15.

6.2K 511 117
                                    

czy ten cholerny wattpad mógłby się w końcu naprawić i informować o rozdziałach ;-;




— I had this perfect dream... — zabrzmiał głęboki, nieco schrypnięty męski głos. Dalszy ciąg piosenki dopowiedziała, a raczej dośpiewała młoda kobieta o krągłej figurze i mocnym, operowym głosie. Duet angielsko-hiszpański, baryton spleciony z sopranem brzmiał naprawdę dobrze. Urzekająco.

Poprawiłam się na krześle i wygładziłam czarną sukienkę, którą miałam na sobie. Hotel, w którym przebywaliśmy, co wieczór organizował małe spotkania. Wszyscy goście, ubrani w eleganckie ubrania, siedzieli wygodnie przy swoich stolikach na patio. Źródłami światła były świeczniki na blatach i latarnie zawieszone na ścianach i gontach. Dawały przyjemny, złoty blask. Kelnerzy cicho przemieszczali się z szampanem i przekąskami, sprawnie obsługując gości.

Rozejrzałam się. Ludzie skupiali część uwagi na sobie nawzajem, a część na maleńkiej orkiestrze, przed którą stała rozśpiewana para. Muzyka przeplatała się z cichymi, luźnymi rozmowami. Większość osób obecnych na patio była bankierami, ekonomistami, biznesmenami. A mimo to nie wybuchały tu żadne konflikty związane z firmami. Wszyscy byli ze sobą świetnie zgrani.

Siedziałam przy stoliku razem z moimi rodzicami i Fraserami. Hamiltonowie i Hartmanowie zajęli miejsca niedaleko nas. Obok mnie siedział William, ubrany w czarną koszulę z podwiniętymi rękawami i spodnie w tym samym kolorze. Włosy zaczesał do tyłu. Co jakiś czas zerkałam na niego kątem oka. Z obojętną miną skanował otoczenie wzrokiem. Mógł udawać, że nie zależy mu na niczym, ale wiedziałam, że się stresuje. Nie lubił towarzystwa jeszcze bardziej niż ja. Byłam tego pewna po tym jak zauważyłam, że nerwowo splatał palce na kolanach. Robił to, dopóki nie dostał kieliszka z winem.

 Now my dream is slowly coming true... — zaśpiewała wspólnie para.

— Naprawdę piękne — powiedziała Anette w rozmowie w Fannie Fraser. — Ta piosenka jest niesamowita.

— Racja. — Matka Williama pokiwała głową i poprawiła koczka. — Williamie?

— Beznadzieja — rzucił chłodno chłopak. — Parodia oryginału.

— Nie oczekujemy tu oryginału — ofuknęła go matka. — To niemożliwe.

— Dlaczego nie? — zapytałam niepewnie. William spojrzał na mnie ponuro.

—Bo mężczyzna, który napisał i śpiewał tę piosenkę nie żyje od prawie dwudziestu pięciu lat. A kobieta zakończyła karierę. Szkoda, że nie urodziłem się kilkanaście lat wcześniej— westchnął i dopił resztę swojego wina.

Zmarszczyłam brwi, a on skrzywił się. Miał parszywy humor, który dodatkowo pogorszyła ta piosenka. I moja niewiedza. 

Wish my dream would never go away... — para ponownie połączyła głosy. Do tej pory śpiewali na zmianę, mężczyzna po angielsku, kobieta po hiszpańsku. Jeden wers na kilka wykonywali razem. 

— Wybacz, mamo. — William odsunął krzesło i podniósł się. — Idę stąd.

— Dokąd?

— Bóg wie. — Kiwnął nam głową i wyszedł. Fannie pokręciła swoją głową i oparła brodę na ręce.

— Mam już dość jego zachowania. Wybucha z byle powodu.

 The moment that you stepped into the room you took my breath away! — Śpiewak prawie wykrzyczał tę kwestię. Jego śpiew stopniowo przestawał mnie zachwycać. 

✓ Stalker. One Way Or AnotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz