Fourteen: W słoneczko to ja się nie bawię

472 23 0
                                    


Omiotła wzrokiem wystrój lokalu, dochodząc do wniosku, że ciemny brąz doskonale uzupełnia się z miętą. Skinęła głową z podziwem i oplotła palcami porcelanę, przymykając powieki. Naczynie przyjemnie ogrzało jej oziębłe dłonie, wywołując na jej ustach nikły uśmiech. Uniosła kubek i przyciągnęła go do warg. Jej nozdrza otuliła przyjemna woń napoju, co jeszcze bardziej zachęciło jej do spróbowania nowego specyfiku. Richard przyglądał się temu wszystkiemu z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach, a sam jednocześnie delektował się smakiem gorącej cieczy. Dziewczyna upiła spory łyk herbaty, przymykając powieki. Nutka cynamonu była wyraźnie wyczuwalna, ale i cytryna, która zawarta była w roztworze dawała o sobie znać. Blondynka zadowolona pociągnęła kolejny łyk i odstawiła parujące naczynie na stolik, poprawiając się na miękkiej sofie. To miejsce miało swój niebywały klimat. Było urządzone naprawdę nowocześnie, ale zachowywało swój niepowtarzalny nastrój, jakiego nigdy nie poczuła w innej kawiarni. Mini kanapy z uroczymi, miękkimi poduszkami zdecydowanie działały korzystnie na wystrój i nastrój tego lokalu.

-I jak?- brunet uniósł pytająco brwi.

-Niebo w gębie.-odpowiedziała, posyłając mu promienny uśmiech.-Dzięki za możliwość wypróbowania czegoś nowego.

-Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość.-wyszczerzył się głupio Niemiec.

Lekarka pochłaniała z przyjemnością kolejne mililitry ciepłego płynu, wysłuchując opowieści skoczka o rozbrajających sytuacjach w kadrze. Co rusz jej uroczy, głośny śmiech wypełniał wnętrze lokalu, przywołując na siebie ciekawskie spojrzenia pozostałych klientów. Starała się je jednak lekceważyć i w pełni dawała upust swoim emocjom. Po dobrych dwóch godzinkach spędzonych w przyjemnym towarzystwie skoczek poderwał się z miejsca i przeprosił 20-latkę, tłumacząc, że obowiązki zawodowe wzywają. Dziewczyna upiła ostatni łyk zimnej już herbaty i także postanowiła opuścić lokal, aby wrócić do hotelu. W ciszy przemierzali uliczki Klingenthal, obserwując jak otula je zmrok. Nim spostrzegła przekraczała już próg budynku i przemierzała schody, przeskakując co dwa, trzy stopnie. Po drodze zdążyła staranować Petera, który wraz ze sprzętem przemierzał korytarz.


-Przepraszam.-posłała mu łagodny uśmiech i minęła jego sylwetkę.


-Hola, hola! A Ty gdzie?!-zza zakrętu wyłonił się Domen.


Dziewczyna uchyliła głowę, oddychając z ulgą, gdy narty skoczka ominęły jej głowę bez szwanku. Posłała nastolatkowi groźne spojrzenie i wskazała dłonią na dębowe drzwi, za którymi krył się jej pokój.


-Nawet o tym nie myśl.-pogroził jej palcem.-Nie przyjechałaś tutaj po to, aby pobalować całą noc, a potem siedzieć w hotelu. Proszę, trzymaj tutaj wejściówkę na dzisiejszą drużynówkę oraz jutrzejsze kwalifikacje i konkurs indywidualny.-otworzył jej dłoń i ułożył w niej plakietkę na smyczy w barwach słoweńskiej flagi.


-Rany! Dziękuję!- uścisnęła skoczka i musnęła ustami jego policzek.


-Nie ma sprawy.-puścił jej oczko.- A teraz proszę za mną. Transport też załatwiłem.-zaprezentował jej swoje uzębienie.


-Wolę przed, gdyż nie chce stracić głowy, a te Twoje cudne Elany są w stanie zgarnąć mi ją z karku.-zachichotała i wyminęła skoczka.


***

Peter ze skupieniem podziwiał migoczący za oknem krajobraz niemieckiego miasta zatopiony w świecie ulubionych wokalistów. Nim dostrzegł droga do obiektu sportowego dobiegła końca. Ze śmiechem obserwował przepychankę w drzwiach busa pomiędzy bratem a Hvalą, którzy koniecznie musieli być pierwsi. Zniecierpliwiony Janus zerwał się z miejsca i rozdzielił podopiecznych, po czym sam opuścił środek transportu. Team Słowenii parsknął głośnym śmiechem i poszedł w ślady trenera. Brunet przerzucił sobie przez ramie narty i wraz z parą Elanów oraz torbą na drugim ramieniu podreptał w kierunku domku reprezentacji. Gdy ułożył już dłoń na klamce i chciał ją pociągnąć w swoją stronę został uderzony drzwiami przez swojego młodszego brata, który niczym strzała wystrzelił z budki, a wraz za nim wściekła Rozalia. Zirytowany zachowaniem i nierozwagą 16-latka zaklął pod nosem, po czym zaczął rozmasowywać obolałe czoło i zagłębił się we wnętrzu domku. Podparł swoje narty o ścianę budynku i wskoczył w reprezentacyjną bluzę oraz dresy. Na uszy nasunął słuchawki i opuścił budynek w celu rozgrzania się. Przystanął przy barierce i ułożył na niej nogę, wykonując kilka skłonów. Następnie przeszedł do truchciku, którym przemierzał obszar oznaczony do barierki. Skinieniem głowy oraz łagodnym uśmiechem przywitał się ze Stochem, z którym to minął się po drodze. Po 15 minutach postanowił jakoś urozmaicić swoją rozgrzewkę. Przystanął na moment i zaczerpnął głęboki oddech, jednocześnie zastanawiając się nad kolejnym ćwiczeniem. Wtem poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Wzdrygnął się delikatnie i odwrócił głowę w stronę właściciela kończyny.

Część I Niestabilny gruntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz