16.

5.9K 486 107
                                    

Z pewnością zastanawiacie się nad wysypem rozdziałów. Już wyjaśniam. Otóż jestem w trakcie pisania dwudziestego trzeciego, a akcja potrwa prawdopodobnie do dwudziestego piątego lub szóstego. Miłego czytania! ^^



I ten moment wybrali sobie nasi rodzice, by wyjść z windy.

Odskoczyłam od Williama jak poparzona, kiedy skierowali na nas zaskoczony wzrok. Ale nie dziwiłam im się, też byłabym w szoku, gdybym zobaczyła samą siebie z chłopakiem. W końcu Brianna i ktokolwiek? Hahaha.

— Trzeba było powiedzieć, że chcecie mieć spokój, nie ciągnęlibyśmy was ze sobą — odezwał się tata Williama. Widziałam na jego twarzy szelmowski uśmieszek. Na twarzach innych było podobnie.

— Ale to nie o to chodzi! — zawołałam. Strach przed stalkerem został odsunięty przez zwykłe zażenowanie. Czułam, jak policzki mnie palą. Kiedy zerknęłam na Williama zobaczyłam, że jego twarz nie była zbyt blada.

— Tylko? — Anette uniosła brew z krzywym uśmieszkiem. Jej spojrzenie jasno dawało mi do zrozumienia, że dokładnie czegoś takiego się po nas spodziewała.

Zająknęłam się. Nie wiedziałam, jak kontynuować. Nie chciałam nic mówić o prześladowcy. Nie przy Fraserach.

— Tłumaczcie się — zaśmiał się mój tata.

— Nie ma czego tłumaczyć, bo nic nie zaszło — powiedział obojętnie William. Spojrzał na mnie krótko, a ja potwierdziłam jego słowa kiwnięciem głowy. — Dobranoc — rzucił szorstko do dorosłych i skierował się do swojego pokoju.

— Brianno?  — zaczął mój tata. — Czy...

— Idę spać? Jasne! Dobranoc. — Powtórzyłam manewr Williama i zrobiłam szybki odwrót do własnego pokoju. 

Wpadłam do niego jak burza. Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie plecami, po czym zjechałam na podłogę, zakrywając twarz dłońmi. Boże, co za wstyd. Widzieli nas w takiej idiotycznej sytuacji. Nic nie zaszło... a wyglądało to tak, jakby... no, zaszło. Rany.

Nie. Nic nie było. William po prostu mnie objął. Ja i on? Śmieszne. Jedyne, co mogłam zrobić, to zignorować dziwne uczucie ciepła, jakie czułam wewnątrz, kiedy jego ramiona mnie otoczyły. Nie powinnam do niego nic czuć, bo kim ja jestem? Jedynie osobą, której pomaga. Pewnie po ewentualnym złapaniu lub odkryciu stalkera wyjedzie gdzieś, żeby już nie mieć ze mną kontaktu. Przyprawiałam go o nerwy. I skaleczenia, jeśli przypomnieć ten dziwny samochód. Koniec, Brianno. Żadnego rozpamiętywania.

Wstałam z sykiem i poszłam do łazienki. Skoro zadeklarowałam, że idę spać, powinnam to może zrobić. Nie zaszkodzi. Zabrałam jeszcze tylko piżamę. Kosmetyczka i ręczniki czekały już na mnie w łazience. Wzięłam prędki prysznic, żeby zmyć zapach perfum i papierosów, które ktoś palił niedaleko patio. Uczesana i gotowa do snu poszłam do łóżka. Podłączyłam telefon do ładowania i położyłam go na szafce, zerkając szybko na godzinę. Dwudziesta trzecia.

Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Byłam zmęczona lotem i dzisiejszym dniem, mimo że nic nie robiłam specjalnego. Szybko zasypiałam. Jednak niedostatecznie. Mój telefon zaczął wibrować. Zaświecił mocno. Podniosłam się na łokciu i sprawdziłam wiadomość, która mi przyszła.

"Słodkich i melodyjnych snów".

Słodkich. Melodyjnych? Dlaczego melodyjnych? Rozejrzałam się niepewnie. Nie mogłam tu sama spać. Zerwałam się z łóżka. Może powiem, że materac nawala i prześpię się na sofie u taty i Anette? Z telefonem w dłoni wyszłam z pokoju i prawie jęknęłam. Tata obejmował Anette ramieniem w pasie i kierował się do windy. Wsiedli do niej, nie zauważając mnie. Cholera jasna, pewnie kierowali się na jakiś spacer. Nie mogłam iść do Williama, co inni mogliby pomyśleć? Co sam Fraser mógłby pomyśleć? Mam przechlapane.

✓ Stalker. One Way Or AnotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz