Wróciłam do domu zmęczona. Cholernie zmęczona. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Padłam na łóżko i zamknęłam oczy. Telefon, który siedział bezpiecznie w torebce, zaczął wibrować. Z niechęcią go stamtąd wyciągnęłam.
"Jak tam praca? Ciekawie było?"
— Przecież wiesz — wymamrotałam. — Wiesz wszystko.
I kolejna wiadomość.
"Masz rację. Wiem wszystko".
— Właśnie. Więc się odwal.
Ułożyłam się na boku, zamykając oczy. Jutro rano się wykąpię. Po bieganiu. Może nie umrę od smrodu. W końcu nie miałam dziś dużego wysiłku fizycznego. Co to jest, jazda windą i kilkukrotne przejście do łazienki? Ha.
Muszę zdjąć to sztywne ubranie. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Jasną bluzkę i ciemną spódnicę wrzuciłam do kosza na pranie razem z bielizną. Przebrałam się w piżamę i zmyłam słaby makijaż, po czym wróciłam do pokoju. Nie miałam siły na nic. Liczby, wykresy, omówienia będą mi krążyć po głowie do końca życia. I we śnie.
A rano bieganie z Williamem. Wczołgałam się do łóżka. Ułożyłam się pod kołdrą i zamknęłam oczy. A po chwili je otworzyłam.
Jasna cholera. Mogłabym to zignorować, ale nie umiem. Po prostu nie umiem. Sięgnęłam po telefon. Wiadomość od... numeru zastrzeżonego, cóż za niespodzianka.
"On cię skrzywdzi, wiem o tym".
— Ty też mnie krzywdzisz i co? — burknęłam. Naprawdę mnie denerwowało to, jak stalker znieważał Williama. Jeśli mam sądzić, że to jego ojciec, to chłopak ma naprawdę przekichane. Bo żeby próbować zabić własnego syna?
"Mam pewien cel".
— Niby jaki? — zapytałam zaskoczona. Po co ma nękać nastolatkę? Chce sprawdzić, do czego mogę się posunąć?
"Dobranoc, Bree".
No jasne, unika tematu niewygodnego dla niego. Jak zawsze.
— Ktoś pozwolił ci tak do mnie mówić? I dlaczego teraz przerywasz?
"Chcę tak na ciebie mówić i będę to robić".
— Pieprz się — syknęłam, patrząc na telefon wzrokiem pełnym wściekłości.
Rzuciłam telefon z powrotem na szafkę i postanowiłam w końcu usnąć. Telefon nie zaczął wibrować. Stalker nic nie odpowiedział, choć mógł wysłać wiadomość o seksualnym podtekście, jak to się często zdarzało. A tu nic. Dzięki Ci, Boże.
***
— Matko, dość — wydyszałam, opierając dłonie na kolanach. Czułam, jak pot spływa z mojego ciała. Płuca mnie paliły.
— Nigdy nie planowałem być matką, bardziej ojcem — odparł William, uśmiechając się krzywo. Pomimo dobrego humoru widziałam, że też się trochę zmęczył.— Chociaż szkoda mi moich przyszłych dzieci.
— Dobra, tatusiu, daj mi odpocząć.
— Cóż za perwersje. — William poruszył znacząco brwiami, a ja jęknęłam i walnęłam się dłonią w czoło.
Byłam już tak czerwona, że bardziej nie mogłabym być. A chyba jednak mogłam.
— Jesteś okropny — skomentowałam jego wypowiedź.
— Wiem. — Wzruszył ramionami. — Dalej, Bree.
Zawyłam w proteście, ale ruszyłam z miejsca. William kazał mi przebiec ponad cztery kilometry. Z moją kondycją było to niemożliwe. I dlatego byłam taka wyczerpana.
CZYTASZ
✓ Stalker. One Way Or Another
Mystery / ThrillerOn zaczął, a ja nie mogłam tego zakończyć. Nie wiedziałam, jaki miał cel w tym, co mi robił. Znał mnie lepiej, niż moja własna rodzina. Znał moje tajemnice. Widział każdy mój ruch. Słyszał każde moje słowo. I czerpał przyjemn...