04.

8.9K 572 433
                                    

Patrzyłam z niechęcią na swoje odbicie. Czarna sukienka o prostym kroju, zwężana od pasa do kolan. Do tego buty na małych koturnach. Włosy zaplecione z góry i opadające na plecy. Nie wyglądałam źle. Ale nie wyglądałam też dobrze. Nie tak, jak bym chciała.

— Świetnie wyglądasz.

Tata pojawił się za mną i uszczypnął w biodro, a ja obrzuciłam go morderczym spojrzeniem. Nie lubiłam, kiedy ktokolwiek mnie tam dotykał. Uniósł ręce w geście poddania.

— Gdzie Anette? — zapytałam. W odpowiedzi zobaczyłam przerażone spojrzenie.

Oho, czyli znowu. Anette nie może zdecydować, jakie buty pasują do ciemnoczerwonej sukienki — czarne czy granatowe, bo wtedy mogłaby ubrać garsonkę, a do tamtych płaszcz... bla, bla, bla.

— O Jezu — mruknęłam.

— Bria...

— Nie idę tam — przerwałam mu. — Mnie pożre.

Wyszłam szybko z domu, łapiąc po drodze zielony sweter. Witaj, chwilowa wolności. Wyciągnęłam z torebki telefon. Nie byłam zaskoczona kolejną wiadomością od zastrzeżonego numeru.

"Nie wyglądasz źle".

— O dzięki — wymamrotałam. — Jedyna osoba, która jest ze mną szczera, jest przy okazji mi obca i złośliwa.

Nie byłam zaskoczona tym, że dostałam po chwili kolejną odpowiedź.

"Proszę bardzo".

Wzniosłam oczy do góry i schowałam telefon. Zerknęłam w stronę wejścia. Nareszcie. Tata wyszedł, trzymając Anette za rękę. Płaszcz i czarne szpilki. W porządku. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu Fraserów.

Tak jak się spodziewałam, rezydencja tuż za miastem, otoczona częściowo murowanym ogrodzeniem, była wielka i bogata. Jasna fasada była oświetlona reflektorami. No i była duża fontanna przed wejściem. A kiedy Anette i ja próbowałyśmy namówić ojca do kupna podobnej, to jedynie machnął na nas ręką.

Będziemy mu to wypominać, choćby nie wiem co.

Poszliśmy całą trójką do drzwi, które zostały szybko przed nami otworzone. Harrison Fraser powitał nas "serdecznie" razem ze szkapą... to znaczy swoją żoną. Fannie. Byli sami, bez syna. Kamień z serca.

— Och, i zaprosiłem też kilku naszych znajomych, mam nadzieję, że wszyscy razem będziemy się dobrze bawić. — Słowa Frasera wyrwały mnie z odrętwienia.

Jak to inni? Jeszcze z jego rodziną jest ok. Ale inni? Cholera.

Poszliśmy do jadalni. Słysząc głośny, skrzekliwy śmiech poczułam, jak krew odpływa z mojej twarzy.

Blair Hartman. Do jej głosu dołączył jeszcze jeden, należący do Dereka Hamiltona. Osz jasna cholera.

— Brianno — odezwał się ojciec. — Może dołączysz do kolegów?

— Mam tu kolegów? — zapytałam sarkastycznie.

Fraser zaśmiał się wesoło.

— Widać, że jest córeczką tatusia. Sarkazm i riposty. To ma po tobie, Theo.

— Dziękuję — powiedzieliśmy równocześnie.

— Williamie!

O nie.

— Williamie, chodź tu! — Ojciec woła syna, ratunku, pokażcie mi wyjście.

Za późno. Nadchodził powoli, z niechęcią na twarzy. Chyba nie lubił takich wydarzeń.

✓ Stalker. One Way Or AnotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz