Seventen: Panie Boże daj im rozum, by na takie bydła nie wchodzili!

539 22 0
                                    


Zirytowana incydentem z przed kilku godzin wparowała do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi najmocniej jak się dało. Za pewne pobudziła połowę piętra, ale szczerze powiedziawszy nie przejmowała się tym zbyt mocno. Chwilę później w jej lokum zameldował się zaniepokojony jej zachowaniem Goran. Dziewczyna spiorunowała go jedynie spojrzeniem i warknęła, że powodem jej złości jest jego błyszczący formą podopieczny. Trener słoweńskiej ekipy zmarszczył brwi, zastanawiając się co takiego nabroił Peter, lecz nie było mu dane tego odgadnąć, gdyż lekarka jak kulturalniej jak to się dało wyprosiła go ze swoich czterech ścian. Zabarykadowała się w łazience i postanowiła się nieco rozluźnić. Zrzuciła z siebie kolejno części garderoby, po czym zagłębiła się we wnętrzu wanny wypełnionej po brzegi białą pianą, za której sprawą stoi arbuzowy płyn do kąpieli. Przymknęła powieki i włożyła w uszy słuchawki, poddając się chwili relaksu. Nim spostrzegła a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Pośpiesznie starła ją kciukiem i pociągnęła nosem. Nawet nie zauważyła momentu, w którym słona ciecz pokonywała drogę w postaci jej policzków, aby dołączyć do wody znajdującej się w wannie. Nie mogła uwierzyć, że płakała przez tego debila. Łkała cicho, wsłuchując się w wolne rytmy One Call Away. Powoli chyba zaczynało jej zależeć na 23-latku. Nie mogła znieść tego w jaki sposób ją dziś potraktował. Nie chciała go spoliczkować, ale zwyczajnie na to zasłużył. Może to uderzenie da mu coś do myślenia? Przecież nie mógł jej winić za swoje błędy z przeszłości, za swoje nietrafione wybory.


-Rozi, jesteś tam? -z za drzwi dotarł do niej znajomy głos.


Robert. Co on tu do cholery robił?! Przecież bodajże dzień temu, a właściwie już wieczór całkowicie ją zlekceważył. Dobitnie ukazał swoją niechęć do jej osoby. Pośpiesznie otarła ślady chwili słabości i pociągnęła nosem. Odłożyła słuchawki na niewielkich rozmiarów szafkę i z zainteresowaniem spojrzała na zegar znajdujący się na wyświetlaczu jej telefonu. Siedziała tu dobre 40 minut, a nawet nie poczuła upływu tego czasu. Wyskoczyła z wanny i owinęła się w hotelowy, mięciutki w dotyku ręcznik, związując wilgotne włosy w koka u samej nasady głowy. Wychyliła głowę z za drzwi, spoglądając ze zdziwieniem na Słoweńca.


-Przeszkadzam?- mruknął, mierząc wzrokiem jej okrytą ręcznikiem sylwetkę.


-Właściwie nie. Właśnie skończyłam brać kąpiel.-oznajmiła obojętnie.-Daj mi chwilkę.-zatrzasnęła drzwi.


Pośpiesznie narzuciła na siebie biały szlafrok, zawiązując go w pasie i pojawiła się w pokoju. Nie wiedziała jak się zachować w towarzystwie 34-latka, co było można dostrzec po jej nerwowych gestach. Robi zauważył to i postanowił jej wyjaśnić cel swojego przybycia.


-Jeśli wysłał Cię tu Peter to możesz opuścić ten pokój.-rzuciła, wbijając wzrok w nieokreślony punkt znajdujący się za plecami skoczka.


-Rozi on naprawdę nie chciał...Przepraszam Cię za niego. Nie myśl, że chce go usprawiedliwić, ale ostatnio miał ciężkie przeżycia z pewną blondynką i coś go do takich kobiet blokuje.-starał się załagodzić sytuację Słoweniec.


-Dlaczego on sam tu nie przyjdzie? Duma mu nie pozwala?-prychnęła pod nosem.-Proszę Cię wyjdź.-syknęła przez zęby.


-Po prostu nie chce Ci się narażać. Domyśla się, że nie chcesz go teraz widzieć.


-Daj mi z nim święty spokój.-pociągnęła nosem.


-Płakałaś?-Kranjec wydawał się być oszołomiony.

Część I Niestabilny gruntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz