nie zapytała o to jednak, tylko cały czas siedziała jakaś smutna, przygnębiona. Kiedy (zmuszając się) chciałam się do niej zbliżyć, odsuwała się. Wydawało mi się, że się obraziła. Po dłuższej chwili zaproponowała mi jednak kolejny wypad na dyskotekę, Warunkiem było, że nie zaproszę Mikołaja. Nie lubiła go i było to bardzo widoczne. On chyba też za nią nie przepadał.
- Nie wiem czy mam na to ochotę. - próbowałam delikatnie odmówić. - Nie chcę stać się jak moja matka, która imprezuje i pije do nieprzytomności. Teraz straciła jeszcze pracę, więc muszę oszczędzać. - wymyśliłam na poczekaniu.
- Mam wrażenie, że coś jest nie tak. Ciągle wymyślasz wymówki, jesteś spięta, dziwnie się przy mnie zachowujesz. Nie chcesz ze mną być, prawda? - prawie krzyknęła.
"Tak, to prawda. Nie chcę z Tobą być, powiedziałam to będąc pod wpływem." - chciałam jej powiedzieć, ale ugryzłam się w język. To za bardzo by ją zabolało, a była taka wrażliwa. Wymigałam się, że mam trochę problemów na głowie, ale chcę z nią być. Dalej brnęłam w kłamstwa, co było ogromnym błędem. Myślałam, że okłamując ją, mniej ją zranię. Nie wiedziałam, że wkrótce wyjdzie zupełnie odwrotnie.
- Ściemnia się. Odprowadzę Cię do domu. - zaproponowałam.
- Dobrze. - zgodziła się ze smutkiem.
Wyszłyśmy z bloku i szybko oddaliłyśmy się. Cały czas trwała martwa cisza. Kiedyś nie przeszkadzałoby mi to. Teraz jednak nie było to przyjemne. Marzyłam tylko, żeby szybciej się z nią pożegnać. Wiedziałam, że nawet takie myśli są z mojej strony chamskie, ale miałam dosyć tej chorej sytuacji. Obiecałam sobie, że wytrzymam tak długo, ile dam radę, a potem wymyślę jakiś błahy powód do zerwania. Byłam rozczarowana swoim myśleniem i postępowaniem.
Kiedy dotarłyśmy do jej domu, pożegnałam się z nią dosyć chłodno. Nie miałam ochoty wracać do domu, więc poszłam do małej kawiarenki, w której kiedyś spotkałam się z Filipem. Tej, która cudownie pachniała kawą i ciastkami. Była otwarta chyba do północy, więc postanowiłam trochę tam posiedzieć.
Weszłam tam i od razu poczułam różnicę temperatur. W środku było ciepło, a na podwórku panował chłód. Podobnie jak w moim sercu. Zamówiłam sobie kawę rozpuszczalną z dużą ilością mleka, a do tego kawałek sernika. Pochłonęłam go w kilka chwil. Teraz zdałam sobie sprawę, że zapomniałam zupełnie o jedzeniu. Sączyłam powoli napój, patrząc w okno. Zaczął padać deszcz i zrobiło się zupełnie ciemno. Nie wiedziałam czy dam radę dojść do domu.
Patrzyłam w to okno tak długo, aż jakaś pani powiedziała, że już zamykają. Otrząsnęłam się i poprosiłam o rachunek. Zmartwiona przysiadła obok mnie i spytała czy wszystko w porządku.
- Nie do końca. Całe moje życie jest bez sensu, a teraz jest jeszcze gorzej. Wszystko się plącze i miesza. Wszystko się wali. - odrzekłam, wypijając ostatni łyk.
Już chciałam wyjąć pieniądze, ale kelnerka powiedziała, że to będzie na koszt firmy. Serdecznie podziękowałam za to, a także za rozmowę. Opuściłam lokal i powoli poszłam do domu. Kiedy dotarłam było grubo po 1 w nocy. Matka już spała. Wzięłam szybką kąpiel i rzuciłam się na łóżko, szybko zasypiając.*** Dwa tygodnie później. Czas mijał bardzo szybko. Zaczęła się zima. Już niedługo miały być święta. Zauważyłam białe płatki spadające z nieba. Piękny śnieg. Siedziałam w swoim pokoju, pogrążona w smutku. Cały pierwszy tydzień nie wychodziłam z domu, nie licząc obiadu u Mikołaja. Atmosfera była bardzo miła, jego rodzice mnie polubili. Ja zresztą ich też. Zbliżyłam się do chłopaka, co nie wpłynęło najlepiej na relacje z Sylwią. Pisała do mnie co drugi dzień, ale nie miałam ochoty nawet z nią pisać. Ignorowałam wiadomości i telefony od niej. Wiedziałam, że ranię ją tym. Podczas drugiego tygodnia spotykałam się tylko z brunetem. Zaprzyjaźniłam się z nim. Codziennie grał mi 'moją piosenkę', którą dla mnie napisał. Świetnie się z nim dogadywałam i bawiłam. Całe dnie spędzałam na śmianiu się razem z nim. On jedyny umiał poprawić mi humor. Miałam wrażenie, że wpadłam w depresję. Kiedy nie widziałam się z Mikołajem, rozmyślałam nad tym, jak bardzo beznadziejne jest moje życie. I jak bardzo beznadziejna jestem ja sama. Nie miałam ochoty na nic. Wpatrywałam się w ludzi na ulicy i szczerze ich nienawidziłam. Nie wiedziałam skąd się to u mnie wzięło, ale dopiero teraz zaczęłam sobie uświadamiać, że nie mam sensu życia. Filip od czasu wyprowadzki nie odzywał się wcale. Raz próbowałam się z nim skontaktować, ale nie odebrał i nie oddzwonił. Postanowiłam, że nie będę się napraszać. Najwidoczniej tutaj był koniec naszej znajomości. Widziałam, że musiała się ona skończyć prędzej czy później. Nie miał już dla mnie żadnego znaczenia. On też już chyba nic nie czuł i to poprawiało mi trochę humor. Nie musiałam się martwić, że kolejna osoba cierpi przeze mnie. Do matki także się nie odzywałam. Pomimo obietnicy, nie zmieniła swojego zachowania. Teraz było jeszcze gorzej. Krzyczała na mnie za wszystko, dużo piła, sprowadzała kochanków. Bywały dni, kiedy nie wracała do domu na 24 godziny. Gdy pojawiła się już w domu, nie było momentu, w którym widziałabym ją bez piwa w ręce. Zaczęły kończyć się nam pieniądze, a z powodu depresji nie przejmowałam się. Postanowiłam, że dosyć się już napracowałam nad utrzymaniem Grażyny. Czas, by wydoroślała i zaczęła układać sobie życie. Może już trochę było na to za późno. Miałam wrażenie, że stanowiłam dla niej ciężar. Miałam dużo czasu do przemyśleń i postanowiłam wyznać Sylwii prawdę. Chciałam jej powiedzieć, że zdradzałam ją z Mikołajem. Tak też było. Za każdym razem kiedy się z nim widziałam, całowałam się z nim i wiedziałam, że wkrótce może dojść do czegoś więcej. Czekałam tylko na kolejny telefon od niej, żeby odebrać i umówić się na spotkanie. Tak też się stało. Zadzwoniła. Odebrałam. Umówiłyśmy się. Spotkałyśmy się w tym pięknym lesie. - Posłuchaj. Na pewno zauważyłaś, że bardzo się oddaliłyśmy od siebie. Ten związek od początku nie miał sensu. Zgodziłam się z Tobą być, bo byłam pijana. Zrozumiałam, że nie jestem żadną lesbijką. Nie kręcą mnie dziewczyny. - Chcesz powiedzieć, że ze mną zrywasz? - rozpłakała się. - Zdradziłam Cię z Mikołajem. To jego kocham, nie Ciebie. - powiedziałam chłodno. Nie potrafiłam wykrzesać z siebie nawet odrobiny empatii czy współczucia. Chciałam po prostu podać jej suche fakty. Wbiłam już jej nóż w brzuch. Teraz musiałam go jeszcze przekręcić. Nie było innego wyjścia. - Jak to?! Nie masz uczuć! Potrafisz tylko ranić! Jesteś najgorszą osobą, jaką poznałam. Żałuję, że kiedykolwiek się spotkałyśmy. Żałuję, że zmarnowałam dla Ciebie tyle czasu i uczuć. Nie zasługujesz na nic! Idź do tej swojej patologicznej rodzinki. Do zapijaczonej matki - dziwki! Nie jesteś warta niczego! - krzyczała i płakała. Bardzo bolały mnie jej słowa, ale pozostałam niewzruszona. - Możliwe. Wszystko, co mówisz jest prawdą. Przepraszam. Żegnaj. - odeszłam, zostawiając ją samą pod drzewem. Jakiś czas później dowiedziałam się, że Sylwia wyjechała za granicę, do rodziców. Na stałe. Dom przepisali na babkę, która teraz mieszkała tam sama. Brakowało mi przyjaciółki, ale nie miałam odwagi się z nią skontaktować. Mikołaj ucieszył się z tej wiadomości. Starał się jednak mnie pocieszać, często mi grał. Spędzałam całe dnie u niego, co trochę polepszało mój stan. Jednak w nocy było najgorzej. Cierpiałam na bezsenność, nie mogłam spać. Nie spałam w ogóle. Wyglądałam jak zombie. Chodziłam nieobecna. Nie miałam kontaktu z nikim, oprócz bruneta. Widział mój depresyjny stan, dlatego nie pytał o nic. Nic nie mówił, tylko grał. Grał całymi dniami, a ja słuchałam dźwięków pięknego instrumentu. Coraz bardziej tęskniłam za przyjaciółką. Kolejna osoba, którą straciłam. Codziennie przypominałam sobie jej słowa, które za każdym razem wbijały się we mnie jak małe ostre sztyleciki. Wszystko było pozbawione sensu w moich oczach. Po pewnym czasie nawet spotkania w domu chłopaka mi nie pomagały. Bezskutecznie próbowałam kontaktować się z kimkolwiek. Nikt nie chciał mnie już znać. Nie byłam pewna, czy ja chcę znać kogokolwiek.
CZYTASZ
Black Butterfly
Teen FictionOpowieść o młodej dziewczynie, która codziennie musi zmagać się z nowymi problemami. Nie pomaga jej matka, która wręcz dokłada jej kłopotów, a czasami jest ich głównym powodem. Historia coraz bardziej się rozwija, a w każdym rozdziale pojawia się...