Ponura poezja

129 14 6
                                    

W pełni sił wstałam z łóżka. Mimo, że wisiorka nadal nie znalazłam, to rozpierała mnie energia. Niedziela - był to dzień mojego spotkania z Lysandrem. Może i było to tylko kumpelskie wyjście, to miło tak od czasu do czasu spędzić z kimś wolne chwile. Poza tym miała być podobno też Rozalia, więc z pewnością to wyjście nudne być nie mogło. Stresowałam się jedynie samym miejscem spotkania. Ciekawiła mnie reakcja szefa, jak również tamtejszej pracownicy Edyty, na mój widok. Tym bardziej, że nic nie wspominałam o mojej obecności tam. Obawiałam się, że coś się stanie lub też zrobią małe zamieszanie. Starałam się jednak myśleć bardziej optymistycznie. Nie chciałam sobie zmarnować kolejnego dnia na smutnych przemyśleniach. Choć potrafiło to zaprzątnąć cały mój umysł.

Szybkim krokiem udałam się do jadalni, by zjeść śniadanie z moją ciocią. Zastałam ją już czekającą tam wraz z psem. Zasiadłam do uszykowanego już stołu pełnego smakowitości - w tym moich ulubionych bułek. Krewna wydawała mi się trochę przygnębiona i ospała, więc podsunęłam jej ciepłą bułeczkę pod nos.

- Proszę - z uśmiechem powiedziałam podając jej pieczywo - musisz coś zjeść!

- Ach, dziękuję Mileno- otrząsnęła się z własnych myśli i wzięła ode mnie jedzenie.

Zaczęłam się trochę martwić o nią. Ostatnio wydawała mi się smutniejsza. Nie była taka pogodna jak w dniu, gdy wprowadziłam się do niej. Przez to zastanawiałam się, czy przypadkiem nie przezemnie jej humor się pogorszył. Mniejsza, najważniejsze było w tym momencie poprawienie jej samopoczucia. Jeśli sama nie mogę dojść ze swoimi myślami do ładu, to chociaż jej pomogę.

- Ciociu, jak się czujesz? Wydajesz się przygnębiona.

- A to nic takiego, zaspana jestem i tyle. Ach te poranki - zaśmiała się pod nosem.

- Jakby co wiesz do kogo się zwrócić! Rodzina trzyma się razem- radośnie powiedziałam kładąc swoją dłoń na jej.

- Dziękuję za troskę, ale teraz skup się na sobie i szkole. To najważniejszy okres w twoim życiu, nie możesz pozwolić by tak przemknął ci się koło nosa- łagodnie powiedziała z uśmiechem na twarzy.

Przez jej słowa, aż przyszedł mi na myśl dzisiejszy dzień. Aż musiałam się z nią podzielić informacją o dzisiejszym wydarzeniu. Oczywiście starałam się na tyle to powiedzieć by nie miała uprzedzeń.

Rozeszłyśmy się w dobrych humorach. Do spotkania było jeszcze sporo czasu, ale już postanowiłam przygotować dla siebie strój. Przegrzebałam całą szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Chciałam jak najlepiej wyglądać, no wiadomo przecież, że byle jak na spotkanie się nie wychodzi. Zdecydowałam się na luźną, czarną spódniczkę, biały top, a do tego sweter i baleriny o tym samym kolorze, co spódnica.

Była już pora wyjścia, więc ruszyłam ku drzwiom. Ciocia wcześniej wyszła do pracy, więc bez słowa wyszłam. Ku mojemu zdumieniu ujrzałam przy bramie Lysandra.

- Lysander, a ty tu? Myślałam, że spotkamy się na miejscu.

- Racja, ale pomyślałem, że było by miło, gdybym po ciebie przyszedł- uśmiechnął się, otwierając bramę, tak bym swobodnie wyszła.

Ruszyliśmy ku kawiarni ciągle rozmawiając po drodze. Nie mogłam od niego oderwać wzroku, wydawało się jakby wyprzystojniał. Podczas gdy szukałam przyczyny, chłopak spojrzał na mnie, a ja nieśmiało odwróciłam wzrok. Po chwili znowu kątem oka mu się przyjrzałam. Może miałam takie wrażenie przez jego płaszcz, który był lekko inny niż ten, co ma w zwyczaju ubierać. Jego chusta też miała inny kolor - biały.

Dotarliśmy na miejsce, gdzie zobaczyłam machającą do nas Rozalię.Stała przy wysokim czarnowłosym mężczyźnie. Miał podobny styl co Lysander, przez co przykuł moją uwagę.

Nowy rozdział życia (Słodki Flirt)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz